Rozdział 14

105 12 2
                                    

"Chodziło, szukało,

na jarmarki się pchało, na targi

patrzyło z wieży,

wracało-

Nagle znalazło w tłumie twe wargi,

przywarło,

upadło, znieruchomiało, zmarło".

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

*

- Spójrz jak się jej podoba - szepnąłem, nachylając się do Sakury. Spojrzała na mnie nieprzychylnie, a potem powiodła wzrokiem po ścianach mieszkanka.

- Te ściany wytrzymają?

- Oczywiście, że tak. Jak w bunkrze. Nawet drzwi nie puszczą. Ale bez obaw, ona powoli zaczyna się kontrolować.

Oboje popatrzyliśmy na Maykę, zaglądającą do wszystkich szafek z szerokim uśmiechem na twarzy. Znajdowaliśmy się w kuchni, w moim starym mieszkaniu, które teraz oddałem Mayce. I tak stało puste, odkąd przeprowadziłem się do domu, który ja i Hinata dostaliśmy w prezencie ślubnym od jej klanu.

- Tak, może i zaczyna, a może po prostu nic ją na razie nie rozwścieczyło. Naruto, przestań patrzeć na nią jak na swoją drugą córeczkę. To potwór, przyobleczony w ludzką skórę, ale potwór.

- Tak jak ja kiedyś? – zapytałem rozzłoszczony. Przewróciła oczami.

- Wiesz, co mam na myśli, nie zgrywaj mi tu wiecznie pokrzywdzonego przez los – warknęła. – Może i twierdzisz, że jest do ciebie podobna, ale ty przynajmniej nie byłeś niebezpieczny na co dzień. A ona, nawet w tej chwili, może zacząć krzyczeć, a potem... a potem szlag trafi Konohę. Ona jest chora. Od jutra zaczynam leczenie, jak w przypadku zwykłej psychozy.

- I co? Będziesz ją szprycować lekami, aż zrobisz z niej warzywo?

- Ta, jasne... marchewkę z groszkiem. Opracuję taką terapię, by była spokojna i cicha, pozostając sobą. Nie martw się, twojej Mayeczce włos z głowy nie spadnie. – Jej kpiący ton strasznie mnie denerwował, ale miała racę. Mimo, że Maya zachowywała się już normalnie, to nie wolno nam było zapominać, w jaki sposób ją poznaliśmy. Jej wrzask nadal dzwonił mi w uszach, a pierwsze dni jej pobytu w Wiosce, kiedy to rzucała jedzeniem o ściany i paliła sprzęt medyczny, wyraźnie mówiły, że coś z nią jest nie tak. Czyżby naprawdę zbierała siły? Może planowała ucieczkę? Nie chciałem w to wierzyć. Mayka chciała być lepsza.

- To wszystko przez samotność. Zbyt długo była samotna – szepnąłem.

- Skąd wiesz, że była samotna? – zapytała Sakura. – Nie wiemy, co się z nią działo. Przestań snuć te swoje teorie na temat samotności, zwariować można. Pomożemy jej jak tylko się da, obiecuję ci to. Proszę tylko, byś nie lekceważył jej zdolności.

- Dobrze, niczego nie będę lekceważył – przytaknąłem, wywracając oczami. Sakura odetchnęła i odgarnęła za ucho niesforny kosmyk swoich różowych włosów.

- Wiesz... głupio mi prosić, ale może mógłbyś pogadać z Sharoną?

- Na jaki temat? – zapytałem.

- Widzisz, właściwie to nie wiem. Jest jakaś przygaszona... zamyka się w pokoju... Ona tak cię lubi... Oczywiście, Sasuke nie może wiedzieć, że cię prosiłam. Uważa, że masz za duży wpływ na Sharonę.

- Przygaszona mówisz? Może ma problemy sercowe? – zapytałem uprzejmie.

- Problemy sercowe? – zdumiała się Sakura. – Nasza Sharona? No wiesz... wydaje mi się, że chłopcy ją lubią i nie ma problemów... Ten Toei... Zawsze taki uprzejmy... Z tego co mi opowiadała, myślę, że nie jest z tym u niej źle. Sądziłam raczej, że chodzi o jakąś misję.

Hiroetsu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz