Rozdział inspirowany Trylogią Hell.
// sceny 18+
I.
*Harry's pov*
Zaciągnąłem się tytoniem. Wypuszczając dym, wyrzuciłem papierosa na betonową drogę a następnie przydepnąłem niedopałek butem. Przeczesałem swoje kręcone włosy, długimi palcami. Westchnąłem ze zmęczenia i popchnąłem ciężkie, metalowe drzwi. Moje nozdrza owiał smród spoconych ciał oraz wymiocin. Przewróciłem oczami i skierowałem się w kierunku toalet. Kopię ciemne drzwi, otwierając je w ten sposób.
- Kurwa co za syf. - Mówię sam do siebie i załatwiam potrzebę.
Podchodzę do zlewu i myję dokładnie ręce. Irytuje mnie brak ręczników oraz papieru toaletowego, przez co jestem zmuszony czekać aż woda wyparuje.
Opuszczam zaśmierdłe pomieszczenie. Spoglądam na czubki swoich butów przez co nie zauważam postaci, która zatrzymała się na mojej drodze. Mniejsza i niższa ode mnie osoba odbija się od mojego ciała, a piwo, które przed chwilą znajdowało się w wysokiej szlance, w dłoni nieznajomego, wylewa się z naczynia i wsiąka w materiał mojej koszulki, spodni oraz butów.
- Kurwa mać. - Warczę pod nosem i podnoszę wzrok. Moim oczom ukazuje się średniego wzrostu brunet z jasnymi, niebieskiego koloru oczami.
- Sory stary. - Mówi pijackim głosem.
- Teraz nie tylko potrzebuję papieru do rąk, ale też prysznica. - Mówię sam do siebie.
Chłopak coś do mnie mówi, ale nie słucham go dłużej. Zostawiam go za sobą i wkurwiony opuszczam bar. Mam dość tych obrzyganych idiotów.
II.
Wysiadam z czarnego bentleya i zatrzaskuję za sobą drzwi. Wkurwiony poprawiam skórzaną kurtkę, która spoczywa na moich szerokich ramionach, a potem przeczesuję palcami włosy.
- Pierdolone. - Mówię sam do siebie.
Przechodzę przez parking, wypełniony po brzegi zarówno ludźmi jak i pojazdami. Że też akurat muszę tu być akurat w piątkowy wieczór, kiedy cała gównarzeria, po całym tygodniu szkoły, daje upust swoim pragnieniom i zaciera wszelkie granice. Kiedy leniwym wzrokiem przesuwam po znajdujących się tu osobach dociera do mnie, że niektórym tu obecnym, kompletnie puściły hamulce.
Wzdycham i przepycham się przez tłum spoconych ciał, przy okazji kiwając głową do jednego z ochroniarzy. Napakowany typek pojawia się przede mną i prowadzi mnie dokładnie tam, gdzie muszę się dostać. Dzięki jego postawnej, prawie dwumetrowej sylwetce pokonuję drogę co najmniej trzy razy krócej niż gdybym miał robić to samotnie. Mężczyzna otwiera mi drzwi a ja wchodzę przez nie do wielkiego, ciemnego pomieszczenia.
- No nie wierzę. - Prycham i odwracam wzrok.
- Też się cieszę, że Cię widzę. - Mówi niebieskooki a ja jego twarzy maluje się szeroki uśmiech.
- Zrobimy to bez zbędnego gadania. - Oblizuję usta i wyciągam z kieszeni zawiniątko pieniędzy, które rzucam prosto w jego dłonie. W ten sam sposób zostaje mi przekazana mała, starannie zapakowana torebeczka. - Przynajmniej w interesach się nie pierdolisz. - Chowam torbeczkę do kieszeni.
- Czas na pierdolenie mam po interesach. - Postanawiam nie komentować jego słów, dlatego opuszczam budynek i jadę prosto do Zayna.
III.
- Obstawiam siódemkę.
- Ja piętnastkę. A ty Harry? - Niall wyrwał mnie z rozmyślań.
- Ja dwudziestkę ósemkę. - Pociągam łyk piwa z puszki.
CZYTASZ
Larry Stylinson - One Shoty
Fanfiction- Wiesz Louis. - Urywa swoją wypowiedź i przysuwa się w moją stronę. - Bardzo lubię twój głos. Na mojej twarzy rośnie ogromny uśmiech a serce bije szybciej. Myślę o tym, jak ważny dla Harry'ego jest głos danej osoby, po której udaje mu się każdeg...