Po kilku godzinach w końcu przenieśli Liten z sali operacyjnej.
Siedziałem w sali razem z Tomem i Calebem czekając aż wybudzi się z narkozy. Martwiłem się o nią jak cholera. Wydawała się taka mocna a jednak taka krucha. Była intrygująca. Chciałbym wiedzieć o niej wszystko, a gdyby nie Caleb i Tom nie byłoby mi to dane.
-Jak to się stało że ona jest u ciebie i ci zaufała? - zapytał Tom stojąc przy oknie obserwując okolice. Wbiłem wzrok w jego plecy marszcząc brwi.
-Uratowałem ją przed wampirem, powiedziałem kilka ciekawostek, pomogłem, dałem schronienie. - urwałem na chwile. - a przede wszystkim byłem z nią stu procentowo szczery.
Tom spojrzał na mnie kątem oka i nic nie odpowiedział. A ja triumfalnie usiadłem wygodniej na krześle i uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem na Caleba. Był wykończony ciągłym używaniem perswazji. To nie jest typowy wampir i czasem o tym zapominam.~Liten~
Biegłam przez las, słysząc tylko stopy uderzające w podłoże. W prawej ręce miałam pistolet. Polowałam. Wszystkie zmysły miałam wyczulone, jak przy każdym polowaniu. Coś poruszyło się w krzakach przede mną. Zwolniłam i celowałam tam zbliżając się.
-Liten. Liten. Liten...
Usłyszałam szepty mówiące moje imię. Dochodziły z każdej strony. Zdezorientowana rozejrzałam się w koło.
-Liten to twoja wina. Moglibyśmy żyć. Moglibyśmy żyć. Moglibyśmy żyć. Moglibyśmy żyć.Szepty były coraz bardziej natarczywe. Wydawały się coraz bliżej i bliżej.
-MOGLIBYŚMY ŻYĆ!!
Otworzyłam oczy przerażona, mocno zaciągając się powietrzem.
~Andy~
-Caleb idź po lekarza! Jak się czujesz Liten? - spytałem z troską. A ona spojrzała na mnie wielkimi przerażonymi oczami i zacisnęła dłoń na mojej.
-Chyba lepiej. - wychrypiała. Odetchnąłem z lekka. Martwiłem się cholernie o nią. Jak o swoja rodzinę choć znamy się od niedawna.
- Proszę wyjść, muszę zbadać pacjentkę. - rozkazał lekarz, a my posłusznie wykonaliśmy polecenie.
Pół godziny później lekarz wyszedł i powiedział ze wszystko w normie ale musi odpoczywać.
Zdumiewające że Tom siedział cicho przez tyle czasu i nie zamienił z nami słowa.~Liten~
Siedziałam na łóżku i opierałam się o ścianę czekając na chłopaków.
-Co mi się stało? - zapytałam gdy wszyscy byli przy moim łóżku.
-Upadłaś w pokoju i rozcięłaś sobie głowę. - powiedział Tom ze skruchą. A ona nawet na niego nie spojrzała.
- Andy.. muszę stąd wyjść wiesz o tym. Nie mogę tu sobie spokojnie leżeć.
Czarno włosy tylko kiwnął głowa i złapał mnie za dłoń.
Nie miałam zamiaru mówić im o śnie. Sama go nie rozumiałam.
~~~
Kiedy w końcu dotarliśmy do domu po kilku godzinach męczenia się z wypisem na własne żądanie poczułam ulgę.
Teraz siedziałam w kuchni i piłam kawę. Naprzeciwko mnie siedział Tom po prawej stronie Andy a naprzeciwko niego Caleb. Jared patroluje okolice.
-A wiec słucham Tom. - przerwałam ciszę.
- Dziękuje, że zechciałaś mnie wysłuchać. - powiedział na wstępie. - tak naprawdę nie wiem od czego zacząć... - podrapał się po głowie i złapał głęboki wdech.
-Wiec tak.. odkąd dowiedziałam się ze istnieje coś takiego jak Riff, starałem się z całych sił was chronić oraz dowiedzieć się jak z tym walczyć. Do teraz nie udało mi się tego rozgryźć, a rozmawiałem z różnymi ludźmi. Nie mówiłem wam aby was nie stresować dodatkowo i nie narażać, bo wiem jaka jesteś Liten, jak ćma do światła byś poleciała.
-Wiesz, że może razem by się udało? Może byśmy byli tu teraz razem a ja nie czułabym tego okropnego poczucia winy mimo, że to wina Logana! - powiedziałam lekko podnosząc głos a Tom wyglądał na zdziwionego. No tak nie wiedział, że Linch to kłamliwy zdradziecki dupek! Opowiedziałam mu wszystko zaczynając od tego jak weszłam do domu, aż do odwiedzin Urruti tutaj i ostrzeżeniu.
-On ma racje. Dowiedziałem się tego jak wyszedłem ze szpitala i pojechałem do starych przyjaciół. - powiedział Tom ze smutkiem w głosie. Teraz wszyscy będą obchodzić się ze mną jak z jajkiem.
Nie ma mowy nie pozwolę na to! Stara Liten wraca do formy, gdy mój stan odrobinę się polepszy, koniec z uczuciami, koniec z błędami.
Teraz zaczyna się wojna pomiędzy mną, a cała chmarą istot nocy.