13. Upór to cecha rodzinna (cz.2)

1.2K 110 30
                                    

Alec przysiadł na skraju łóżka Magnusa i wziął głęboki oddech. Mimo windy nie tak łatwo było wciągnąć Magnusa do mieszkania.

Bane leżał rozwalony na łóżku i z wielką konsternacją wpatrywał się w sufit. Na jego ustach błąkał się uśmiech. Podczas jazdy do domu zdarzało mu się powiedzieć coś z sensem, jednak po chwili pojawiał się ten pijacki bełkot.

Alec wstał i skierował się do wyjścia.

—Nie zostaniesz?—Głos Magnusa sprawił że chłopak  zamarł.
Pokręcił głową.
—To nie jest dobry pomysł.
Alec spojrzał na niego. Bane miał zmarszczone brwi i usilnie nad czymś myślał.
—A więc... już mnie nie chcesz?
Bezbronność w głosie Magnusa poraziła go.
Zamrugał zdziwiony.
—Skąd to pytanie? Zresztą... po co się pytam. Jesteś pijany.
—Nie aż tak bardzo. Bywało gorzej.—Odparł cicho Magnus.
Alec nie był pewien co zrobić.
Miał słabość do tego mężczyzny. Nie, nie  chodziło o to że miał na niego jakiś wpływ, bo nie miał...chyba. No dobra miał!
Prawda była taka że Lightwood nie mógł znieść faktu że Bane jest taki zrezygnowany. To do niego nie pasowało.
Jednak upór Lightwoodów trzymał go w ryzach. Musi wyjść....musi...
—Wtedy w barze... —zaczął nagle Bane.—To był mój przyjaciel Ragnor. Owszem, ważna dla mnie osoba, ale... nie jestem z nim w żaden sposób. Nie widziałem cię. Gdybym...
—Czy to by zmieniło cokolwiek?—Zapytał Alec, siadając ponownie na skraju łóżka.—Byłeś dla mnie wredny.... wstydziłeś się mnie...
—Alec...
—Nie chcę być niczyim popychadłem. Już nie.
Magnus uniósł na chłopaka nieco zamglone spojrzenie.
—A więc kiedyś byłeś?
Alec westchnął.
—Nie chcę o tym rozmawiać.
—A ja chcę żebyś wiedział że pragnę spróbować. Mam dość zastanawiania się co robisz kiedy cię przy mnie nie ma. Chcę cię spotykać. Jeżeli do tego potrzebne są randki i stały związek...—Głośno przełknął ślinę.—To... chcę spróbować. Jestem w tym fatalny, ale... chyba...
Alec pokręcił głową.

To co mówił Magnus było piękne, ale tak naprawdę były to wymysły spojonego umysłu. Co mu po tym?

—Odpocznij, wyśpij się. A potem powiedz mi to jeszcze raz.—Poradził Alec.
Magnus jęknął.
—Nie wierzysz mi?
—Musiałem cię tu przytachać, bo nie byłeś w stanie chodzić. Chyba mam prawo?
Magnus wydał z siebie głośne westchnięcie.
—Ale zostaniesz ze mną?
Alec zmarszczył brwi.
—O co ci chodzi?
W oczach Magnusa pojawił się blask.
—Nie chcę spać sam.
Alec prychnął.
—A więc alkohol sprawia że jesteś przylepą?
Magnus zachichotał.
—Prooooszę...
Alec przygryzł wargę. Blask ulicznych latarni wpadał do sypialni przez wielkie okno.

Powinien odejść. Unieść się dumą i wypiąć się na Magnusa, ale nie miał serca.
Bane spojrzał na niego zaczepnie.
—Obiecuję że nic nie zrobię. Tylko... nie chcę być teraz sam.

Lightwood poczuł ukłucie w sercu. Ile razy on sam także nie chciał być sam? Ile razy potrzebował czyjejś obecności?

Zdjął buty i koszulkę. Poczuł chłód na ciele, a kątem oka dojrzał że Bane się uśmiecha.
Jednak tego nie skomentował. Wlazł pod kołdrę i odwrócił się plecami do chirurga.

Usłyszał cichy śmiech Magnusa.
—Ale ty jesteś uparty.
—Nie chciałeś spać sam to nie śpisz.—Burknął Alec.—Dawaj więcej kołdry.—Wyszarpnął materiał i okrył się nim jak kokonem.

Uważał że trudno mu będzie zasnąć. Obecność Magnusa nieco mu ciążyła, ale ku wielkiemu jego wielkiemu zdziwieniu, zasnął dość szybko. I dobrze.

*

Obudził się około piątej. Magnus spał przylepiony do jego pleców niczym magnes na lodówkę. Wyplątał się z jego objęć.

W rytmie serca {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz