3. Jak ryba w wodzie

1K 102 38
                                    


Alec obudził się kiedy budzik obwieścił że wybiła piąta trzydzieści.

Na dworze słońce dopiero nieśmiało wyłaniało się zza wysokich budynków. W jego jednopokojowym mieszkanku było chłodno i cicho.

Chłopak jęknął i wyłaczył przeklęty budzik.
Wstawił wodę na herbatę i poczłapał do łazienki żeby wziąść prysznic.
Potem szybkie śniadanie-kanapka z żółtym serem i jogurt. Herbata była już gotowa, więc trzymał gorący kubek w dłoniach licząc że ogrzeje mu dłonie. Zawsze były zimne jakby nie dopływała do nich krew.
Chłopak wślizgnął się na parapet niedużego okna i podkulil nogi. W dole ludzie śpieszyli się niczym mrówki. Bez względu na porę dnia Nowy Jork nigdy nie spał, to było w nim niezwykłe

Chłopak dokończył pić herbatę w ciszy, do której już się przyzwyczaił i udawał że ją polubi.
Ostatnie wydarzenia sprawiały że ciężko było Alecowi zasnąć w nocy. Starał się nie myśleć o upierdliwym lekarzu, nieco nieprzychylnych komentarzach na swój temat i ogólnym zmęczeniu, choć to był jego pierwszy dzień!

Szybko umył kubek, zgarnął z komody klucze, telefon, portfel i słuchawki, po czym ruszył na swoim rowerze z brzmiącą w głośnikach melodią,,All Eyes on Us". Alec potrzebował czegoś co go pobudzi, bo ta cholerna handra nijak mu nie pomoże.

Czy myślał o tym nadętym facecie? Czasem... Staral się nie myśleć za dużo. O niczym. Kiedy zaczynał się zastanawiać wychodziło z tego obwinianie i na koniec płakał zwinięty w kłębek na łóżku, a przecież miał to już za sobą. Podstawówka i szkoła średnia chyba się już skończyły, prawda?

Po drodze Alec wpadł do cukierni po pączka i drożdżówkę. Sprzedawczyni uznała że tak blady chłopak potrzbuje czegoś bardziej wartościowego, więc zdecydował się jeszcze na kanapkę z ciemnego pieczywa. Pysznie pachniała, więc Alec nie miał z nią szans.
Może faktycznie je za dużo słodkiego, ale trudno, lubil słodkie. I kanapki też lubił. Zwłaszcza te, które zrobił ktoś dla niego.

Pod szpitalem zjawił się o 6.30, miał więc sporo czasu.
Usiadł na ławeczce i obserwował jak wielki budynek zaczyna błyszczeć w wchodzącym słońcu.

Nagle Alec usłyszał ryk silnika. Znane mu BMW wjechało na parking, ale chłopak nie zwrócił na nie uwagi, a raczej udawał że nie zwraca.
Sięgnął po kanapkę i poczekał jak nadęty dupek wlezie do szpitala.
Po zjedzeniu kanapki pognał do szatni, gdzie zastał Petera.
-Hej!-Przywitał się entuzjastycznie rudzielec, przypinając identyfikator do kieszonki. -Jak ci minął pierwszy dzień?
Alec zmusił się do uśmiechu.
-Męczacy.
Peter się zaśmiał.
-No co ty nie powiesz! Ale będzie lepiej. Początki są do dupy.
-To miło. A... nie zapytałem cię na jakim oddziale pracujesz? Bo na internie cię nie widziałem.
Peter wypiął dumnie pierś.
-Geriatria.
Alec nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
-Serio? A myślałem że straszy dziadek maczający protezę w zupie zrył ci psychikę.
Peter zaśmiał się szczerze.
-Udało się skubańcowi, ale wiesz co? Widziałem tyle okropieństw, bólu i śmierci... Każdego dnia gramy z kostuchą w szachy o ludzkie życie... i ja doszedłem do wniosku że pójdę po prostu tam gdzie będę potrzebny. To nie praca Alec. To misja. Zresztą...-Porzucił nagle poważny ton.-Gdybyś tylko widział jak rozkręcam tych staruszków.
Alec parsknął śmiechem.
Pożegnali się i Lightwood przez chwilę czuł tę lekkość w sercu, jaką daje rozmowa z drugim człowiekiem.
Jednak nie na długo.
-Lightwood! Cewniki czekają!
Syvia stała z zaciętą miną i obserwowała go jak sęp padlinę.
-Już idę.

Dopiero po dziesiątej Alec zajrzał do swojego małego pacjenta. Dowiedział się że ma na imię Eliot i miał wrodzoną wadę serca, którą zoperowano. Miał za jakieś pięć dni opuścić szpital, ale Alec znów nie zobaczył jego rodziców przy łóżku syna. Sukinsyny.
-Co słychać Eliot?
Chłopak uśmiechnął się na jego widok.
-Cześć Alec! Nie mam już gorączki!
-Super!
Przybili sobie piątkę.
-Uzupełnię twoją kroplówkę, okej?
Chłopiec skinął głową.
-Spoko. Znasz jakiś fajny film?
Alec przesunął stojak z kroplówką i zacisnął zatrzask.
-Jaki film?
-Taki żeby mi się nie nudziło.-Wskazał palcem na smartfona.
Alec zaczął szukać czegoś w pamięci.
-Wolisz DC, czy Marvela?
Chłopiec prychnął ze śmiechem.
-Też pytanie, jasne że DC!
Alec wyszczerzył się, zakładając nową kroplówkę.
-Super, ja też. Może coś znajdziemy...

W rytmie serca {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz