7. Duszki i Potworki

775 54 9
                                    

Nastał 31 października. Każdy uczeń nie mógł się doczekać tego dnia. A w szczególności pierwszoroczni, którzy słyszeli jedynie informacje od starszych uczniów jak wystawne są uczty świąteczne. A teraz mogli sami zobaczyć jak wielkie zmiany zaszły w Wielkiej Sali.

Tysiące latających świec zamieniło się w dyniowe latarnie, które dawały tak samo dużo światła i halloweenowego nastroju. Na sklepieniu przypominającym bezchmurne niebo widać było zwisające nietoperze. Można by porównać ich ilość do ilości lewitujących dyń. Dodatkowe nietoperze latały w te i we wte zamieniając się co jakiś czas z odpoczywającymi na sklepieniu stworzeniami.

- Wow...- mówiła większość pierwszorocznych wchodząc do sali.

Ron, Hermiona i Harry jak zawsze nierozłączni weszli do sali żywo rozmawiając. W każdym razie Ron i Hermiona znaleźli sobie odpowiedni temat do rozmowy. Harry szedł razem z nimi niewiele mówiąc. Widać było, że chłopak błądził w swoich myślach. Nawet nie zauważył zmian w Wielkiej Sali, bo był zbyt skupiony na obserwowaniu swoich nóg.

Gdy tylko doszli do stołu Gryfindoru Ron skierował się w stronę swoich braci. Hermiona poszła w jego ślady, lecz Harry nie miał ochoty na rozmowy, nie chciał niczego. Gdyby mógł to nawet by pewnie nie przyszedł. Harry patrząc na swoich przyjaciół zrozumiał, że towarzystwo nie jest mu potrzebne. Tylko zniszczyłby atmosferę. Usiadł przy końcu stołu, który był opustoszały dla wszystkich odludków.

Zatopiony w myślach Harry oczekiwał na wszystkich, żeby dyrektor mógł rozpocząć ucztę. Po chwili wszyscy uczniowie już byli, lecz mimo to niewiele osób siedziało w jego pobliżu. Stół był tak duży, że cały Gryfindor nie był w stanie go zapełnić.

Wszystko było bardzo podobnie do uczty rozpoczynającej rok szkolny. Dyrektor rozpoczął swoją mowę. Harry nie słuchał jej. Rozejrzał się po uczniach. Wszędzie widać było radość i zdziwienie. Gdy się przyjrzał nawet zobaczył jedną dziewczynę z Ravenclaw kurczącą się patrząc w górę na chmarę nietoperzy. Na tę myśl Harry zachichotał.

- Witam, Panie Potter - usłyszał męski głos Harry.

- Sir Nicholas. Miło Cię widzieć - odpowiedział Harry z uśmiechem do bladego ducha, który usiadł naprzeciwko.

- Wspaniała uczta nieprawdaż? - zaczął rozmowę Prawie Bezgłowy Nick pokazując na dziesiątki słodyczy i deserów leżących przed uczniami.

- Tak... - odparł smutno Harry.

- Co się stało chłopcze? Czemu jesteś smutny? - zapytał z lekkim zmartwieniem w głosie były rycerz.

- Bo... Moi rodzice zginęli tego dnia - odpowiedział chłopak.

- To okropne, ale nie powinieneś się tym zajmować. Odeszli i tego nie odwrócisz. Nie pozwól, żeby sprawy zmarłych, te do których nie możesz się już mieszać, rujnowały Ci życie. Jeśli będziesz o tym tak myśleć to stracisz bardzo wiele czasu. A nie możesz go z powrotem zdobyć. Czerp z życia co się da. Idź do swoich przyjaciół. Spędź czas z żywymi zamiast myśleć nad tym co stracone - rozgadał się z uśmiechem sir Nicholas.

Harry patrzył na niego smutnym wzrokiem. Nagle poczuł coś szarpiącego go za szatę pod stołem.

- Jak widać mamy nowego towarzysza do rozmowy - zaśmiał się duch.

Harry spojrzał pod stół i zobaczył swojego Gryfa. Risu trzymał go za szatę dziobem i mocno ciągnął ledwo stojąc na nogach.

- Czy mi się wydaje, czy urosłeś? - odpowiedział Harry.

- Nie będę już wam przeszkadzał, wspaniałej uczty! - pożegnał się Nick.

Oczy zwierzęcia od razu skupiły się na oczach chłopca. Stworzenie puściło szatę i oparło się przednimi nogami o nogę Harrego.

Hogwardzki żartowniśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz