Wampir spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem. Uniósł nos lekko w górę i wciągnął głęboko powietrze.
-Smakowicie pachniesz, moja droga.-powiedział lekko zachrypniętym głosem.
-O tak z pewnością. -powiedziałam z sarkazmem - dla ciebie wszystko smakowicie pachnie co ma w sobie krew.
Uniosłam nieco wyżej pistolet by trafić go w głowę. Swoją drogą drewniane pociski nic mu nie zrobią nawet jak przestrzelę go kanonadą kul. Wampir jedynie może stracić przytomność tak samo jak strzale w głowę co daje mi szanse na zabicie go.
-Jak będę wypijał z ciebie soki to na pewno nie będziesz taką suką tylko będziesz prosić o litość. - uśmiechnął się pokazując kły.
-Oh zamknij się wreszcie - powiedział chłopak za mną i usłyszałam strzał po którym wampir padł. Ja szybko podbiegłam i przebiłam go kołkiem bo kula trafiła go w sam środek czaszki. Po tym jak kreatura zmieniła się w proch odwróciłam się do chłopaka który z opuszczoną już bronią patrzył się na mnie. Obmierzyłam go wzrokiem zaciekawiona.
-Kim ty jesteś...? - zapytałam cicho.
-Andy.. - powiedział podchodząc do mnie i chowają pistolet za pasek na plecach - poluje na wampiry.
Zaśmiałam się.
- Nie to nie możliwe, znałabym cię. W tym mieście nie ma nikogo innego prócz mojej paczki.
-Cóż mylisz się skoro jestem. Jaki inny normalny człowiek miałby pistolet z osikowymi nabojami?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy huk. Na dachu mojego samochodu wylądował kolejny wampir. Nie zdążyłam wyjąć pistoletu z pokrowca, bo ta poczwara skoczyła na mnie. Zostałam z impetem rzucona na ziemie. Wampir obnażył zęby. Złapał za przedramiona wbijając swoje ostre paznokcie, które poczułam na kości. Przybliżył swoją twarz do mojej szyji i już prawie mnie ugryzł ale nagle upadł na mnie. Chwile leżałam nie wiedząc co mam robić. Po chwili zrzuciłam go z siebie i wstałam. Zobaczyłam że z pleców tego sukinsyna wystaje kołek, a potem zmienił się w proch.
-Dziękuję ci. Naprawdę z całego serca ci dziękuje...- powiedziałam do Andiego roztrzęsionym głosem.
-Nic ci nie jest? - zapytał wyciągając rękę by dotknąć mojego ramienia. Zaprzeczyłam ruchem głowy. Nie mogłam wydusić z siebie już żadnego słowa. Pierwszy raz taka sytuacja mi się przytrafiła, nawet jeśli wampir był dorosły jak ten. To było... straszne. Naprawdę. Wyminęłam chłopaka i ruszyłam w stronę auta.
-Chyba nie dasz rady prowadzić. - powiedział wyprzedzając mnie i zastępując mi drogę. Położył mi obie ręce na ramionach i popatrzył mi w oczy. - Może pojedziemy razem? Poprowadzę. Hm?
- Ja.. nie.. -wzdychnęłam zrezygnowana. -dobrze.
Nie znam tego chłopaka nie powinnam mu ufać. Ale ma racje nawet nie odpalę samochodu w takim stanie w jakim się teraz znajduję. Podeszłam do auta z drugiej strony i usiadłam. Andy usiadł za kółkiem i ruszył. Jechaliśmy przez jakiś czas bez słowa. Naprawdę nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Po prostu gapiłam się przed siebie, co jakiś czas czując wzrok chłopaka na sobie.
-Odwieść cię? Gdzie mieszkasz.?
Tak naprawdę to nie chciałam jechać do domu by dostać opierdol za to że tak długo, że się martwili i tak dalej. W odpowiedzi tylko pokiwałam przecząco głową.
-Krwawisz - powiedział chłopak patrząc na moje ręce. Spojrzałam w dół i zobaczyłam że całe przed ramienia miałam czerwone. Teraz dopiero zaczęłam odczuwać ból tych ran. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Ból był nie znośny. Otworzyłam schowek i wyjęłam chusteczki i przyłożyłam tam skąd ciągle ciekła krew. Andy spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Pewnie jak ci powiem że powinniśmy jechać do szpitala to się nie zgodzisz...
-Definitywnie..
-Więc skoro nie chcesz jechać do domu to jedziemy do mnie - powiedział i skupił się z powrotem na drodze. Zdziwiły mnie jego słowa.