// sceny 18+
I.
*Louis' pov*
Szybkim krokiem przemierzałem korytarz nerwowo spoglądając na zegarek, na moim nadgarstku. Jestem spóźniony. Jestem w tyłku.
Miałem ochotę przyspieszyć kroku, ale byłem zmuszony zachowywać się profesjonalnie. W końcu znajduję się w jednym z najbardziej luksusowych budynków w Londynie.
W drodze do windy miałem wrażenie, że mijałem setki drzwi a zza każdych, otwartych bądź zamkniętych, dało się słyszeć zawzięte rozmowy, stukanie w klawiaturę bądź siorbanie, zapewne kawy. Nienawidzę kiedy ludzie to robią.
Na korytarzu panował nieskazitelny, rażący w oczy porządek oraz czystość. O perfekcyjnie wyszorowaną podłogę stukały obcasy.
Wpadłem do windy niczym poparzony, klikając przycisk znajdujący się najniżej. Drzwi zamknęły się cicho podczas gdy patrzyłem w lustro i poprawiałem garnitur. Wydałem sporą sumę z moich oszczędności żeby kupić ten zafajdany garnitur i jakoś wpasować się w to 'nienaganne towarzystwo'.
Wkurwiająca muzyczka z pozoru cicha, teraz zdawała się dudnić mi w uszach tak niemiłosiernie, że gdybym był w stanie wyjść sam z siebie i stanąć obok to na pewno bym to zrobił.
Wysiadłem na odpowiednim piętrze i wziąłem głęboki wdech. Przystanąłem przed drzwiami gabinetu mojego szefa i po raz kolejny poprawiłem włosy.
- Długo jeszcze będziesz tu tak stał?
- Tyle ile potrzeba. - Odparłem cichym, ale zdecydowanym głosem.
Od pierwszego dnia Zayn działał mi na nerwy, ale nie jeden raz uratował mi dupę.
- Jak myślisz jak bardzo jest źle? - Odwróciłem się w jego kierunku.
- Myślę, że stojąc tutaj z każdą następną sekundą jest coraz gorzej.
- Kurwa. - Wyszeptałem pod nosem.
Zapukałem delikatnie w gładką powierzchnię grubych, mahoniowych drzwi po czym nacisnąłem na klamkę, obserwując swoje buty.
- Znowu jesteś spóźniony. - Harry stał przy przeszklonej ścianie, która dawała możliwość obserowania całego miasta o każdej porze dnia i nocy. Promienie słoneczne oświetlały jego długie, ciemne loki, które swobodnie spadały mu na ramiona.
- Tak, wiem. Przepraszam Har- szefie. Na mieście jest straszny korek i nie byłem w stani-
- Mieszkam poza miastem i byłem w stanie stawić się w pracy o odpowiedniej porze Tomlinson. - Jego donośny głos odbił się od ścian. Odwrócił się do mnie przodem i położył dłonie na blacie swoje gigantycznego biurka.
- Przepraszam, naprawdę miałem słaby wee-
- Nie wtrącam się w twoje życie prywatne, nie obchodzi mnie to. Obchodzi mnie profesjonalizm i punktualność. - Stanowczy głos i onieśmielające spojrzenie skierowane były na moją osobę. Miałem wrażenie, że zrobiłem się w tej chwili jeszcze mniejszy.
- Przepraszam. - Powtórzyłem jeszcze raz cichym głosem. Kurwa kurwa kurwa. Teraz już na pewno wypierodli mnie na zbity pysk.
- Potrzebuję rozpiski popytu oraz podaży dotyczącej produktów mojej firmy na dzień dzisiejszy. Masz czas do środy i oczekuję, że dostarczysz mi ją osobiście. Uwzględnij najdrobniejsze szczegóły.
- Oczywiście. - Podniosłem na niego wzrok.
- Mam nadzieję, że tym razem będę w stanie nanieść poprawki na twoją pracę własnoręcznie, mam dość tych wszystkich komputerów i telefonów. - Na jego słowa przełknąłem głośno ślinę. - To wszystko, możesz odejść. - Odepchnął się dłońmi od blatu i wyprostował.
CZYTASZ
Larry Stylinson - One Shoty
Fanfiction- Wiesz Louis. - Urywa swoją wypowiedź i przysuwa się w moją stronę. - Bardzo lubię twój głos. Na mojej twarzy rośnie ogromny uśmiech a serce bije szybciej. Myślę o tym, jak ważny dla Harry'ego jest głos danej osoby, po której udaje mu się każdeg...