Wojna nie mogła oznaczać stagnacji i końca dotychczasowego życia.
Najbardziej w obliczu zagrożenia, ku ogólnemu zaskoczeniu, zmobilizowała się Erina. To ona jako pierwsza uznała, że nie mogą ukrywać się w domu tylko dlatego, że nadeszła druga wojna - nawet nie z powodu niepewności po wydarzeniach związanych z walką we Włoszech. To ona postanowiła razem z Lisą podpisać wszystkie dokumenty aby od czegoś zacząć, a gdy już udało się sprzedać posiadłość w Wenecji, niby przypadkiem wstąpiła do agencji pracy – jeszcze większym łutem szczęścia znajdując sobie posadę.
Joseph próbował czegoś podobnego. Światowa sytuacja zdawała się go nie dotyczyć dopóki wojna nie przeniosłaby się na jego podwórko – on już raz świat uratował i uważał, że teraz ma prawo się nie interesować jego losami. Na sam początek, aby znaleźć jakiekolwiek doświadczenie, rozesłał podania na wszystkie pozycje, jakie tylko mogłyby zostać przez niego zajęte, choć w głębi serca i tak miał nadzieję, że żadna go nie zaakceptuje. Nie widział dla siebie nic na tyle interesującego, aby marnować na to pięć dni w tygodniu.
Po jakimś czasie nastała nowa codzienność. Erina każdego dnia na kilka godzin wychodziła do szkoły dawać lekcje angielskiego, całą odpowiedzialność powierzając w tym czasie Suzie Q., która niezależnie od wszystkiego zawsze była w mieszkaniu. Robert co jakiś czas spełniał swoje obowiązki w różnych częściach miasta, ale porzucił dalsze wyjazdy już nie ze względu na wojnę, a emeryturę, do jakiej coraz chętniej się zbliżał.
W tym wszystkim to właśnie Joseph nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Widział codziennie jak Suzie i Cezar coraz lepiej się ze sobą dogadują i sprawiało mu to przyjemność, bo w ten sposób i on czuł się z nimi bliżej. Kolejną okazją do osiągnięcia komfortu Cezara stanowiła przesiadka z motocykla do samochodu osobowego i częste odwożenie go na rehabilitacje. Mógł przecież to samo zrobić taksówką, ale Joseph uparł się, że nie ma dla niego sensu mieć możliwości prowadzenia i niekorzystania z tego.
Choć stanowiło to sporą nadzieję na odmianę stosunków między nim a Cezarem, nadal niekomfortowo czuł się w obecnym położeniu; jednak Suzie pokazała mu, że wciąż warto czekać. Dbała o nich obu tak, jak sami oni nie potrafiliby.
Prasując koszule i wchodząc na tryb automatyczny do takiego stopnia, że myśli Suzie już wyprzedzały jej czyny, nie zdawała sobie sprawy z tego, że Cezar stale przygląda się jej z pewnej odległości, tak jakby zawiesił się gdzieś między światami. Zaśmiała się krótko kiedy to dostrzegła, a wtedy i on podniósł na nią wzrok, lekko zakłopotany.
— Zamyśliłem się — bąknął na wytłumaczenie.
— Więc o czym myślałeś? — zapytała Suzie, pozwalając sobie na takie bezpośrednie pytanie i oczekując szczerej odpowiedzi.
— O nas — odparł prawie bez wahania.
Suzie złożyła jedną z koszul i odłożyła ją na równy stosik. Nie odzywała się dopóki Cezar nie zrozumiał, że najpierw musi rozwinąć ten temat.
— Zrobiło się tu trochę inaczej niż gdy była maestra — słusznie zauważył. — Rozmawiałem z nią wiele razy odkąd tylko tutaj przyjechałem, to było tak, jakby wciąż trzymała mnie za rękę, a teraz jej nie ma. Nie myśl sobie, że jestem na tyle słaby...
— Nikt nigdy nie pomyślałby, że jesteś słaby — odpowiedziała serdecznie Suzie, niemal instynktownie przechodząc na włoski. Cezar pochylił się na kanapie do przodu, z wciąż rozłożonymi ramionami. Wyglądał jakby ktoś przybił go do oparcia i właśnie zaczęło mu brakować sił.
Odchrząknął aby porzucić temat, a przy tym ukryć, jak zakłopotany się poczuł. Nie zważając na potknięcie, odważnie zaczął mówić dalej.
CZYTASZ
𝙏𝙧𝙞-𝘼𝙣𝙜𝙡𝙚 °•° JJBA CaeJoseQ
FanfictionTrudy młodzieńczej miłości, napiętnowanej bólem śmierci i pożegnań wcale nie ułatwia fakt, że zamiast dwóch dopełniających się połówek części jest trzy. W czasach wojny, walk z wampirami i samym sobą pojawia się presja życia w samotności - we troje...