Herr Boże, Herr Lucyferze,
Strzeż się,
Strzeż.
Z popiołów
Rudowłosa powstanę jeszcze,
By pochłaniać ludzi jak powietrze.
Sylvia Plath
*
- Nie rozumiem, po co się tak martwisz... - powiedział Shikamaru, siedzący na blance. Znajdowaliśmy się na otaczających Wioskę murach. Wpatrywaliśmy się w horyzont.
- Jeżeli chcesz ode mnie wyciągnąć, co robi oddział Sharony, to sobie odpuść, jeszcze nie czas.
- No dobra, to może cię pocieszy fakt, że naszą Wioskę odwiedzi Kaju ze swoją drużyną, Gaara ich oddelegował do pomocy przy egzaminie. Temari mi mówiła.
- To ma być pocieszenie? Chyba dla mojej córki... Jego odwiedziny oznaczają walkę między nim a Mintao, wiesz, że zawsz...
Urwałem w połowie zdania. To, co zobaczyłem, przeraziło mnie. Shikamaru zerwał się na równe nogi, by lepiej widzieć.
Okolicą wstrząsnęła eksplozja. Jak na zwolnionym filmie oglądałem wybuch na linii horyzontu, wiele kilometrów od Wioski, a potem słup ognia, który wzniósł się w niebo na kilkaset metrów. Z przerażeniem patrzyłem, jak nienaturalny ogień trawi tamtejsze drzewa niczym zapałki. Poczułem uścisk w gardle.
- Mei... i Mintao byli... w lesie... - wyjąkałem. A potem ta straszna myśl eksplodowała w mojej głowie.
- Kage Bunshin no Jutsu! – ryknąłem. Pojawiło się pięć moich klonów, które rozbiegły się po okolicy. – Leć po Sakurę, klony zawiadomią innych! – krzyknąłem i zeskoczyłem z murów. Nie zdążyłem usłyszeć odpowiedzi Shikamaru, pędziłem przez las niczym torpeda.
Oby ich tam nie było! Oby ich tam nie było! Oby ich tam nie było!
Las pachniał pożarem. Kłęby dymu rozniosły się po okolicy. Modliłem się, by nie było to to samo, co rozniosło nam wtedy nasz oddział ANBU. Modliłem się, by moje dzieci znajdowały się w tej chwili w innej części lasu, gdzieś daleko...
Dwa cienie przemknęły obok mnie. Wyhamowałem i obejrzałem się, w sam raz po to, by zobaczyć, jak odwracają się moje dzieciaki.
- Och!
Złapałem ich i przyciągnąłem do siebie, całując w czubki głów.
- Aua, tato, to boli... - jęknęła Mei. Puściłem ich i cofnąłem się. Dopiero teraz zauważyłem, że są nieco poturbowani. Mieli przysmalone sadzą ubrania i poparzone ręce i policzki.
- Co się...?
- To było straszne! – wrzasnęła Mei. – Chcieliśmy jej pomóc, ale ona nie chciała, potem zaczęła wrzeszczeć...
- Mei, o czym ty mówisz?
Mintao, który właśnie zawiązywał pieczęć, spojrzał na mnie. Jego dłonie rozbłysły chakrą i zaczął leczyć oparzenia siostry.
- Spotkaliśmy dziewczynkę – wyjaśnił. – Była dziwna, myślę, że była chora. Chyba uciekła ze szpitala, albo coś, bo była ubrana jak pacjentka. W każdym razie chcieliśmy jej pomóc, ale ona nie chciała, a potem zaczęła krzyczeć, wszystko dookoła zrobiło się gorące...
- No to wrzasnęłam „chodu!"... - wtrąciła się Mei. – I zwialiśmy.
- Ledwo – mruknął Mintao, przechodząc do leczenia samego siebie.
CZYTASZ
Hiroetsu | Naruto
FanfictionTOM PIERWSZY. Naruto jest Hokage Wioski Ukrytej w Liściach, jego żoną jest Hinata, ma także dwójkę dzieci, Mei oraz Mintao. Jego trzecie dziecko jest w drodze. Rodzinną sielankę burzy mu jednak sprawa Wioski Słońca, tajemniczego miejsca, które zosta...