Otherside

63 8 16
                                    

Trzeszczące radio wciąż informowało o napiętej sytuacji w Europie, a wszyscy niezamieszani w to cywile silili się jakoś na ignorowanie brzmiących jak groźby danych. Szczyty ciągnęły się tak długo, że większość nie chciała już słuchać o wiszącej wojnie. Prościej było przecież poświęcić się swojemu zwyczajnemu życiu niż czekać na coś, co zacząć miało się już dawno temu.

Skupiony Joseph starał się nawet nie drgnąć dłonią, wzrok wbijając w stół i myśląc nad kolejnym ruchem. Suzie z równie wielkim zamyśleniem pochylała się nad nim, co jakiś czas podpowiadając jak zły duch, którego Joseph słuchał tylko kiedy ich zdania pokrywały się ze sobą. Po drugiej stronie Robert nie pozbywał się pewnego siebie uśmiechu, a Erina obok wydawała się niezainteresowana całym zajściem, choć kilkukrotnie wyprzedziła Roberta z jego ruchem i cały czas obserwowała rozgrywkę.

— Poddaj się już — rzucił zadowolony z siebie, ciesząc się ze słabnącej obrony chłopaka. — Nie masz czym bronić króla.

— Nigdy się nie poddam — odpowiedział swoim rezolutnym tonem, choć poczuł jak strużka potu spłynęła mu po skroni niczym w prawdziwym starciu. Przegrana ze starcem byłaby o wiele gorszym upokorzeniem niż utrata ręki.

— Widzieliście gdzieś Cezara? — beztrosko zagadnął Robert w czasie rozgrywki. Joseph nawet nie spojrzał na niego, tylko ściągnął brwi i zagryzł zęby.

— Nie zmieniaj tematu — odpowiedział, pewnie wykonując ruch aby profesjonalnie zakryć swój strach.

— Widziałam jak on i maestra wyszli na papierosa dwadzieścia minut temu — wtrąciła Suzie, sięgając po herbatę i czekając na następny ruch Roberta. — Do tej pory nie wrócili.

Wzmianka na temat Cezara nieco osłabiła skupienie
Josepha, ale nawet gra nie mogła być ważniejsza od zmartwienia przyjacielem. Nie uważał aby mogło mu się stać jeśli był w dobrych rękach. Przejmował się jedynie tym, że nawet gdy odpoczywał w mieszkaniu, sam czuł się jakby Cezara nie było.

— Elizabeth jest jak kot — skomentowała Erina. — Pewnie chodzi gdzieś po mieście i ciągnie za sobą Cezara, albo raczej on sam chciał z nią wyjść.

Zmartwienie Josepha całkowicie przysłoniło jego skupienie na szachach. Przez rozkojarzenie nie zauważył nawet kiedy Robert zablokował jego króla i skazał na porażkę, a jedyną jego reakcją była krótka frustracja, tak jakby było to tylko małe potknięcie w dużo gorszej sytuacji.

Gdy Suzie wstała aby przygotować kolację, sam beznamiętnie zaczął chować figury. Dźwięk otwieranych drzwi rozległ się nagle, a Joseph, jak pies gotów przywitać gości, poderwał się z miejsca i podszedł do drzwi. Najpierw minął go Cezar tak jakby go nie widział, a później Lisa Lisa chciała zrobić to samo, ledwie muskając obok Josepha szalem i zapachem dymu.

Joseph myślał, że minęła tylko sekunda podczas gdy przyglądał się Cezarowi zanim zniknął za drzwiami sypialni, a przecież zdjęcie płaszcza i butów zajmowało mu jeszcze więcej czasu niż sprawnej osobie. Od półtora tygodnia wspierał się już tylko jedną kulą, którą wkrótce chciał zamienić na laskę przez ciągłe obciążenie ramion.

Przez cały ten czas nie spojrzał w górę na Josepha, choć stał obok niego. To było coś innego od zwykłego ignorowania – opuścił ramiona jakby z trudem je utrzymywał, pochylał głowę jak gdyby czegoś szukał na podłodze i dość szybko oddychał. Napięcie na twarzy i ściągnięte brwi wskazywały raczej na frustrację, może gniew, ale nie bezradność i zmęczenie. Cokolwiek działo się teraz z Cezarem, Josepha uderzyło do tego stopnia, że pochłonięty analizowaniem sytuacji nawet nie zdążył odezwać się pierwszy. Cezar bez słowa wrócił do swojej sypialni, a Lisa Lisa obojętnie przemknęła obok.

𝙏𝙧𝙞-𝘼𝙣𝙜𝙡𝙚 °•° JJBA CaeJoseQOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz