;)
I.
*Louis' pov*
Siedziałem w korytarzu z podkulonymi nogami w taki sposób, że opierałem podbródek na kolanach.
Przerażająca cisza wypełniała całą szkołę. Nieszczelne okna sprawiały, że wiatr przedostawał się do środka budynku i owiewał moje zmarznięte ciało. Myśli krążyły po mojej głowie jak muchy pod sufitem. Możliwość pobycia samemu ze sobą po całym dniu, każdego wieczora, była dla mnie okazją nie do zmarnowania.
Przymknąłem powieki, które po męczącym dniu, same się zamykały, razem z moim umysłem, niemo błagały o sen. Kiedy już odpływałem, a moja głowa zsuwała się nieco niżej, usłyszałem zbliżające się kroki. Podsunąłem się bliżej kąta i czekałem. Miałem cichą nadzieję, że ktokolwiek przechadzał się korytarzami Hogwartu o takiej porze, nie zamierzał skręcić w ciemny zaułek.
Kiedy stawiane kroki były coraz lepiej słyszalne, momentalnie się spiąłem. Jeszcze nigdy nikt tędy nie przechodził, a przychodzę tutaj odkąd zacząłem, w Hogwarcie, swoją naukę.
Zdenerwowanie ogarnęło mnie całego, a kroki zdawały się być wyrocznią.
To koniec.
Wszystkie możliwe emocje przewinęły się przez moją twarz.
- No chyba sobie jaja robicie. - Powiedziałem szeptem.
Harry Styles wyszedł zza rogu w uśmiechem wymalowanym na twarzy. Śmiał się do siebie, jak gdyby sam, chwilę temu, opowiedział sobie najśmieszniejsze żarty jakie kiedykolwiek słyszał. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Uśmiech zszedł mu z ust.
- Co Ty tu robisz? - Podszedł bliżej mnie i pochylił się. - Nie wiesz, że o tej porze w szkole może być naprawdę niebezpiecznie?
- Mógłbym spytać Cię o to samo. - Spojrzałem na jego buty. - Jedyne niebezpieczeństwo jakie widzę to twoje niezawiązane sznurówki.
Wizja Harry'ego, przewracającego się na schodach poprzez nadepnięcie na niezawiązane sznurowadła, sprawiła że uśmiechnąłem się pod nosem. Tak, to zdecydowanie najzabawniejsze co przyjdzie mi dzisiejszej nocy do głowy.
Brunet spojrzał na swoje stopy odziane obuwiem i przewrócił oczami.
- Słuchaj nie mów mi co mam robić. Sam świetnie daję sobie radę. - Założył ręce na piersiach.
- Jestem pewien, że robiąc taki hałas jaki robiłeś minutę temu, nie zostaniesz złapany przez nocnych stróży, ani nikt nie zorientuje się, że coś się dzieje. - Mówię na jednym oddechu i podnoszę się. - Wielkie dzięki, teraz będę musiał się stąd zwinąć, bo na pewno ktoś Cię usłyszał i-
- I macie kłopoty. - Trzeci głos włączył się do rozmowy.
Oboje zwróciliśmy się do trzeciej figury, stojącej obok nas. Snape wyłonił się zza rogu z latarenką w prawej dłoni oraz różdżką w lewej.
Zajebiście.
- A teraz raczylibyście mi powiedzieć co robiliście poza dormitoriami w środku nocy na korytarzu?
Dreszcz przeszedł przez moje ciało a skóra pokryła się gęsią skórką.
Mamy przesrane.
- My, ja. - Harry gorąco gestykulował i próbował ułożyć zdanie, co średnio mu wychodziło.
- Umówiliśmy się, żeby się tu spotkać. - Wypalam na poczekaniu.
- W takim razie umówicie się, żeby spotkać się jutro po lekcjach w bibliotece. - Odparł chłodno. - Książki z całego semestru utrudniają poruszanie się pomiędzy regałami.
CZYTASZ
Larry Stylinson - One Shoty
Fanfiction- Wiesz Louis. - Urywa swoją wypowiedź i przysuwa się w moją stronę. - Bardzo lubię twój głos. Na mojej twarzy rośnie ogromny uśmiech a serce bije szybciej. Myślę o tym, jak ważny dla Harry'ego jest głos danej osoby, po której udaje mu się każdeg...