Jeżeli Gajusz był w szoku widząc Artura, to Merlin był wprost...zdruzgotany. Gdy zobaczył przyjaciela, nie mógł powstrzymać łez.
Reakcja Artura była troszkę bardziej, jakby to ująć...chłodna, ale w końcu był duchem, nie można było od niego za wiele oczekiwać, jeśli chodzi o uczucia.
Gdy emocje opadły, Reina podeszła do Artura.
- Witaj Arturze Pendragonie. Ciesze się, że mogę cię poznać.
Przez chwile Pendragon i bogini mierzyli się wzrokiem.
- Ja również...się ciesze- rzekł powoli Artur, po czym dodał - Czy my się już kiedyś przypadkiem nie widzieliśmy?
Reina zaśmiała się.
- Być może. Lecz nie w tym świecie. I nie za Twojego życia.
- Czy nie powinienem tego pamiętać? - spytał Artur, patrząc badawczo na dziewczynę.
- Nie mógłbyś tego pamiętać - odrzekła Reina, po chwili zastanowienia.
- Jednak... - zaczął król.
- Chciałbyś wiedzieć? Chciałbyś wiedzieć, w jakich okolicznościach się spotkaliśmy? - odgadła Reina.
- Tak - przyznał Artur.
- Zaraz po Twojej śmierci, gdy Twoja dusza miała ulecieć do Krainy Zmarłych, rzuciłam na nią czar. Odtąd zawsze będziesz powracać, gdy królestwo będzie cię potrzebować. W pewien sposób...oszukałam przeznaczenie. Bo mimo swojej śmierci, czuwasz nad królestwem.
Artur wydawał się zaskoczony. Ale nie zły.
- Jednak to, że tu jesteś... To nie jest do końca moja zasługa. Zaklęcie nie udałoby się ,gdybyś tego nie chciał. A Twoja dusza pragnęła chronić to królestwo - odparła Reina, a po chwili dodała - Być może wtedy Twoja dusza mnie ujrzała.
Artur ciągle milczał. I ta cisza stawała się nie do zniesienia.
- Arturze - zaczęła bogini.
- Nic nie mów. Nie mam Ci za złe, tego co zrobiłaś. Cieszę się z tego, że mogę chronić moje królestwo. Dziękuję Reino. Jednak teraz, muszę wracać do Krainy Zmarłych - mówił Artur, a z każdym słowem jego ''ciało'' bladło, aż w końcu znikło całkowicie.
- Reino? Co się stało? Gdzie Artur? - spytał Merlin, rozglądając się ze zdziwieniem po Sali Tronowej.
- Odszedł tam skąd przyszedł. Ale wróci, gdy nadejdzie czas -odparła mu Reina. Wydawała się dziwnie poruszona.
Na te słowa, Merlin nie poczuł się smutny ani zrozpaczony. Bo tym razem, w jego sercu gościła nadzieja.
- Rozumiem - powiedział tylko.
- Ja też muszę odejść - rzekła Reina. Blask otaczający ją, stał się jaśniejszy.
- Ale wrócisz?! - krzyknął Merlin, którego światło emanujące od dziewczyny zaczęło oślepiać.
- Gdy nadejdzie czas - odparła dziewczyna. Potem światło zgasło, a w komnacie został już tylko Merlin i Gajusz.
Melin stał tyłem do Gajusza. Nie płakał. Nie był smutny. W jego sercu gościła nadzieja i determinacja.
- No Gajuszu. Pora odbudować Camelot!

CZYTASZ
Przygody Merlina : Oszukać Przeznaczenie
FantasyMinęły dwa lata, od śmierci Artura. Ginevra sprawiedliwie rządzi Camelotem, wreszcie nastał wyczekiwany pokój. Magia nareszcie została zaakceptowana. Wydaje się że wszystko układa się dobrze i nikt nie spodziewa się najgorszego. Jednak nadchodzi nie...