Wszyscy pierwszoroczni stali nad swoimi miotłami. Wyczekiwali spóźnionej nauczycielki latania. Utworzono dwa rzędy. Jeden składał się z uczniów domu lwa, drugi węża. Jednak wszyscy widzieli niespodziewane, puste miejsca Dracona Malfoya i jego pachołków. Oczywiście nasza trójka bohaterów wiedziała co się stało i jedynie stali z uśmiechami, gdy przyszła krótkowłosa i jastrzębiooka nauczycielka, która szybko powiedziała krótkie "dzień dobry".
- Jak widać już na pierwszej lekcji mamy spóźnialskich... Zaczynamy bez nich. Na co czekacie? Stańcie obok swoich mioteł. Nie ociągać się! Teraz wyciągnijcie prawą rękę nad miotłę i powiedzcie "do mnie!" - krótko wytłumaczyła nauczycielka.
Od razu wszyscy na raz krzyknęli wspomniane słowa. Tylko nieliczne miotły, w tym Harrego, wzniosły się do rąk właścicieli. Liczniejsza była grupa osób, których miotły przekręciły się kilkakrotnie na trawie, ale nie chciały trafić do rąk uczniów. Miotły trzeciej grupy uczniów nie drgnęły nawet o cal.
Później Pani Hooch, szarowłosa nauczycielka, pokazała pierwszorocznym w jaki sposób dosiąść miotły, następnie sprawdzając uchwyty i poprawiając pozycję po kolei u każdego ucznia.
- Przepraszamy za spóźnienie - wszyscy usłyszeli zdyszane słowa Draco, który przybiegł razem ze swoją obstawą.
Ślizgon od razu skierował nienawistny wzrok na Harrego.
- Panie Malfoy. Pana dom właśnie stracił 10 punktów. Proszę zająć swoje miejsca i zapytać się kolegów co robić, nie zamierzam się powtarzać
- Uwaga! Kiedy zagwiżdżę odepchnijcie się od ziemi! Utrzymujcie miotły w równowadze, a po wzniesieniu się na kilka stóp lądujcie wychylając się lekko do przodu. Na mój gwizdek... trzy... dwa... - zaczęła nauczycielka gdy wszyscy byli gotowi.
Zanim zabrzmiało "jeden" Neville będąc zbyt przestraszony lotem nie mając kontroli nad miotłą wzleciał pionowo do góry na kilka stóp.
- Wracaj! - krzyknęła do chłopaka Pani Hooch, lecz Neville nie miał kontroli.
Gdy z zadziwiającą szybkością chłopak wznosił się prawie wszyscy ślizgoni śmiali się na cały głos jak zwykle ciesząc się niedolą gryfonów, których twarze wykrzywiały zmartwione grymasy. Jeden gryfon lekko chichotał pod nosem jednak nikt nie zwrócił na to uwagi. Po chwili Neville z głośnym hukiem upadł z wysokości kilku stóp.
- Złamany nadgarstek. No, chłopcze... nic Ci nie będzie. Wstawaj - wymruczała do niego nauczycielka - Zabieram go do skrzydła szpitalnego. Ani się ważcie ruszyć się z miejsca. Jeżeli pod moją nieobecność ktoś choćby dotknie miotły to wyleci z tej szkoły zanim zdąży wypowiedzieć "quidditch" - powiedziała do wszystkich kobieta.
Płaczący Neville prowadzony ramieniem nauczycielki powlókł się ściskając nadgarstek.
- Widzieliście jego twarz? Jak kawał białej plasteliny! - powiedział znów zaczynając się śmiać Malfoy, do którego dołączyła reszta ślizgonów.
Na twarzy Harrego zagościł niewielki uśmiech, gdy rzeczywiście przypomniał sobie minę chłopaka.
- Zamknij się Malfoy! - warknęła Parvati Patil do ślizgona.
- Bronisz Longbottoma? - zapytała jedna ze ślizgońskich dziewczyn - Nigdy nie wpadłabym na to, że lubisz takie małe, tłuste i rozmazane maluchy.
- Zobaczcie! - krzyknął Malfoy podnosząc z trawy przypominajkę Neville'a - To ta głupia zabawka, którą dostał od babci.
- Skoro jest taka głupia, to czemu byś nie sprawdził, czy działa? - powiedział Harry podchodząc kilka kroków do Malfoya z uśmieszkiem.
CZYTASZ
Hogwardzki żartowniś
Fiksi PenggemarRodzina odstraszała wszystkich od Harrego, a świat czarodziejów staje przed nim otworem. Fred i George uczą go wszystkich podstaw na temat życia czarodziejskiego. Czy będa dobrym wpływem na młodego Harrego. Wszystkie drogi stoją przed nim otworem. W...