Dziewczyna powoli otworzyła oczy. Obraz wciąż był mglisty, zamrugała więc kilka razy, aż nabrał ostrości. Szybko tego pożałowała, bo światło ze świetlika na suficie spowodowało u niej niemal odruchy wymiotne. Znajdowała się w swoim własnym łóżku i wyglądało na to, że była sama w pokoju. Uznała te odkrycie za wystarczające na tę chwilę i przymknęła powieki. Głowa tępo pulsowała jej bólem, w gardle czuła palącą suchość, a ciało wydawało się ciężkie i poobijane. Nie potrafiła sobie przypomnieć czemu zawdzięcza taki stan, ostatnie godziny wydawały jej się zlewać w jedną wielką czarną dziurę. Miała ochotę zasnąć i nie budzić się przez kilka dni.
-Nie mów, że będziesz się mazał. Naważyłeś sobie piwa to je teraz wypij. Nie myśl, że będę cię pocieszał, zasłużyłeś sobie.- ten skrzekliwy głosik poznałaby wszędzie, nawet na łożu śmierci. Zwłaszcza, gdy z każdym słowem wwiercał jej się boleśnie w czaszkę.
-Plagg! Jak możesz! Zapomniałeś już co dla niej zrobił?!- wyższy głos, zdecydowanie oburzony. Tikki.
-A zapomniałaś już, że to wszystko by się nie wydarzyło gdyby nie on?- odgryzło się stworzonko.
Gdzie oni wszyscy są? O kim oni mówią? Nikogo nie widziała w pokoju. A może po prostu nie zauważyła? Walcząc sama ze sobą, ponownie otworzyła ciężkie powieki. Każdy ruch głową powodował łupnięcie bólu, ale zignorowała go i rozejrzała się dokładniej dookoła. Nie wydawało jej się, pomieszczenie było zupełnie puste. Powstrzymując mdłości, podniosła się powoli do siadu. Na półeczce nad łóżkiem zauważyła kubek z wodą, po który natychmiast sięgnęła i wypiła jednym haustem. Płyn zbawiennie nawilżył gardło i ukoił pragnienie, powodując, że poczuła się odrobinę lepiej. Odstawiła naczynie z powrotem i wtedy ją olśniło- skoro nie ma ich tutaj, a doskonale słyszy rozmowę, to muszą być na balkonie. Kończyny drżały jej niemiłosiernie, gdy wstała i podciągnęła się do góry. Mięśnie protestowały i paliły, jakby miała potężne zakwasy.
Niezdarnie wyprostowała się i skierowała wzrok ku barierkom. Nie myliła się. Właśnie tu był Plag, Tikki, i... Zmarszczyła brwi, widząc znajomą blond sylwetkę. Chłopak stał do niej tyłem, ale nie pomyliłaby go z nikim innym.
-Adrien?- mruknęła. Nastolatek odwrócił się do niej i jedno spojrzenie na jego twarz sprawiło, że jej głowa wybuchła wspomnieniami.
Właśnie, że pomyliłaby go z kimś innym. Zrobiła to.
"Spokojnie, Księżniczko."
"Czy wybrałabyś się dziś ze mną na lody u Andre?"
"Pocałunku, Księżniczko."
"Aż tak ci się podobał ten pocałunek?
"Poczekaj, ty mała niezdaro."
"Chciałbym, żebyś została moją dziewczyną."
"Byłaś kiedyś na wagarach?"
"Moja mała Marinette pokazuje pazurki"
"No chodź, przytul się"
"Jesteś żałosna."
"Chciałem się zabawić przed wyjazdem."
"Nie zamierzam marnować życia na takie idiotki jak ty."
"Jestem Felix. Felix Graham de Vanily."
Wszystkie jego słowa wypalały się w jej duszy, a świadomość, że nie były wypowiedziane przez Adriena, zmieniały dobre wspomnienia w złe, a te złe w palącą nienawiść.
To nie Agreste. To jego kuzyn.
Oszust.
Kłamca.
CZYTASZ
Czarny Kot [Miraculous] [Marichat]
FanfictionCo, gdyby po pewnej walce Czarny Kot naprawdę stałby się czarnym kotem? A Marinette musiałaby ryzykować wszystko żeby go uratować i przywrócić jego życie do porządku? Więcej nie zdradzę, zapraszam do czytania. 1 miejsce! #marichat 09.06.2021 3 miej...