Rozdział 14.

131 17 1
                                    

Po godzinie siedzenia i dumania w końcu zeszłam na dół do Andiego. Siedział w salonie na kanapie i skakał z kanału na kanał. Oparłam się o futrynę krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przyglądałam mu się uważnie. Miał ostre rysy twarzy, pięknie zarysowany nos i podbródek. Kolczyki w nosie i w wardze odbijały światełka telewizora.
-Miałeś racje.. Nie mogę się poddać w chwili słabości. - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, nie wiedział że tu jestem. Pokiwał tylko głową.
-Czemu nic nie mówisz ?
-Bo nie wiem co. Ja też nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. - uśmiechnęłam się lekko. - Idziesz?
Zapytał robiąc mi miejsce na kanapie. Podeszłam i usiadłam gapiąc się w telewizor. Zatrzymał kanał na jakimś horrorze. Westchnęłam. Teraz gdy tak siedzę moje życie wygląda prawie normalnie.
-Dziękuję ci za to co dla mnie robisz. Naprawdę nie musisz. Poradzę sobie jakoś. - odwrócił się w moją stronę. Spojrzał mi w oczy tak głęboko że pewnie się zaczerwieniłam.
-Masz racje Liten. Nie muszę ale chce. Dałabyś radę sobie sama, bo jesteś twarda i sprytna ale ze mną ci łatwiej. - uśmiechnął się lekko. Chciałam opuścić głowę ale on złapał mnie za podbródek zmuszając bym nadal patrzyła na niego. Przełknęłam ślinę dość głośno. Zrobiło mi się gorąco gdy tak patrzyłam w jego niebieskie tęczówki. Czarnowłosy powoli zaczął zbliżać się do mnie a ja szybko wstałam i po prostu wyszłam zostawiając go samego bez żadnych wyjaśnień. To było głupie  wiem. Ale nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek uczucia. Uczucia to słabość, a ja już nadmiar jej pokazałam. Muszę znowu wrócić do formy. Muszę pomścić moich przyjaciół. Szkoda że już nie mogę jechać do szpitala do Toma. Wampiry, które napadły na dom mogą mnie śledzić i go dobić.
Wyszłam na werandę i usiadłam na ławce opierając się o dom by nikt nie mógł zajść mnie od tyłu. Było gorąco ale lekki wietrzyk niwelował to i jak wiał było znośnie. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Ładnie tu i co najważniejsze cicho. Można się skupić na ćwiczeniach i zabijaniu.
Kolejny raz westchnęłam. Potraktowałam Andiego okropnie, ale nie byłam blisko z żadnym chłopakiem z poza moich przyjaciół. Tak blisko jak Andy chciał byłam tylko z Tomem. Nie lubię ludzi których dobrze nie znam. Nie wiem do czego są zdolni, po za tym ludzie naruszają moją przestrzeń osobistą. Ale dla tego tak w domu powinnam być miła. 
-No hej. - krzyknął Jared zwisając głową w dół z dachu werandy. Natychmiast wycelowałam w niego pistoletem który zawsze noszę za paskiem na plecach i strzeliłam ale blondyn uchylił się z niesamowitą szybkością. Zeskoczył z dachu, a w tej samej chwili z domu wyskoczył Andy. 
-Co tu do cholery ... - spojrzał na mnie i na Jareda marszcząc mocno brwi. 
-Nie patrz tak! - krzyknęłam opuszczając pistolet. - Przestraszył mnie ten idiota. Prawie mu głowę przedziurawiłam! 
Wzięłam głęboki oddech i schowałam broń za pasek. Weszłam do domu i skierowałam się do kuchni. Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą, po czym wytarłam ją w ręcznik obok. Usłyszałam jak chłopaki wchodzą do domu. Oparłam się tyłem o blat i czekałam aż przyjdą. Jered stanął naprzeciwko mnie zdecydowanie za blisko. Zalatywało od niego mokrym psem, zmarszczyłam natychmiast nos i cofnęłam głowę. 
-Nie chciałem cię przestraszyć... - zaczął ale mu przerwałam celując w niego wskazującym palcem.
-Nie rób tego więcej jeśli życie ci miłe - wyminęłam go. - A i przydał by ci się prysznic. Zapierdala od ciebie mokrym psem. - dodałam a Andy zaczął pokładać się ze śmiechu za co został zmierzony wzrokiem od Jareda. Kierowałam się w stronę swojego pokoju i nagle zamarłam. Na szczycie schodów stały dwa wampiry. Jeden miał jasne, niemalże białe włosy do pasa, a drugi krótkie i prawie czarne. Obaj byli dobrze zbudowani i niesamowicie bladzi. Ale jak tu weszli ? Przecież nikt ich nie zapraszał. Wyjęłam ponownie broń i wycelowałam w nich. Na co one syknęły ukazując kły.
-Andy!
-Hej hej!! Stój! Opuść broń. - powiedział łapiąc mnie za ręce i stając na przeciwko mnie, więc celowałam teraz w niego. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym niedowierzania.
-Ale oni są wampirami wiesz ? - zapytałam.
-Wie o tym doskonale. W końcu się z nami zaprzyjaźnił . -  Powiedział jasnowłosy stojąc już na dole.
Opuściłam  broń by nie celować w Andiego. Byłam naprawdę bardzo mocno zdziwiona. Spojrzałam na czarnowłosego.
-Kim ty jesteś do cholery ? Łowcą się mniemasz ? Najpierw wilkołak teraz wampiry?
-Liten... oni pomagają mi w łapaniu tych złych. Nie zrozumiesz .. - spuścił wzrok. A ja podeszłam bliżej. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Ja zabijam takich jak oni. Nie i  nie zrozumiem. Niech się tylko zbliżą do mnie, a wyrwę im serca. - wysyczałam przez zęby akcentując każde słowo. Wyminęłam go szturchając go ramieniem, a wampiry kiedy koło nich przechodziłam cofnęły się i uniosły dłonie w obronnym geście. 

HuntressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz