ej, ale ten rozdział mi się mega podoba...
ps. Noah jako Vinnie, dont change my mind
Był piątek. Ostatni dzień szkoły, ale mój humor i tak był zepsuty przez okres. Miałam na sobie szare spodnie dresowe i tego samego koloru bluzę z nazwą jakiegoś uniwersytetu. Włosy spięłam w luźnego koka, a makijażu nie chciało mi się nawet robić. Skierowałam się do mojej szafki, idąc przez prawie pusty korytarz, pogodzona mentalnie, że dostanę spóźnienie.
— Hej — William stanął mi na drodze, więc leniwie przeniosłam na niego spojrzenie. Od razu wyłapałam jego brytyjski akcent. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i przystanęłam przed nim.
— Nie wiem gdzie jest Oliver — mruknęłam i chciałam go wyminąć, ale znów zatrzymał mnie jego głos.
— Nie chodzi o niego — mruknął i westchnął — Dałabyś mi numer do Maddie? — zapytał cicho.
— Czemu miałabym? — zmarszczyłam brwi, krzyżując ramiona na piersi.
— Chcę z nią porozmawiać.
— Posłuchaj Will. Maddison to moja przyjaciółka i jeśli kiedykolwiek jeszcze zobaczę, że płacze przez ciebie to obiecuję, że ci przywalę — powiedziałam pewnie, przez co na jego twarz wpłynęło chwilowe zdziwienie — Jeśli masz zamiar znów ją wykorzystać, to lepiej od niej wypierdalaj.
Już nie wspomnę, jak zapewne komicznie wyglądałam grożąc chłopakowi, który był ode mnie o jakieś osiem cali wyższy.
— To nie tak, Olivia — jego zielone tęczówki zetknęły się z moimi, jakby miał tym na celu zapewnienie mnie o szczerości jego słów — Maddie jest dla mnie cholernie ważna i myślę, że nie chodziło mi tylko o wykorzystanie jej.
— Myślisz? — prychnęłam kpiąco, unosząc kpiąco brwi.
— Dobra, na początku tak było, ale teraz... — przerwał na chwilę i spuścił swój wzrok na podłogę — Teraz nie — dodał i znów spojrzał mi prosto w oczy.
— Nie ufam ci — powiedziałam prosto z mostu, przez co lekko się skrzywił, ale skinął głową — Jednak, w porządku. Dam ci jej numer, ale pamiętaj o tym o czym mówiłam —wzruszyłam ramionami, na co tylko pokiwał głową. Wpisałam w jego telefon ciąg dziewięciu cyferek i wyminęłam go, uprzednio się z nim krótko żegnając.
Kierując się do szafki, przewróciłam oczami na myśl o tym, że przez kolejne dni znów spędzę czas na słuchaniu z ust Maddie o tym, jaki owy blondyn jest idealny i uroczy.
***
Emma i Maddie przyjechały do domu Wangów kilka godzin przed imprezą urodzinową Nicolas'a. Był dwunasty marca, ale z tego co wiedziałam to, to nie był dzień jego urodzin. Dzień jego urodzinym był dzień później - trzynastego. W każdym razie, siedziałam na fotelu przed szklanym stolikiem, który w tamtej chwili był zapełniony milionem kosmetyków blondynki, która robiła mi makijaż.
— Zamknij te oko idiotko — skarciła mnie i odsunęła na chwilę czarny pisak od mojej powieki — Chcesz żeby wyszła krzywo i żebym musiała ci to poprawiać tysiąc razy? — uniosła brwi, na co zareagowałam tylko wywróceniem oczu. Zamknęłam oko, na którym malowała mi kreskę, a drugim spojrzałam na Emmę. Była w trakcie prostowania swoich ciemnych włosów, siedząc na brzegu łóżka.
Jeśli chodzi o urodzinowy prezent dla Nicolasa, to Maddie wszystkim się zajęła. Miała wizję ozdobnego koszyka z różnymi rodzajami alkoholu i papierosów, zawiniętego celofanem. Moim zdaniem wystarczyłoby włożyć alkohol do papierowej torby, ale to przecież była Maddison Wilson. Papierowa torba była zbyt banalna i zwykła.
CZYTASZ
Better Than Heaven
Teen Fiction"Bo tak naprawdę to był chłopak, który mógł być dla kogoś nikim a dla mnie nadal byłby wszystkim" !napisane od nowa!