Marinette padła na łóżko, zatapiając twarz w poduszkach i głośno wzdychając. Oprócz radości czuła przerażenie, powoli przejmujące nad nią kontrolę. Nigdy tak naprawdę nie spodziewała się takiego rozwoju wydarzeń. Z wypiekami na twarzy przypominała sobie każdy szczegół tego krótkiego pocałunku. Nie miała pojęcia jak się zachować na randce z chłopakiem, do którego wzdychała tyle czasu. Rozważanie co robić, jak się ubrać, i czy to na pewno dobry pomysł zajęły cały jej umysł, nie zwracała więc uwagi ani na kwami, ani na kota.
Zwierzak, zapomniany, wyszedł z plecaka, rozciągnął się i wskoczył na kołdrę, siadając koło dziewczyny. Próbował trącać ją łapą, ale nie reagowała. Fuczał, prychał, nic. Było mu przykro. Co z tego, że kochała Adriena na zabój, jeśli Czarnego Kota miała za nic i po prostu o nim zapomniała? Spuścił uszy i zwinął się w kłębek.-Mari, uważam że nie powinnaś iść. -odezwało się czerwone stworzonko, siadając w ulubionym miejscu. Dopiero słysząc te słowa niebieskooka wróciła do rzeczywistości, siadając po turecku.
-Dlaczego? -jej wzrok padł na dachowca, który, obrażony, udawał że śpi.
-Oh, no tak. -posmutniała. Nie trwało to jednak długo, bo już chwilę później znowu się uśmiechała. -Przecież to będzie tylko krótki wypad. Zaraz po nim wrócę do naszej zagadki. Marzyłam o tym tyle czasu! Ty wiesz o tym najbardziej.- spróbowała pogłaskać kota, ale on się odsunął.
-Kotku... Wiem, że cię to boli. Nie robię tego na złość, po prostu nie chcę stracić okazji...Kocham go.- westchnęła, ponownie wyciągając w jego stronę rękę. Wciąż nic, oddalił się jeszcze bardziej.
-Nie kochasz go, złotko.- prychnęło czarne kwami, siadając obok Tikki i w komiczny sposób zaplątując sobie łapki na klatce piersiowej.
-Plagg, ja jestem pewna uczuć co do niego. Rozumiem że chcesz wesprzeć Chata, ale to nic nie da. Próbowałam je wyprzeć przez naprawdę spory okres czasu. Nie da się.- dziewczyna przytuliła się do poduszki.
-A ja naprawdę nie chcę stracić tej szansy...Nie zrozumiesz jak bolało mnie, gdy był z Kagami...-szepnęła, ale materiał tłumił jej słowa i nikt w pokoju tego nie usłyszał.
-A ja jestem pewny że go nie kochasz! Otwórz oczy, Marinette! Nigdy nie przypuszczałem, że to powiem, ale w tej chwili jesteś bardziej ślepa niż A...bŁEE.- Rozemocjonowało się stworzonko, krztusząc się, gdy tylko spróbowało wymówić imię właściciela. Nastolatka nigdy nie widziała tak wściekłego kwami.
-Niby dlaczego tak twierdzisz?- fuknęła, czując narastającą irytację. Cała radość gdzieś z niej uleciała.
-No nie wiem, wszystko ci w nim pasuje? TO NIE ON! Od kiedy on się tak zachowuje? To ciapa. W życiu nie poprosiłby cię w szkole o pocałunek! Najwyżej nazwałby cię tylko przyjaciółką!- wrzasnął, dopiero po czasie uświadamiając sobie, że przesadził. Oczy dziewczyny najpierw się zaszkliły, a później popłynął z nich strumień łez.
-Skąd wiesz?-wyszeptała, zbita z tropu. Doszła jednak do tego, że wywnioskował to z krótkiej opowieści o Adrienie, gdy wprowadziła ich do swojego pokoju.
-Jak mogłeś?- powiedziała głośniej, zrywając się z miejsca. W pośpiechu, płacząc, narzuciła na siebie sweter i wrzuciła telefon do torebki.
-To się przekonamy czy wciąż jestem tylko przyjaciółką.- nieznacznie podniosła głos i wybiegła, trzaskając klapą.
-Przesadziłem, prawda?- Westchnął Plagg, na co Tikki bez słowa walnęła go w czoło.
-Wiedziałem. Nie umiem w uczuciowe sprawy. Beznadzieja. Odechciało mi się sera.- kotopodobnemu aż oklapły uszka.
-Dlaczego nie dałeś mi nic powiedzieć? Wytłumaczyłabym jej na spokojnie, przecież ja mogę powiedzieć jego imię!- czerwone kwami jeszcze raz pacnęło stworka łapką, mocniej.
-Teraz poszła na spotkanie z tym chłopakiem, zupełnie sama! Co jak jej coś zrobi? Albo pojawi się gdzieś złoczyńca? Nie mamy zielonego pojęcia gdzie jej szukać!
-Przepraszam, ale to mój język miłości. Tak robię, gdy się o kogoś martwię.- burknął stworek.
-Ale Marinette nie jest głupia, poradzi sobie. W końcu tyle razy uratowała Paryż, co nie?-dodał.
-Jeśli chodzi o Adriena, to jest głupia. Głupia, ślepa, głucha i opóźniona w rozwoju.- jęknęła załamana Tikki.
Czarny Kot, znowu zepchnięty na boczny tor i zapomniany, wyskoczył na balkon. Bez możliwości powiedzenia czegokolwiek nawet jego przyjaciel o nim zapominał. Jego słowa były bolesne, ale bardziej zranił go widok łez Marinette. Łez, które popłynęły przez jego zachowanie. Zachowanie, którego być może już nigdy nie będzie miał okazji naprawić, jeśli utknie w tym ciele. Postanowił dla bezpieczeństwa dziewczyny ją śledzić. Może i nie był w stanie zrobić wiele, ale przynajmniej miał pazury.
***
-No co jest, księżniczko?- usłyszała jego głos w telefonie i odetchnęła.
-Adrien, możemy spotkać się trochę wcześniej? Tak jakby już?- bardzo starała się, by głos jej się nie łamał. W odpowiedzi chłopak się roześmiał.
-Już się stęskniłaś? Aż tak ci się spodobał ten pocałunek?- wymruczał, przez co na jej policzki wypłynął rumieniec i poczuła przyjemne ciepło. Może i Agreste zazwyczaj się tak nie zachowywał, ale była to przyjemna odmiana.
-Mhm. -wydusiła z siebie, zawstydzona.
-To gdzie mam przyjść?
-Nigdzie. Będę pod twoim domem za jakieś dziesięć minut. -powiedziała, modląc się, by nie zabrzmieć desperacko.
-Faktycznie musiał ci się bardzo podobać.- oczami wyobraźni widziała jego uśmieszek. -Nie ma sprawy. Do zobaczenia, królewno.- i się rozłączył.
Dziewczyna westchnęła, ściągając gumki i rozpuszczając włosy. Postąpiła bardzo pochopnie i nie była pewna, czy słusznie. W końcu nawet nie wzięła ze sobą kwami, przez co nie będzie mogła się przemienić. Z drugiej strony, chociaż raz chciała postawić swoje dobro na pierwszym miejscu. Tylko dlaczego tak bardzo rozwścieczyła tym Plagga? I czy złamała serce Czarnemu Kotu?
Rozmyślając, dotarła pod bramę posiadłości Agrestów. Postanowiła nie dzwonić domofonem, skoro blondyn i tak wiedział że za niedługo przyjdzie. Poczuła jednak że ktoś ją obserwuje, i nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie. Zerknęła w stronę okien i zauważyła w jednym z nich ruch. Męska, wysoka sylwetka. Pan Agreste?
-Nie czekałaś długo?- drgnęła, słysząc głos chłopaka. Spojrzała się na niego i jej twarz rozpromienił uśmiech, a w brzuchu na nowo zatańczyły motylki. Zanim cokolwiek odpowiedziała, blondyn wyciągnął do niej rękę, w której trzymał kwiatka.
-Dla ciebie.- powiedział to dość sztywno, ale i tak wyglądał uroczo.
-Narcyz? Dziwny kwiatek do dawania dziewczynie.- Ciemnowłosa uniosła brew, jednak jej serce radośnie zatrzepotało w piersi.
-Mój ulubiony.- Adrien wzruszył ramionami. -Nie podoba się?
-Nie! Znaczy tak! Mam na myśli, że mi się podoba.- zarumieniła się Marinette, z zażenowaniem walcząc z plączącym językiem.
-Cieszę się. To idziemy do Andre. (NIE AURORE, SARA.)- bez pytania, stanowczo chwycił ją pod ramię. Znowu poczuła intensywny zapach wanilii, od którego kręciło jej się w głowie. Nie spodobała jej się gwałtowność tego ruchu, ale nie zareagowała. Zawstydzona i zauroczona, dziewczyna nie pisnęła ani słowa, grzecznie pozwalając mu się prowadzić.
***
Hej hej, ja tylko szybciutko, bo lecę drugi rozdział kończyć, dodam go za chwilkę.
I jak odczucia? Polecam przeczytać znaczenie kwiatu narcyz. Chciałam znaleźć takie znaczące fałszywe zamiary, ale cholibka, nie ma takich. Według googla Narcyz to kwiat oznaczający brak serca, samolubność, fałsz. Każdy szczegół dopracowany, sie wie.
TIKKI W TYM OPOWIADANIU WYBRAŁA BRUTALNOŚĆ, WIEM. XD
Jak się podoba? Czego się spodziewacie?
Zachęcam do gwiazdkowania i komentarzy, uwielbiam je.
Lecę!
CZYTASZ
Czarny Kot [Miraculous] [Marichat]
FanfictionCo, gdyby po pewnej walce Czarny Kot naprawdę stałby się czarnym kotem? A Marinette musiałaby ryzykować wszystko żeby go uratować i przywrócić jego życie do porządku? Więcej nie zdradzę, zapraszam do czytania. 1 miejsce! #marichat 09.06.2021 3 miej...