~6 - dzień pierwszy~

284 31 85
                                        

"Wcisnę się w bezpieczny kąt
W dziurawą ścianę wbiję wzrok"

- Ja chyba zatłukę tych organizatorów! - zdenerwowana Lily wpadła do obozu wraz z Remusem, Syriuszem, Jamesem i Frankiem.

- No to będziesz musiała zatłuc mnie, nie nich - odpowiedziała dziewczyna w ich wieku, niespodziewanie pojawiając się przed nimi. Na wpół rozpuszczone, na wpół splecione w warkocz włosy opadały swobodnie. Długi tęczowy materiał odsłaniał ręce i jedną nogę. W kosmykach w kolorze truskawkowego blondu był wpięty wianek z liści laurowych.

- Dziku, to ty prawie zabiłaś mnie kamieniem? - Black powoli łączył wątki.

- Jeszcze żyjesz - odpowiedziała.

Złapał się za serce udając, że umiera. Upadł na ziemię, nie myśląc o tym, że gwałtowne uderzenie głową o ziemię będzie boleć jeszcze bardziej, niż jakikolwiek kamień. Śmiali się z jego głupoty, ale teraz nie zwrócił nawet na to uwagi.

- Ał - syknął masując bolącą czaszkę.

- Wstawaj - chwyciła jego rękę i mocno pociągnęła w górę, gdy się sprzeciwiał.

- Ej, to bolało, mogłaś mi wyrwać rękę.

- Nie przeżywaj.

- Odpłacę ci się jeszcze za to, skarbie.

- Nie wątpię. Chodźcie wreszcie, już i tak jesteśmy spóźnieni.

Przyjaciele przyglądali się jedynie w zaciekawieniu przepychanek dwójki nastolatków. Ich milczenie przerwał wreszcie Lupin, zadając pytanie.

- Wy jesteście... parą?

Tak bardzo nie chciał o to pytać, ale od dłuższego już czasu męczyło go to.

Zaczęli dusić się śmiechem, nie umiejąc się opanować. Kiedy blondynka wreszcie się opanowała, zapytała:

- Nie pamiętacie mnie? - zaprzeczyli. - No to się może przedstawię. Iris Black.

- Jesteś jego żoną? - zapytał Lupin z jeszcze większym przerażeniem. Nie myślał już trzeźwo - emocje wzięły górę.

- Na Zeusa, co?

Widząc, że Lunatyk zasmucił się z powodu swojego domysłu dodała:

- Spokojnie, nie zabieram ci chłopaka. Z Syriuszem jesteśmy kuzynami.

- Jakiego chłopaka? Jesteśmy przyjaciółmi... - odpowiedział przygryzając wargę.

- Jasne - przewróciła oczami. - Jeszcze - szepnęła w kierunku reszty tak, by Remus i Black nie usłyszeli.

- Chwila... Merlinie, Mir, nie poznałam cię! Jak wyrosłaś... I wyładniałaś - Lily zmierzyła ją wzrokiem.

Była szczuplejsza niż kiedyś. Fiołkowe oczy miały w sobie więcej życia, a rudo blondowe włosy były dłuższe.

- Brzmisz jak ciotka na urodzinach - zaważył Longbottom, poraz pierwszy od spotkania Iris się odzywając.

- No, teraz wy również wcielicie się w greckich bogów. Macie jakieś specjalne zamówienia?

- Chcę być tym najważniejszym! - krzyknął prędko Frank.

- Zeus to trochę... Dobra, nie ważne - przerwała. Rzuciła w niego szatą boga piorunów i pokazała przebieralnię.

- A reszta?

- Co?

- Co co? Macie wybrać sobie, jakim bogiem z mitologii chcecie być. Ja jestem Iris, bogini tęczy.

In anticipation of a miracle ➳ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz