Minęło kilka dni. Wujostwo Harrego przestało już mu praktycznie kazać robić cokolwiek, bo wszystko za co się brał kończyło się niezbyt dobrze dla nich. Jedzenie zamieniało się w różne obrzydliwe przedmioty czy zwierzęta, Gdy sprzątał dom wszystko wywalało się do góry nogami i zbierał się jeszcze większy kurz niż wcześniej.
Jedyne co dalej pozostało dla Harrego był ogród. Żaden z Dursleyów nie chciał się brać za tamtą część posesji, a Harry sam z chęcią zajmował się kawałkiem trawnika. Ogród to było jego miejsce i Dursleyowie szybko to zauważyli. Najbardziej bezpośrednio zauważył to Dudley.
Harry jak co dzień siedział w ogrodzie z kilkoma książkami wyłożonymi na trawie, a wokół latał Risu. Dudley postanowił przeszkodzić Harremu.
- Hej! Co ty tam robisz dziwaku? - zapytał się złośliwym głosem Dudley.
- Nie twoja sprawa Mugolu - odpowiedział Harry tak samo kąśliwym tonem.
Dudley podszedł o kilka kroków do Harrego. Nie patrzył w ogóle pod nogi przez co o mały włos nie wszedł na jeden z rzędów wypełnionych roślinami..
- Ani się waż postąpić chociaż krok dalej - powiedział groźno kuzynowi Harry.
- Bo co mi zrobisz? - zapytał się sarkastycznie Dudley stawiając krok idealnie na jednym z kwiatów.
- Bo niektóre z nich są magiczne, a poza tym dbam o nie bardziej niż o ciebie - powiedział z uśmiechem i mrocznym błyskiem w oku Harry.
Dudley od razu jak stanął na liść kwiatu poczuł jak ten się na nim zaciska. Roślina oplotła swoje jeszcze krótkie odnogi wokół stopy Dudleya nie puszczając nieważne jak mocno chciał się on uwolnić.
- Następnym razem pomyśl zanim się w coś wtrącisz - powiedział do niego Harry rzucając w niego czarnym proszkiem.
Dudley przestał cokolwiek widzieć. Jego oczy pokryła czerń i zaczął krzyczeć.
- Mamo! Tato! - krzyczał przestraszony chłopak.
Harry nawet nie patrzył na chłopca uśmiechając się pod nosem i nadal studiując otwartą przed nim książkę. Petunia niemal od razu pojawiła się w drzwiach.
- Co tu się stało? - zapytał przestraszona patrząc się na syna.
- Spokojnie, zaraz mu przejdzie. To tylko tymczasowe - powiedział spokojnie z uśmiechem Harry.
- Tymczasowe, czyli ile?! - krzyknęła na Harrego Petunia próbując uwolnić syna z objęć rośliny.
- Nie wiem - zachichotał Harry kiwając na Risu, który podleciał do Dudleya i uwolnił go z objęć rośliny.
Dursleyowie od razu biegiem wrócili do domu i już więcej się tego dnia nie pojawili w ogrodzie. Nie był to jedyny wolny dzień. Jeszcze przez długi czas bali się wejść do ogrodu.
* * *
Harry przeczytał już wszystkie książki jakie mu zostały po zakończeniu szkoły, więc zdecydował się w końcu kupić jakieś nowe i przy okazji poszukać czegoś o wężoustych. Bez słowa z samego rana ubrał się i przygotował do wyjścia.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał się podejrzliwie wuj.
- Kupić sobie książki - odpowiedział Potter.
- Gdzie? Skąd weźmiesz pieniądze? - zapytał Vernon.
- Na Pokątną, a pieniędzy mam pod dostatkiem.
- I myślisz, że ci pozwolę tak o po prostu samemu wyjść? - powiedział zdenerwowany mężczyzna.
- Ważniejsze jest pytanie, czy dasz radę mnie od tego powstrzymać - uśmiechnął się Harry.
CZYTASZ
Hogwardzki żartowniś
FanfictionRodzina odstraszała wszystkich od Harrego, a świat czarodziejów staje przed nim otworem. Fred i George uczą go wszystkich podstaw na temat życia czarodziejskiego. Czy będa dobrym wpływem na młodego Harrego. Wszystkie drogi stoją przed nim otworem. W...