Schyłek lata szybko pokrył się czerwienią.
Erina i Robert nie potrzebowali wiele aby zachęcić swoich podopiecznych do działania. Joseph, niegotowy na dorosłość, chętniej wchodził w nią mając przy sobie starszego Cezara i opiekuńczą Suzie. Oboje prowadzili go kiedy potrzebował tego w sprawach większej wagi, więc kiedy chodziło o zarabianie pieniędzy i utrzymywanie własnego domu, cieszył się, że nie zostawią go.
Parterowy dom w Nowym Jorku znacznie różnił się od zabytkowej kamienicy. Tak samo jak stanowił początek nowego budownictwa oraz szansę dla deweloperów nastawionych na sprzedaż dla imigrantów wojennych, był pewnym startem dla Josepha oraz Suzie i Cezara. Pierwszy dom, podarowany przez Roberta na jednym warunku: spłacą go swoim rozwojem i ciągłą pracą. Gdzieś tam oboje z Eriną mieli nadzieję, że to rozpocznie nowy etap we wkraczaniu w dorosłość, postawi na nogi, może nawet od razu zbuduje prawdziwy dom i rodzinę - bo po tym co przeszli, nierozerwalnie stali się rodziną. W tym dziwnym połączeniu stanowili na nowo sklejoną rodzinę i nadzieję na lepszą przyszłość.
Zaczynał się trzeci rok wojny. Wieści z Europy docierały coraz rzadziej, a ci, którzy śledzili sytuację na bieżąco, nie przewidywali szybkiego końca. Rosja i Japonia były nieugięte, a Stany robiły wszystko aby wysunąć się na prowadzenie, trochę przy tym zapominając o sprawach bieżących obywateli.
— Paliwo znowu podrożało — narzekał Joseph, wypakowyjąc kolejne pudła z bagażnika. — Jak tak dalej pójdzie, moja pensja nie wystarczy na wszystko.
— Żywność też poszła w górę — wtrąciła Suzie. Joseph usłyszał ją zanim dostrzegł gdy na dwóch krzesłach wieszała firanki w salonie. — Wojna nikomu nie służy.
— Gdyby nie wojna, Jojo nie miałby pracy — słusznie zauważył Cezar, który także zjawił się znikąd. — A teraz musisz brać nadgodziny aby ze wszystkim zdążyć.
— Szkoda, że odbiera mi to czas z wami — powiedział Joseph z łobuzerskim uśmiechem. Kąciki ust Cezara uniosły się niezauważalnie do góry. — Cezar. Pomożesz mi poskładać meble na piętrze?
Wspomniany nawet na chwilę nie odwrócił wzroku od Josepha z wzajemnością, dlatego po krótkim zerknięciu na Suzie zgodził się. Ona wciąż miała sporo lekkiej pracy na parterze, w tym czasochłonne rozpakowanie pudeł z ich prywatnymi drobiazgami, w związku z czym postanowił zostawić ją samą i pomóc w czymś trudniejszym.
— Wcale nie ma tego dużo — zauważył Cezar, mając na myśli ich bagaże. Suzie miała tylko jedną podręczną walizkę rzeczy prywatnych z Włoch, Joseph zdecydowaną większość zostawił u babci Eriny, a Cezar miał tylko bandanę i kapelusz dziadka. Do reszty przestał już przywiązywać wagę.
— Możesz mi z tym pomóc? — poprosił Joseph.
Klęczał nad ładnie obitym, drewnianym radiem i próbował zrozumieć dlaczego nie działa. Uratował je przed wyrzuceniem gdy widział już jak babcia niosła je wraz z innym śmieciami i postanowił wszelkimi siłami naprawić.
— Dlaczego po prostu nie pozwoliłeś tego wyrzucić? — zapytał. — Mamy tutaj radio.
— Nie o to chodzi — odrzekł Joseph z pewnym niezadowoleniem. — Można je naprawić, więc po co się go pozbywać? Poza tym radio będzie nam tutaj potrzebne. Znalazłem częstotliwość włoskiej stacji.
— Faszystowskiej — uściślił Cezar. Gdy spotkał się ze zdziwieniem na twarzy Josepha, odchrząknął i zaczął mówić dalej. Joseph nigdy dotąd nie słyszał aby źle wypowiadał się na temat Włoch, ale on w ostatnim czasie dowiedział się wystarczająco by przestać gloryfikować swoją ojczyznę. — Wiem co się tam dzieje. Chyba miałeś trochę racji. Rząd manipuluje ludźmi.
CZYTASZ
𝙏𝙧𝙞-𝘼𝙣𝙜𝙡𝙚 °•° JJBA CaeJoseQ
FanfictionTrudy młodzieńczej miłości, napiętnowanej bólem śmierci i pożegnań wcale nie ułatwia fakt, że zamiast dwóch dopełniających się połówek części jest trzy. W czasach wojny, walk z wampirami i samym sobą pojawia się presja życia w samotności - we troje...