19. Nieszczęśliwy Przypadek

517 40 13
                                    


- Nastąpił atak potwora z komnaty- powiedziała profesor McGonagall do innych nauczycieli.

Słychać było szmer kilku szat i stukot na kamiennej posadzce.

- Kto tym razem? - zapytał Flitwick energicznie przebierając nogami.

Jak na znak wszyscy stanęli widząc ucznia, który stał nieruchomo na środku korytarza. Kilku głośno wzdychnęło.

- Pan Malfoy - stwierdził Dumbledore patrząc na obecnego z nimi Snape'a.

Mistrz Eliksirów nie zdołał ukryć szoku. Co jak co, ale nikt nie spodziewał się, żeby ofiarą został jakiś ślizgon.

- Trzeba go zabrać do skrzydła szpitalnego - stwierdził Snape.

Harry zachichotał pod nosem.

- Przynajmniej kilka miesięcy spokoju od niego - wyszeptał do siebie odchodząc do dormitorium gryffindoru.

* * *

Wreszcie skończyli kolejny dzień lekcji. Byli o krok od świąt, a dzień wcześniej ogłoszono, że Malfoy został spetryfikowany. Harry jak zwykle chciał momentalnie po lekcji zniknąć. Od pewnego czasu zaczął to robić, ale nikt nie wiedział gdzie on odchodził. Jednak zawsze wracał po kilku godzinach i spotykał się z bliźniakami, Colinem, Luną lub kilkoma na raz. okazjonalnie utrzymywał kontakt z Hagridem. Półobrzym okazał się bardzo wyrozumiały. Rozumiał, że Harry miał dużo do roboty w szkole, tym bardziej, że co jakiś czas któryś nauczyciel łapał ich, bliźniacy nie próżnowali, na obracaniu obrazów, schodów, czy podrzucaniu smrodliwych bomb.

Wyjście przed Harrym zablokowało dwoje gryfonów.

- Co się stało, Harry? - zapytała Hermiona.

Harry przekręcił oczami.

- O co ci chodzi? - sam zapytał.

- Codziennie znikasz. Nikt nie wie gdzie chodzisz, a później jakby nigdy nic wracasz. Nawet nie wracasz do nas! Zamiast tego ciągle spędzasz czas z moimi braćmi. Co się dzieje? Gdzie ty chodzisz? - zapytał zezłoszczony, ale też zmartwiony Ron.

- To nie wasza sprawa - powiedział bagatelizując sytuację Harry.

Nawet nie podtrzymywał kontaktu wzrokowego.

- Jak to nie?! Przecież jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółmi! Przestałeś w ogóle zwracać na nas uwagę! - powiedziała czerwieniąc się ze złości Hermiona.

- Jakoś... Nie bardzo mi zależy na podtrzymywaniu tej przyjaźni. Mam lepszych przyjaciół. Jesteście nudni. I czasami też wkurzający - odpowiedział z wyzwaniem w oczach.

Harry patrzył prosto w oczy Hermiony, która zszokowana tylko stała w miejscu. Przynajmniej nie była jedyna, Ron był tak samo osłupiały. Hermiona też rzuciła spojrzenie w oczy Harrego, ale od razu je przesunęła widząc jak jego zielone tęczówki świecą niczym niewybaczalna klątwa.

- Co ty mówisz...? - niemal wyszeptał Ron.

- Mówię, że stoicie mi na drodze - powiedział przepychając się między nimi.

Zanim zdążyli go z powrotem zatrzymać już wchodził po schodach na pierwsze piętro.

* * *

- Co ty mówiłeś? Widziałeś Harrego jak coś kombinował? - zapytała przytłoczonego cudzą obecnością Neville'a Hermiona.

- Co? - ledwo powstrzymał się od jąkania gryfon.

Hogwardzki żartowniśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz