4. Tylko mnie przytul, Księżniczko

1.1K 95 107
                                    

To na pewno nie był dobry pomysł.

Początkowo wcale się nie martwiła. Poświęciła tę chwilę prywatności na sporządzenie notatek dotyczących tego, co wiadomo było o zaklęciu. Nie było to żmudne zajęcie, bo wiedzieli tyle co nic. Zapisała tylko trzy ogólnikowe zdania.

Później stwierdziła, że odrobi lekcje. Czas minął jej niesamowicie szybko i gdy skończyła nierówną walkę z francuskim, matematyką i resztą, z przerażeniem odkryła że minęły już dwie godziny. A Czarnego Kota nie było. Nawet Kwami nigdzie nie widziała.

-Plagg? Tikki?-zawołała, rozglądając się po pokoju. Po pełnej napięcia chwili ciszy stworki wyleciały z tylko im wiadomego miejsca. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.

-Widzieliście Czarnego Kota?- Zapytała z nadzieją w głosie. Kwami pokręciły głowami. Marinette czuła powoli zalewającą ją falę delikatnej paniki.

-Co jak mu się coś stało? Porwał go Władca Ciem? Albo potrąciło auto?

-Mar...

- Albo porwała go któraś z tych stukniętych babek z kotami, które biorą do siebie każdego kota z ulicy? A może się zgubił?

-i...

-A może zabrał go koci gang? Albo założył koci gang??? A co jak pogryzł go pies??? I złamał łapę? Albo wszystkie łapy na raz? I ogon? I gdzieś leży i błaga o pomoc?

-nette!!

-A jeśli wpadł do Sekwany? Nie wiem czy potrafi pływać. Nic nie wiem, nie powinnam go wypuszczać, jak coś mu się stało to na pewno moja wina.

-Mari!

-A jak wpadł do kominka i jakiś Paryżanin go przypiekł?? Lub co jak wsiadł do pociągu bylejakiego i właśnie jest w drodze gdzieś nie wiadomo gdzie??

-Marinette!

-A może zaatakowały go myszy? Tak w ramach zemsty za setki lat prześladowań? Albo utknął na drzewie w parku i nie ma nikogo kto by go ściągnął, więc siedzi tam i miałczy o pomoc??

-MARINETTE!

-Albo Pan Ramier przerzucił się z gołębi na koty i został zaakumatyzowany, i teraz fruwa na Czarnym Kocie po Paryżu i atakuje mieszkańców?

Tikki próbowała do niej dotrzeć, ale ona pozostawała głucha na nawoływania Kwami, wymyślając coraz to gorsze wypadki jakie mogły spotkać jej przyjaciela.

Plagg popatrzył na nie, westchnął i zniknął w ścianie. Chwilę później wrócił, trzymając szklankę wody, i bezceremonialnie wylał ją na głowę dziewczyny. Ta, zszokowana, zachłysnęła się powietrzem i natychmiast zamilkła.

-Tak to się robi. -Kwami wyszczerzyło ostre ząbki. Czerwony stworek przewrócił oczyma. Cały Plagg. Zadziwiająco pomocny w swój oryginalny sposób.

-Uspokój się. Paniką nic nie załatwisz.

-Przepraszam was.- zarumieniła się nastolatka, gdy już doszła do siebie.

-Lepiej pójdę go poszukać. Tikki, kropkuj!- krzyknęła i nie czekając na reakcję jej towarzyszy, przemieniła się.

-Hej, a ja?- mruknął Plagg. Nikomu by się nie przyznał, ale brakowało mu jego blondaska. Może i był głupi, ślepy i głuchy, ale był jego właścicielem i przywiązał się do niego.
Biedronka spojrzała na niego czule. Teraz, z połączonymi zmysłami Tikki, czuła że kwami kota po prostu martwi się o właściciela i za nim tęskni.

-Zostaniesz tu, dobrze? W razie gdyby wrócił sam.

-Ale ja jestem głodny, nie mogę w takim stanie nic pilnować! Co jakbym zemdlał z głodu akurat wtedy gdy ten głupek wróci? -dziewczyna przewróciła oczami na te jego zawodzenie. Mały szantażysta.

Czarny Kot [Miraculous] [Marichat]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz