~Liten~
Głowa mi pękała jak cholera. Cicho jęknęłam nie mogąc znieść tego bólu. Dotknęłam głowy. Okazało się, że mam ją czymś owinięta.
Powoli otworzyłam oczy i znów zobaczyłam ciemnobrązową boazerię i granatowe rolety. Słyszałam ciche pochrapywanie. Delikatnie odwróciłam się w stronę odgłosu.
Andy spał w dużym fotelu. Jest miły. I przystojny. Ta myśl mnie zdziwiła. Nie, jest jest dupkiem jest chamski... i pomaga mi. Spojrzałam na swoje ręce. Całe były w siniakach. I na pewno nie tylko one. Wszystko mnie boli. Nie mogę ruszać swobodnie głowa. Czuje się jak robot.
Powoli zaczęłam wstawać z łóżka lecz jak na złość moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i wyłożyłam się jak długa obok łóżka. Huk był nie możliwie głośny.
-Liten, kurwa mać!
Sekundę później był ciemnowłosy był już przy mnie podnosząc mnie.
-Dzięki ale dam sobie radę.
-Widziałem właśnie! Perfekcyjnie sobie radzisz! - zmarszczył brwi. Był zły.***
Usłyszałem pisk opon przed domem i jebniecie drzwi. Dosłownie.
Szybko wyjrzałem przez drzwi. Jakiś facet niósł Liten na rękach, a Caleb prawie że czołgał się za nim.
-Co jest kurwa? -wyskoczyłem z domu jak oparzony. - Coś ty jej skurwielu zrobił?
-Zamknij mordę i otwieraj drzwi. Mów mi gdzie mam ją zanieść. - powiedział dosyć ostro. Chętnie bym się odgryzł gdyby była to inna sytuacja. Zależało mi na tym aby Liten była bezpieczna.
Szybko opatrzyliśmy jej rany i zatamowaliśmy krew. Położyłem ją w moim łóżku. Jak za pierwszym razem.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do kuchni, gdzie zostawiłem Caleba z tym gościem.
Panowała tam absolutna cisza. Podszedłem do Caleba i zajebałem mu w twarz.
-Miałeś jej pilnować idioto.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
Wstał stanął obok mnie, położył rękę na mojej i pokazał mi wszystko co się wydarzyło. Widziałem to jego oczami i czułem jego ból.
-Nienawidzę tego - powiedziałem gdy się to skończyło. Teraz rozumiem. Caleb usiadł i sączył krew z torebki.
-A ty kim jesteś? - spojrzałem wrogo.
-Uratowałem ją. Byłaby już martwa gdyby nie ja. Jestem Tom.***
-Postaw mnie. - powiedziałam marszcząc brwi. Mój głos brzmiał oschle. Ale to nie przez Andiego.
Tylko przez ból głowy, pleców, karku.. w sumie całego ciała.
Chłopak delikatnie zaczął stawiać mnie na ziemi. Kiedy juz w pełni dotykałam podłoża stopami próbowałam utrzymać z całych sił równowagę. Nie udało mi się to bo zachwiałam się. Ciemnowłosy złapał mnie delikatnie.
-Dzięki.
Teraz było juz lepiej. Mogłam iść lecz po woli.
Zaczęły do mnie napływać wydarzenia wczorajszej nocy. Przypomniałam sobie Caleba całego we krwi i Riffa mówiącego ze jest każdą istotą... pamiętam tez jak ktoś mnie mało delikatnie wpakował do auta. Jak ten ktoś sobie poradził z Riffem?
Zeszłam z Andym na dół. Słyszałam jak Jared gorączkowo się z kimś kłoci o rasy wilkołaków. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Ciemnowłosego. Szczęki miał mocno zaciśnięte a brwi mocno zmarszczone. Był zdenerwowany. Kiedy weszliśmy do kuchni spiął całe ciało i oparł się o blat. Po chwili do tarło do mnie kto siedzi w kuchni.
-Tom!! -szybko w niego wpadłam uściskałam go. Usiadłam na nim okrakiem. -Boże tak się martwiłam. Przepraszam cie - prawie płakałam i przez moja twarz przeszedł grymas ze względu na ból ciała. - przepraszam ze mnie tam nie było. Mogłam i ciebie stracić!
Głaskał mnie po plecach i mocniej przytulił. Schowałam twarz pomiędzy jego szyją a obojczykiem.
-Dobrze ze cie wtedy nie było. Była rzeź. Mogłaś tez zginąć. I Liten.. dziękuje ze byłaś wtedy w szpitalu. Słyszałem Cię.
Zamarłam przez chwile nie wiedząc co powiedzieć. Przytuliłam go mocniej a on jęknął
-O Boże przepraszam. -zakryłam usta dłońmi. Na co on zaczął się śmiać.
-Jeszcze nie wydobrzałem do końca. Żebra jeszcze poobijane.
Uśmiechnęłam się lekko. Zdałam sobie sprawę że wszyscy na nas patrzą.
Uśmiech zszedł mi z twarzy i wstałam z Toma. Podchodząc do blatu aby zrobić sobie kawy. Andy Zdawał się nie obecny. Wypiliśmy wszyscy w ciszy kawę. Andy nie odezwał się ani słowem i nawet nie patrzył na mnie. Co się dzieje do cholery? Pan dupek wrócił?
-Jak pokonałeś Riffa? - pytanie kierowałam do Toma. Mój głos przeciął ciszę niczym sztylet. Aż skrzywiłam się na jego dźwięk. Brzmiał ostro, jakby wyprany z jakichkolwiek emocji. Tom spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie pokonałem lecz ogłuszyłem. Jego nie da się zabić. Skręciłem mu kark. Póki co to jedyny sposób aby go ogłuszyć. Oczywiście jedyny jaki znam dotychczas aczkolwiek pracuje już długo nad tym. - wzruszył ramionami.
-Zaraz zaraz..- wycelowałam palcem wskazującym w jego stronę- jak to długo??
Lekko uniosłam głos. Zaczęłam łączyć wszystko. Dlatego nie pozwalał nam chodzić na polowania, dlatego tez nie chciał abyśmy byli żądni zabijania wampirów, bo w każdej chwili moglibyśmy natknąć się na Riffa.
-Liten... -spojrzał na mnie z mina zbitego psa. A ja wstałam upierając ręce o blat.
-Zamknij się! Nie powiedziałeś nam! Nie powiedziałeś ze cos takiego istnieje. Dlaczego do cholery? Mhm nie odpowiadaj. Bo chciałeś nas bronić. - ostatnie zdanie powiedziałam udając jego głos i rysując cudzysłów w powietrzu. - Wiesz gdybyśmy wiedzieli o jego istnieniu wiedzielibyśmy jak się bronić.
Odwróciłam się i chciałam wyjść z kuchni. Lecz zanim to zrobiłam odwróciłam się i opadłam biodrem o futrynę, zaczęło mi się kręcić w głowie i nie chciałam stracić równowagi. Spojrzałam Tomowi prosto w oczy i zmrużyłam je.
-To przez ciebie oni nie żyją, Tom. Mam nadzieje że jesteś z siebie dumny. Mogłam tam być, mogłam umrzeć razem z nimi.
Wyszłam ale słyszałam jak Tom wciąga głęboko powietrze i wali w stół pięściami. Wbiegłam do pokoju i zamknęłam je na zamek. Oparłam się o nie i wciągnęłam głęboko powietrze. Głowa zaczęła mnie boleć jeszcze mocniej i wszystko widziałam rozmazane. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do łóżka. Lecz nie było mi to dane. Upadłam na podłogę i widziałam tylko ciemność.***
~Andy~
Prychnąłem cicho pod nosem kiedy widziałem wściekłość tego gościa. Punkt dla Liten tym razem za upartość. Spojrzałem na niego i widziałem jak kipi z niego złość. Jared tez się świetnie bawił widząc to. Nie ukrywał tego. Siedział i szczerzył zęby. Tom spojrzał na niego i zmrużył oczy
-I czego się kundlu cieszysz? He?
Blondyn wyjął broń i trzymał moje przyjaciela na muszce. Jaredowi uśmiech szybko zeszedł z twarzy. Uniósł ręce w geście obronnym.
-Stary! Odjebało ci? Jeżeli masz tak się zachowywać to wypierdalaj z mojego domu! - krzyknąłem i wstałem od stołu. Jared opuścił ręce, podniósł głowę do góry i nasłuchiwał.
-Andy.. Liten..
Tyle mi wystarczyło wybiegłem z kuchni. Po schodach wbiegłem po trzy stopnie. Kiedy znalazłem sie przy właściwych drzwiach chciałem je otworzyć ale były zamknięte. Kurwa!
-Liten! - krzyczałem i waliłem w drzwi. Chwile pózniej obok mnie zjawił się wilk i Tom.
-Upadła na podłogę, słyszałem. - Powiedział gorączkowo Jared.
Próbowałem wyważyć drzwi. Nic z tego były wzmocnione. Krzyknąłem do Jareda żeby przyniósł siekierę.
Chwile później rąbałem drzwi.
Zobaczyłem ją. Jak leży na podłodze bezwładnie. Co się z nią dzieje? Była tak silna!
Szybko wbiegłem na pokoju padając na kolana obok niej.
-Nie oddycha!!
Tom wbiegł i złapał Liten na ręce. W jednej trzymał kluczyki.
-Zabieram ją do szpitala. - Rzucił przez ramie. Jadę z nim nie zostawię jej samej bezbronnej z nim.
***
Wpadliśmy do szpitala jak poparzeni. Tom biegł z Liten na rękach a ja za nim. Lekarze gdy nas zobaczyli szybko zainterweniowali. Jak jechaliśmy tu zadzwoniłem do Caleba. Lekarze będą zadawać dużo pytań na które nie mogą poznać prawdziwych odpowiedzi. Caleb jako wampir może użyć perswazji.
Lekarze zabrali ją na oddział i zaczęli robić co w ich mocy aby uratować jej życie.
Chodziłem gorączkowo w jedna i w drugą stronę. Nie mogłem wysiedzieć. Martwiłem się o nią. Kilka dni sprawiło ze zbliżyłem się do niej. A później pojawił się Tom. Kiedy zobaczyłem jak rzuca się mu w ramiona i siada na jego kolanach poczułem ukłucie w rządku. Nie byłem zazdrosny! Nie wiem co to było! Po prostu... z całej siły przywaliłem pięścią w ścianę zostawiając na niej wgniecenie i ślady krwi.
-Chłopie nie szalej - powiedział spokojnie Tom.
-Ty chuju! To przez ciebie ona teraz tam leży! To twoja wina! Wiedziałeś ze nie jest z nią za dobrze! Nie moze się denerwować ani przemęczać! Ty dupku.
Ruszyłem w jego stronę. Lecz między mną a nim znikąd pojawił się Caleb. Wampirze tempo... Spojrzał na mnie znacząco.
- Ugh!!
Warknąłem i poszedłem w drugi koniec korytarza.