Rozdział 10

475 32 118
                                    

Perspektywa; Thomas

Nasza rozmowa trwała już 5 minut. 300 walonych sekund i 300 000 milisekund, a ten... a Dylan wciąż siedział cicho. Około 10 razy próbował coś z siebie wydusić, ale skutki tego były marne, jednak wciąż udawałem, że nie zauważam jego prób. 

- Na pewno dodzwoniłem się do Sangstera? - wydukał po kolejnej długiej minucie, po czym znów zamilkł. Coś po drugiej stronie słuchawki spadło, wydając przy tym denerwujący huk, który aż rozległ się po moim pokoju.

- O'Brien, gdyby była mozliwość, to chyba bym ci wpieprzył - westchnąłem dość groźnie, natomiast chłopak ewidentnie odetchnął z ulgą. Faktem jest, że to było pierwsze co powiedziałem, odkąd odebrałem telefon, więc ten zapewne srał po kątach, że odebrał jakiś pedofil.

- Powiedziałeś, że już tego nie zrobisz, także szczerze wątpię - prychnął Dylan po czym chrząknął. - A teraz poważnie... na chuj mi wtedy wysłałeś tą wiadomość? Mów ,nie,? Skąd miałeś mój numer? Hę? - rozgadał się. Najwyraźniej się rozkręcił i zapomniał o wstydzie.

- Co dostanę gdy ci odpowiem? - podniosłem dłoń do góry i skierowałem na nią swój wzrok. Jeździłem wzrokiem po zadrapaniach na niej. - Mmm? - mruknąłem gdy nie uzyskałem odpowiedzi.

Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że powoli otwierałem się na tego głupiego bruneta. Tak samo jak nie zdawałem sobie sprawy z tego, że podczas momentów gdy O'Brien coś mówił... uśmechałem się.

Perspektywa; Dylan

- A co  byś chciał? - zacisnąłem palce lewej ręki na linijce, musząc się czymś bawić podczas rozmowy z blondynem. 

Oszalałem, to pewne...

- Hmm... - usłyszałem po chwili. Rozmowa z Thomasem była... zdecydowanie zbyt luźna jak na tego chłopaka. - Masz dwie opcje... Jedna - stęknął, co brzmiało jakby podniósł się z łóżka zbyt szybko. - pocałujesz mnie. - powiedział to spokojnie, jakby mówił o pogodzie, choć jego głos brzmiał inaczje, jak gdyby był rozbawiony. - I druga... będziesz ze mną rozmawiać codziennie wieczorem. Przez telefon.

Słysząc pierwszą opcje, linijka którą trzymałem wypadła mi z ręki i upadła płasko na blat biurka.

To musi być żart, jak nic... Chociaż przecież wyznał mi, że mu się podobam, tak? To wszystko jest poplątane...

- Opcja druga brzmi rozsądniej. - burknąłem, prawdopodobnie będąc cały czerwony na policzkach.

- Może i dla ciebie. - usłyszałem prychnięcie, a po chwili jego głos totalnie się zmienił, jakby złapał się na tym, że dobrze się bawi przy rozmowie ze mną. Znów wziąłem linijkę do ręki i zaczynąłem nią obracać. - Twój numer dostałem od tego twojego nadpobudliwego przyjaciela. - powiedział o wiele ciszej i chłodniej. - A wysłałem tą wiadomość, bo... - westchnął ciężko, jakby z bólem. 

Czy mi się zrobiło go szkoda tylko dlatego, że jego ton głosu jest boleśnie smutny? Matko...

Siedziałem cicho, znając odpowiedź na jedno pytanie, które mu zadałem i z wyczekaniem czekałem na kolejną.

- Bo..? - nie mogłem wytrzymać tej ciszy, więc cicho zaproponowałem dokończenie zdania przez blondyna.

- Wysłałem tą wiadomość, żebyś wreszcie przestał dawać dupy. Chciałem, żebyś się ogarnął i zaczął mi się sprzeciwiać, nie dawać się bić, po to, bym w końcu przestał na ciebie patrzeć w ten głupi i nikomu nie potrzebny sposób... - głos mu zadrżał pod koniec wypowiedzi, więc szybko ucichł. - Chciałem w ten sposób cię znienawidzić. - wyszeptał, już chyba panując nad tonem głosu.

A mnie... po prostu zmurowało. To wszystko miało sens, Sangster, który zakochał się w chłopaku, któego leje na przerwach, wysłał mu idiotyczną wiadomość, by go znienawidzić i zamknąć rozdział ''obrzydliwej'' miłości w swoim życiu. Ale kupy nie trzymał się fakt, że chciał to zrobić bez powodu. Przynajmniej myślałem, że go nie było.

- I po co ci to było? Znaczy, bycie gejem to nic złego, naprawdę, przecież Shawn nim jest... A jeśli coś ten, to gdybyś się zmienił, to byłbym w stanie nawet dać ci szansę i dałbym ci się zaprosić na kolację, czy coś... - mówiłem zgodnie z prawdą. Przykrą prawdą. -Uh... chcesz pójść ze mną na kolację? - zagryzłem wargę, totalnie zmanipulowany przez samego siebie. Ja po prostu nie chciałem, żeby ktoś przeze mnie cierpiał, jasne, nie?

- Chętnie. - serce mi zabiło mocniej. - Ale nie w tym życiu, Dylan. - zwrócił się do mnie po imieniu. - Miłość to coś cholernie słabego, nie dotarłeś jeszcze do tego? - po jego tonie głosu wywnioskowałem, że zaciskał mocno szczękę.

- Miłość nie jest słaba, daj spokój, kretynie. - prychnąłem i wstałem z krzesła. - Nie mówię, że nagle się w tobie zakocham, ale daje ci szansę, a ty tchórzysz, choć wcześniej dałeś mi swój numer telefonu i wyznawałeś mi jak to ja ci się podobam. Jesteś...skrajnie dziwny. - skomentowałem jego zachowanie, choć moje nie było lepsze.

- Chciałem cię mieć... - wychrypiał i w tamtym momencie ogarnąłem, że rozmawiamy na dość poważny temat. Ponownie tego wieczoru rozchyliłem usta w zdziwieniu, ale nie odezwałem się. -  Lecz teraz, w domu, przypomniałem sobie z czym to się wiąże. - zaśmiał się gorzko, bez emocji, choć słychać było w tym cień bólu. - Zamiast myśleć o miłości, powinienem zająć się swoimi problemami, które by ją utrudniały po całości.

- Wielki Thomas Snagster i problemy w jednym zdaniu? I to jeszcze w innej kolejności niż zwykle? - chciałem zażartować, aby troche rozchmurzyć atmosferę.

- Każdy człowiek ma problemy, Dylan. - to było ostatnie co od niego usłyszałem. Po tym się rozłączył... 

W tamtym momencie już ogarnąłem, że zjebałem.

//'/'/'/'/'/

Spóźnione, owszem, ale totalnie nie miałam czasu zeby pisac takze przepraszam bardzo i postaram sie poprawic ale nie wiem jak to bedzie :0

DZIEKUJE ZA PRZECZYTANIE, MILEGO DNIA.

P.S. wiem ze moglam troche zepsuc to wszystko, ale juz sama sie w tym poplatalam ;D

P.S.2. rozdzial nie sprawdzony


Fuck off, Sangster (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz