Nie miałam pojęcia kiedy skończyły mi się łzy. Kiedy już byłam zbyt zmęczona na to by siedzieć wstałam i wyciągnęłam torbe z szafy, a raczej już z regału. Drzwi były wyrwane. Zaczęłam pakować te ciuchy, które były całe. Nie było tego aż tak wiele. Położyłam torbę koło drzwi i wyjęłam plecak. Spakowałam bronie. Kołki, kusze, pistolety i naboje. Związałam włosy na czubku głowy i naładowałam dwa pistolety. Schowałam je za paskiem na plecach. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - zza drzwi wyłonił się Andy. Wyglądał na zmartwionego.
- Chciałem cię przeprosić. - spojrzałam na niego pytająco. - No bo byłem nie miły tam na dole... - urwał. - Płakałaś?
-Umm... nie. - wbiłam wzrok w podłogę i odwróciłam się.
-Liten... - podszedł, złapał mnie za ramie i chciał odwrócić mnie w swoją stronę. Wyrwałam się, odsunęłam się i spojrzałam na niego twardo.
- Nie dotykaj mnie! Nie masz takiego prawa. Nie znam cię i ci w sumie nie ufam...
- Tak? To czemu się spakowałaś? - pokazał palcem na torbę i plecak. Utworzyłam usta ale zaraz je zamknęłam. Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Spakowałam się w mechanicznie, nie myśląc o tym co robię.
- Tak myślałem. Będziemy czekać na dole. - powiedział oschle i wyszedł. Pierwszy raz zabrakło mi języka w gębie. Wyciągnęłam skórzaną kurtkę z wierzchu torby, chwyciłam bagaże i ruszyłam na dół ale nie do Andiego i Logana. Poszłam do Urruti. Zostawiłam rzeczy przed drzwiami i weszłam do pomieszczenia.
- Czym sobie zasłużyłem na tak częste odwiedziny? - zapytał niskim zachrypniętym głosem. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Teraz wyglądał na starszego, zmęczonego i bardzo zmartwionego.
- Dlaczego zostałeś tu jako ostatni?
- Szukałem ciebie Liten. - nie pokazałam po sobie jak jego słowa bardzo mnie zdziwiły.
- Po co? - kontynuowałam rozmowę.
Spojrzał gdzieś nad moją głową i się zamyślił. Podeszłam o krok bliżej.
- Odpowiadaj Michael.
- Liten.. tak bardzo podobne do Tristen.
- O czym ty pieprzysz?
- O twojej matce. - zatkało mnie.Ja nie znam swojej własnej matki a to bydle zna ? Musiałam jak najszybciej wyjść. Wchodząc do siłowni zderzyłam się z Loganem.
- Co jest? - zapytał. Kiwnęłam przecząco głową, złapałam torby i poszłam do salonu. Chwile po mnie wszedł Linch.
-Idziemy? - spytał. Andy tylko kiwnął głową.
Na podjeździe przed domem stało moje auto i Logana. Podeszłam do swojego i otworzyłam bagażnik wrzucając swoje rzeczy. Okrążyłam auto i chciałam wsiadać by go odpalić ale czarnowłosy przytrzymał ręką drzwi tak żebym ich nie otworzyła. Spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie powinnaś prowadzić w takim stanie.
- Za bardzo się martwisz.
Lekko go odepchnęłam, otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce kierowcy. Chwile potem Andy siedział koło mnie co mnie nieco zdziwiło, bo myślałam że pojedzie z Linchem. Rzuciłam jeszcze okiem na dom. Obejrzałam cały. Mam nadzieje że kiedyś... nie nie będę mogła! Nagle jedno okno przykuło moją uwagę. Było lekko uchylone. Długo się przyglądałam, gdy nagle firanka się poruszyła jak by ktoś odchodził od niej.
- Liten? - szturchnął mnie lekko Andy.
- hm? - przetarłam oczy. - tylko coś mi się zdawało.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu Andiego. Spojrzałam w lusterko wsteczne i zobaczyłam jadące za nami srebrne auto podobne do mojego.
Czułam się z tym wszystkim okropnie. Tak naprawdę mam ochotę położyć się w łóżku i z niego nie wychodzić.
****
Jechaliśmy teraz najciemniejszą ścieżką jaką znam. Miałam złe przeczucia dlatego wyjęłam pistolety zza paska i położyłam na kolanach. Andy spojrzał na mnie dziwnie ale też to zrobił nie wiem jak tam Linch. Poradzi sobie. Kiedyś nawet bym nie pomyślała że będę się o niego martwić.
Byliśmy mniej więcej w połowie drogi kiedy na ulice wyskoczył... wilk? Mocno przycisnęłam hamulec co było najgorszym błędem. Mogłam go przejechać.
- Kurwa! - krzyknęłam, waląc dłonią w kierownice. Andy wypuścił głośno powietrze z płuc i złapał za broń. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jak wielkich rozmiarów wilkołak idzie w naszą stronę. Na grzbiecie sierść miał rudą, a na brzuchu i na łapach( które były wielkości mojej twarzy ) białą. Zęby miał obnażone co sprawiało, że wyglądał jeszcze groźniej. Nagle usłyszałam dźwięk odpalanego silnika. Spojrzałam szybko w lusterko. Logan właśnie zamierzał odjechać! Wcisnął z całej siły gaz i minął szybko nas i rudego.
- Skurwysyn - powiedział pod nosem Andy. Złapałam za bronie i wysiadłam z samochodu. Wilk zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Czego chcesz do cholery? Wiem, że rozumiesz - powiedziałam celując w niego obydwoma pistoletami. Wilkołak tylko kłapnął pyskiem.
Kątem oka zauważyłam Andiego robiącego dokładnie to samo.
- Nie masz szans wilczku. - stwierdził czarnowłosy. Wilk spojrzał na nas i schował zęby. Zawarczał jeszcze głośno i usiadł. Zdziwiło mnie lekko jego zachowanie. Po prostu siedział i się patrzył się na nas. Nie traciłam czujności. Raz to zrobiłam i prawie zginęłam.
-Zmień się.! - rozkazałam. Wilk lekko zawarczał pokazując znów zęby. Andy odbezpieczył broń co nie uszło uwadze wilka.
Po chwili usłyszeliśmy dźwięk łamanych kości co nie było przyjemne ani dla nas ani dla psa. Po kilku minutach stał przed nami dobrze zbudowany blondyn. Całkiem nagi. Moją uwagę przykuła ogromna blizna biegnąca od lewego ramienia do prawego biodra nieco zakręcająca na pośladek, grubości pięciu centymetrów. Andy schował jedną broń.
-Jared? Co ty odpierdalasz ? - krzyknął.
- Zaraz zaraz. Znasz go ? - zapytałam nieco zmieszana ale on nie zwrócił nawet na mnie uwagi. Poszedł do obnażonego chłopaka i walnął mu z otwartej dłoni w głowę.
- Dlaczego wyskakujesz mi na drogę ? Mogłem cię zastrzelić albo co gorsza ona...
-Wiem. Ale... - spojrzał w niebo. - długo nie wytrzyma bez zmiany z powrotem zwłaszcza teraz.
- O czym ty mówisz ? - zapytałam głośno. Nadal celując w niego bronią.
-O moim wewnętrznym wilku. Jeju, taka znana Łowczyni Liten Trist nie wie ? - uśmiechnął się sarkastycznie. Już działał mi na nerwy.
-Kundlu uważaj na słowa. Nadal mam cię na muszce. A może odstrzelę ci coś innego? - powiedziałam zniżając pistolet w okolice jego krocza. - Będziesz wykastrowanym pieskiem.
Teraz to ja się uśmiechałam , a on zbladł patrząc przerażonymi oczami na Andiego.
-Uspokójcie się. - powiedział drapiąc się w kark. - Liten to jest Jared. Mój przyjaciel. Uratował mnie przed Maganą.
-Nie wspominałeś, że w tej historii były psy. - powiedziałam patrząc złośliwie na chłopaka obok.
-Bo wiedziałem jak byś zareagowała.
-Ja ich zabijam, a to jest twój przyjaciel. W każdej chwili mogłam strzelić ! - krzyknęłam a w tej samej chwili dobiegł mnie krzyk Jareda. Nie był to krzyk złości jak mój tylko bólu. Widziałam jego twarz jak wykrzywia się w grymas a oczy zachodzą mgłą. Chłopak opadł na ziemie i zaczął się wić jak wąż.
- Stary, wiem co się teraz stanie. Musimy uciekać - ostatnie zdanie powiedział do mnie.
-Tylko szybko! - krzyknął Jared. Szybko wskoczyliśmy do auta i ruszyłam niczym rajdówka.
Wjeżdżając w zakręt o mały włos nie wjechałabym w drzewo.
-Niezłych przyjaciół sobie wybierasz, Andy.