5. SUIT & TIE

172 19 16
                                    

// sceny 18+

I.

*Harry's pov*

Zdenerwowany stukałem palcami w biurko.

Moje nogi były skrzyżowane a ja całkiem nieźle wkurwiony.

- Prosiłem o zielony i niebieski. - Powtarzam po raz kolejny, tym razem przesuwając palcami po przymkniętych powiekach. - Poza standardowymi miały zostać dodane zielone i niebieskie. - Zaciskam szczękę, próbując się uspokoić. - Powiedziałem zielone i niebieskie. - Mówię powoli przez zaciśnięte zęby. - Nie interesuje mnie brązowy! - Zrywam się z fotela i uderzam pięścią w blat biurka. - Do jutra dostaję nowy projekt z zielonym i niebieskim. - Z każdym słowem stukam palcem w twardą powierzchnię. - Jeśli nie ma projektu do jutra zrywam kontrakt. Czy wyraziłem się jasno? - Przeczesuję swoje długie włosy palcami.

Rozłączam się i wkurwiony rzucam telefonem na biurko.

- Kurwa mać. - Łapię się za czoło i przechadzam po swoim gabinecie.

- Stuku puku, stuku puku. - Drzwi się otwierają i zamykają a kroki stają się coraz głośniejsze. - Tęskniłeś? - Odwracam się przodem do Tomlinsona, który rozkłada ręce i uśmiecha się do mnie tym swoim wkurwiającym usmieszkiem.

- Jeśli chcesz żebym wyrzucił Cię przez to okno. - Wskazuję kciukiem za siebie. - To przyszedłeś w idealnym momencie.

Louis przechyla się teatralnie, stając na swojej lewej nodze i spogląda na przeszkloną ścianę, która znajduje się tuż za mną.

- Nie no wiesz co stary chyba jednak passuję.

- Czego chcesz? - Zakładam ręce na klatce piersiowej i staję w rozkroku.

- Przyszedłem Ci powiedzieć, że Adams przystał na umowę. - Mówi wyraźnie i patrzy mi prosto w oczy.

- To wszystko? - Unoszę brew i wzdycham.

- A gdzie oklaski? - Wyrzuca ręce w powietrze. - Wiesz ile musiałem mu nawijać żeby się zgodził?

- Zalegasz z projektem na nową reklamę, nie dostałem żadnego szkicu. Jesteś spóźniony o ponad godzinę i przez zeszły tydzień mój ojciec próbował się z Tobą skontaktować. Przypomnij mi jeszcze raz. - Przystępuję z nogi na nogę. - Za co miałem Ci bić brawa?

- Byłem zajęty. - Układa usta w dziubek.

- Gdyby nie to, że naszym ojcom zależy na tej współpracy już dawno bym Cię wypierdolił. Jesteś niekompetentny.

- Pierdol się. - Mówi głośno, obraca się na pięcie i wychodzi.

- Jak ja Cię kurwa nienawidzę. - Mówię sam do siebie i siadam przy biurku.

- Słyszałem. - Głowa Louisa wystaje zza drzwi. - Dzisiaj dziewiętnasta, Park Plaza. - Skanuje mój ubiór wzrokiem. - I weź włóż na siebie coś przyzwoitego, bo jak mój ojciec Cię tak zobaczy to chyba padnie. - Znika za czarną powierzchnią a ja przyglądam się swojemu ubiorowi.

Niebieski garnitur z kwiecistym motywem zgrabnie opina moje ciało.

- Lepiej ty ubierz się w coś przyzwoitego Louis, bo jak mój ojciec zobaczy Cię w rurkach i t-shircie to padnie.

II.

Wyciągam kluczyki ze stacyjki i opuszczam pojazd. Kilka razy przesuwam ręką po moich lokach i wchodzę do restauracji. Po przekroczeniu progu od razu widzę Louisa, który zajmuje sekcję w strefie VIP. Przewracam oczami i zajmuję miejsce naprzeciw niego.

- Proszę proszę. W końcu jesteś gdzieś na czas. - Kładę torebkę obok siebie i rozsiadam się wygodnie.

- Jestem przed czasem. - Kładzie rękę na oparciu za sobą a jego prawa kostka ląduje na jego lewym kolanie, po czym łapie się za przegub.

Larry Stylinson - One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz