Rozdział 4

175 9 4
                                    

Naszła mnie dziś taka refleksja, że póki co poprawianie tych rozdziałów jest miłe i przyjemne, bo każdy ma około 5-6 stron worda. Ciekawe jak mozolnie będzie mi to szło później, kiedy każdy rozdział ma 10-15 stron :-)

W czasie Świąt nie będzie rozdziałów, będę u rodziców i raczej nie będę miała czasu.


„Jestem podmuchem wichrów tysiąca.

Jestem iskrzeniem śniegu od słońca.

Jestem złocącym się łanem pszennym.

Jestem łagodnym deszczem jesiennym.

Jestem radosnym skrzydeł trzepotem,

Gdy ciche płatki porannym lotem

Głoszą, że czas już otworzyć oczy.

Nocą z gwiazdami po niebie kroczę."


*

Siedzieliśmy przy stole, wszyscy niemal nieruchomo. Mei i Mintao dlatego, że toczyli miedzy sobą zażartą dyskusję w głębi swoich umysłów. Nigdy nie byliśmy w stanie pojąć, dlaczego między bliźniakami istnieje tak silna i szczególna więź, że mogą wnikać sobie wzajemnie do umysłów, czuć swoją obecność na odległość i dzielić się siłą. Ja siedziałem nieruchomo dlatego, że się nie wyspałem i byłem zbyt zmęczony, by się poruszać.

Hinata szykowała śniadanie. Chcieliśmy jej pomóc, ale nam zabroniła, twierdząc, że ciąża to nie kalectwo. Cóż mogliśmy poradzić? Westchnąłem i spojrzałem na moje dzieci, toczące niemą wojnę.

- Może wtajemniczycie mnie w swoje knowania? – zagaiłem. Mintao spojrzał na mnie.

- Żadne knowania, tato. Mei usiłuje przebić się przez moją obronę, by dowiedzieć się, gdzie tkwi słaby punkt w technice, którą opracowuję.

- A czemu to taka tajemnica, że nawet siostrze nie możesz powiedzieć? – zdziwiłem się.

- Nie mogę jej powiedzieć, bo ona wypapla wszystko Kaju.

- Ach, no tak...

Pokręciłem głową, przyglądając się marszczącej czoło, wpatrującej się w brata Mei. Czemu akurat musiała zakochać się w Kaju? Oczywiście, wiedziałem, że to tylko młodzieńcze zauroczenie, a nawet coś mniej niż zauroczenie, a oficjalnie to w ogóle nic nie wiedziałem o jej miłości, no ale żeby Kaju? To w Wiosce Liścia nie ma już ładnych chłopców, że trzeba szukać gdzieś po pustyniach?

Hinata odwróciła się od kuchenki, na której smażyła nam jajecznicę.

- A co to za technika? – zawróciła się do Mintao. Mój syn wyprostował się dumnie.

- Oczywiście, na podstawie medycznych jutsu. Pracuję nad nią zaledwie od czterech miesięcy, więc na razie to tylko teoria, a w praktyce jest do bani, bo mam problemy z chakrą...

- Chakrą? – zdziwiłem się. Mintao był mistrzem w jej kontrolowaniu, jak Sakura!

- No, chodzi o ilość chakry, jaką trzeba wygenerować. Moje obliczenia się nie zgadzają, a żeby to jutsu zadziałało, muszę wszystko dokładnie wyliczyć...

- No, a na czym polega ta technika? – zaciekawiła się Hinata, nakładając nam śniadanie na talerze.

- To technika na podstawie jutsu sensei Sakury, tego dotyczącego leczenia chorób oczu czy uszu...

- I...?

- Pomyślałem, że można by odwrócić działanie tego jutsu... bo są przecież techniki medyczne, które bardziej szkodzą niż leczą, prawda? No więc, jeżeli takie jutsu, które leczy wzrok, po odwróceniu mogłoby go niszczyć, odebrać przeciwnikowi... powiedzmy, na kilka minut... to mogłoby to być bardzo przydatne w walce. Wystarczyłoby dotknąć skóry przeciwnika, zapuścić w jego ciało impuls chakry, który by spowodował chwilową, natychmiastową utratę wzroku.

Hiroetsu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz