Chapter 8

270 20 3
                                    

-ARIANA-

Dlaczego wszystko jest takie trudne?

Dlaczego tracimy osoby na, których nam zależy skoro staramy utrzymać ich jak najdłużej przy nas.

Nie rozumiem czym tak zawiniłam w moim życiu, że cały czas spotykają mnie takie sytuacje. Jak nie choroba i rodzice to przyjaciółka, której nie umiem pomóc. Nadal cały czas mam tą scene przed oczami na szczęście lekarzom udało się ją uratować, ale straciła bardzo dużo krwi i jest bardzo osłabiona.

Do świata żywych przywrócił mnie widok moich rodziców wychodzących z gabinetu doktora już widzę ich wzrok mówiący musimy poważnie porozmawiać.  Niechętnie wstałam z krzesła i podeszłam do nich.

-Ariana w zaistniałej sytuacji musieliśmy powiadomić kogoś z rodziny Ann, a że nie ma nikogo powiadomiliśmy Harrego. Jest już on w drodze do szpitala.

Poprostu nie wierzę ten kawał gnoja ma jeszcze czelność po tym wszystkim tu przyjeżdżać. Czuję aż mnie krew zalewa i tylko czekam na mój wybuch agresji.

- Czy was pojebało!? Doskonale wiecie, że to wszystko przez niego to po jaką cholere do niego dzwoniliście!

- Nie tym tonem odzywaj się do nas z szacunkiem.- odpowiedział surowym tonem ojciec, który jak zawsze nie zaszczycił mnie swoim wzrokiem mówiąc do mnie.

-  Nie mam was kurwa dosyć wszystko jest ważniejsze niż ja teraz potrzebuję mnie Ann i liczyłam na waszą pomoc, ale nie wy tylko chcecie pozbyć się jak najszybciej problemu i iść do tej jebanej pracy nawet jak byłam dzieckiem to gówno was obchodziłam.  Więc jak mam mieć do was szacunek- W tym monecie miałam w dupie, że wszyscy na szpitalnym korytarzu patrzą się na mnie jak na idiotkę.

- To tyle idę mam was dosyć mam nadzieję, że już was tu więcej nie zobaczę.- warknełam w stronę oszołomionej matki i ojca. I w natychmiastowym tempie kierowałam się w stronę wyjścia przewracając po drodze plastikowe krzesła.

-LUKE-

-Jak mogłaś dawałem ci wszystko a ty mnie zdradziłaś. - Powiedział rozpaczony ojciec nie wierzący nadal, że matka go zdradziła. Współczuję mu on naprawdę ją kochał zawsze ja i matka byliśmy jego oczkiem w głowie, a teraz serce mu się wykrwawia.

- Tom miałam ci dawno o tym powiedzieć, ale nie miałam odwagi.

-Od kiedy to trwa?- szepnął tata.

- Rok....

-Margaret spakuj się i nigdy tu nie wracaj mój prawnik skontaktuje się z twoim.

-Allle Tom.. Nie możemy załatwić tego inaczej.

Nie no poprsostu nie wieżę co za kobieta.

- Kurwa nie słyszałaś wypierdalaj z tąd, ja już matki nie mam. Wykrzyczałem prosto w jej zapłakaną twarz.  Spojrzałem na Jacoba, który nadal stał i się wszystkiemu przyglądał.  Nie wytrzymałem i  podeszłem do niego i mocno uderzyłem go w twarz odrazu usłyszałem charakterystyczny dźwięk łamanej kości. Przywarłem go do ściany i kopałem go, aż zaczął płuć krwią. Gdyby nie odciągająca mnie matka to zabił bym go na miejscu.

Cały nadal zdenerwowany klęknołem na wysokości jego ciała i szepnąłem do ucha.

- lepiej uważaj bo jak cię znowu spotkam to lepiej żeby Bóg miał cię w opiece bo cały z tego nie wyjdziesz.

*************************

Przepraszam za błędy.

"FRIENDS" L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz