I'm not in love

54 8 4
                                    

Powrót Josepha wywołał wielkie emocje i awanturę rodzinną, ale zwyczajną codzienność zachwiał tylko na chwilę.

Przez ostatnie pół roku Cezar zdążył już przyzwyczaić się do przestronnego mieszkania pani Joestar. Przebywając większość czasu życia w rezydencji na wyspie, podobnie jak Erina niekomfortowo czuł się w luksusach amerykańskich mieszkań. Było to przynajmniej coś, co ich łączyło – on także lepiej odnalazłby się w angielskich murach, przy kominku i z kamiennym balkonem. Dziwnie było słuchać radia w skromnej kuchni, pijąc okropną amerykańską kawę, a przez okna oglądając ruch na ulicach. Przede wszystkim ten ruch - zarówno angielskie miasteczka, jak wyspa w Wenecji charakteryzowały się ciszą. Tutaj huk i codzienność innych ludzi niemal z butami wchodziła do ich życia.

Josephowi od zawsze to odpowiadało, a Suzie też dość szybko przywykła do innych warunków. Lisa Lisa była typem człowieka, który odnalazłby się wszędzie - na początku badała teren, a gdy już go poznała, zmieniała pod siebie. To samo zrobiła w Wenecji, tworząc sobie swoją własną posiadłość i widocznie czegoś podobnego szukała w Ameryce.

Przez towarzystwo starszej pani, Cezar nie czuł się tak osamotniony w swojej sytuacji. Nie był jedynym, któremu nie podobało się otoczenie.

Szczególnie, że nie trafił tam w przyjemnej atmosferze.

Pierwszych dni po prostu nie pamiętał. Nawet wspomnienia walki z Wamuu były jakieś postrzępione i niewyraźne. W pewnym momencie po prostu dowiedział się, że został przetransportowany do Ameryki, mistrzyni jest z nim, Joseph Joestar nie żyje, a on stracił czucie w nogach. Szok musiał odebrać mu możliwość zapamiętania obecnej sytuacji, bo kolejne kilka tygodni przepełnione były tylko pustym, tępym bólem i naradzającymi się nad nim lekarzami. Nikt się nie litował. To wszystko zostało na niego zrzucone podobnie jak kamień łamiący nogi.

Pierwszy cios spadł na niego gdy tylko odzyskał świadomość po raz pierwszy. Emocje towarzyszące mu w drodze do walki wróciły żywe - determinacja, gniew, brak przywiązania do własnego życia. Minęła chwila zanim uświadomił sobie, że jest bezpieczny, jeśli żyje, musiało udać mu się wygrać. Pytanie tylko czy jego poświęcenie miało jakikolwiek sens, czy stracił nogi zupełnie na marne.

Drugi szok nadszedł gdy wybłagał aby Lisa Lisa opowiedziała mu co się stało. Nie chciała nic relacjonować, choć prosił ją o to i nie potrafił przejrzeć czy robi to dla niego, czy dla siebie samej. Podsumowała krótko, chłodno, zwięźle; Kars i Wamuu pokonani. Joseph nie żyje.

Początkowo została z nim dość długo w ciszy by Cezar nie musiał znów mieć wrażenia, że ze wszystkim jest sam, ale kiedyś musiała odejść i wtedy ciężar tej śmierci opadł na niego w całości. Może nawet jakoś przebolałby rozstanie, brak przyjaciela, swoją stagnację i brak podjętego działania gdy miał do tego okazję - ale świadomość, że Joseph zginął pamiętając ich ostatnią chwilę jako beznadziejną kłótnię i bójkę, dobijała go tak, że nie miał ochoty już nigdy wstawać ze szpitalnego łóżka.

— Nie próbuj niczego głupiego — rzuciła jakiś czas później po emocjonującej rozmowie z pielęgniarkami. — Znowu próbowałeś wstawać? Co ja mam z tobą zrobić, Cezar? Nie przykuję cię przecież do łóżka.

— Po to mam kule — odparł obojętnie. Bezczynne oczekiwanie tylko wyprowadzało go z równowagi.

— Wyrwałeś sobie kroplówkę z żyły — przypomniała, krzycząc mniej jak nauczycielka, a bardziej jak matka. Cezar widział prawdziwe zmartwienie za jej kamienną twarzą, aż poczuł się głupio, że przez niego jej nienauraszalna postawa pęka. Ona też płaciła cenę tego wszystkiego, a jedyna bliska jej osoba celowo robiła sobie krzywdę.

𝙏𝙧𝙞-𝘼𝙣𝙜𝙡𝙚 °•° JJBA CaeJoseQOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz