- Zjedz coś, Merlinie - namawiał cierpliwie Gajusz.
- Za chwilę - odrzekł czarnowłosy chłopak.
- Merlinie! Ta twoja chwila, trwa już od godziny! Na miłość boską, jedz! - zdenerwował się Gajusz, lecz zaraz potem łagodnie dodał - Myślisz o Entachi? O swoim śnie? Uwierz, na razie nie musisz się tym zamartwiać.
- Boję się tego - szepnął tylko Merlin.
Nastała cisza.
- Więc... Proszę Cię zjedz zupę, ja muszę iść do chorych - przerwał milczenie Gajusz, po czym wyszedł.
Merlin został sam.
Chłopiec westchnął. Nic nie mógł poradzić, że przed oczami wciąż miał okropne stwory, z czeluści piekieł. Odkąd przyśniły mu się kilka dni temu, czuł nieuzasadniony strach. Persivalowi najwyraźniej to pasowało i straszył Merlina przy każdej okazji.
Gdy zmartwiona Ginevra pytała go, czy coś się stało, odpowiadał że nic ważnego. Nie chciał martwić przyjaciółki. I tak miała wystarczająco dużo innych spraw na głowie. Odkąd Artur umarł, ona stała się głową państwa. Królową. Oprócz Merlina, to ona bardzo źle przeżyła śmierć Artura. W zasadzie Merlin myślał, że tylko obowiązek wobec poddanych i kraju trzyma ją przy życiu. Próbował podnosić Gwen na duchu na wszystkie sposoby, lecz nic nie potrafiło jej rozweselić. Artur był dla niej całym światem. Nic nie potrafiło jej go zastąpić. Nic nie potrafiło sprawić, aby Ginevra Pendragon znów była szczęśliwa.
Merlin wstał od stołu, zostawiając niedojedzoną zupę.
,,Gajusz się zezłości. Trudno. Zjem później'', pomyślał Merlin, wychodząc z pokoju.
Idąc krętymi korytarzami Camelotu, Merlin natrafił na Leona.
- Witaj Leonie - rzekł czarodziej.
- Witaj Merlinie. Słuchaj, mógłbyś coś dla mnie zrobić? -spytał radosnym tonem rycerz.
- No, pewnie. O co chodzi?
- Królowa chciałaby wyruszyć w podróż, nad grób swego ojca. Ja niestety nie mogę jechać. Mam prośbę. Czy mógłbyś znaleźć kogoś w moim zastępstwie? Ja nie zdążę powiedzieć królowej, za chwile wyjeżdżam z Camelotu - odparł podekscytowany Leon.
Merlin pomyślał, że dawno nie widział kogoś tak radosnego.
- Oczywiście, znajdę kogoś. Mam tylko jedno pytanie. Coś się stało? - powiedział Merlin, patrząc badawczo na Leona.
- Tak! Żenię się! - wykrzyknął szczęśliwy rycerz, po czym szybko pożegnał się z Merlinem.
Z okna zamku chłopak widział Leona, odjeżdżającego pospiesznie na koniu.
Szczęściarz.
***********
- Do zobaczenie Gwen. Bądź ostrożna - pożegnał przyjaciółkę Merlin.Eskorta sześciu rycerzy z Gwen pośrodku, wyjechała z dziedzińca zamkowego prosto do lasu. Merlin obserwował ich, aż nie zniknęli mu z pola widzenia.
Nie wiedział czemu, ale miał złe przeczucia. Intuicja mu podpowiadała, że powinien za nimi pojechać. Ale rozum mówił, że to głupie. Na co się przyda mały Merlin, gdy Gwen strzeże 6 rycerzy Camelotu? Nie mówiąc o tym, że dwóch z nich jest czarodziejami.
,,Na nic się jej nie przydasz. Będziesz tylko zawadzać. Z nimi jest bezpieczna'', pomyślał sobie, lecz nie dodało mu to otuchy.
Merlin bał się o przyjaciół. Często śmiano się z niego, że jest niczym jakaś niańka dla swoich bliskich. Ale Merlin nie słuchał. Po stracie Artura, bał się. Taki już był.
,,Nic jej nie będzie'' ,pomyślał.
Pomyślał jeszcze, że trzeba coś zjeść.

CZYTASZ
Przygody Merlina : Oszukać Przeznaczenie
FantasyMinęły dwa lata, od śmierci Artura. Ginevra sprawiedliwie rządzi Camelotem, wreszcie nastał wyczekiwany pokój. Magia nareszcie została zaakceptowana. Wydaje się że wszystko układa się dobrze i nikt nie spodziewa się najgorszego. Jednak nadchodzi nie...