~10 - dzień piąty~

173 23 8
                                    

„'Cause you can be the beauty
And I could be the monster”

— Rogacz, jesteś tu? — zapytał Syriusz, pośpiesznie otwierając drzwi domku.

— Co jest? — Potter pojawił się obok przyjaciela.

— Potrzebuję pomocy — zaczął Black, łapiąc z trudem oddech. — Chcę wyznać Lunatykowi moje uczucia, ale nie wiem jak.

— Może randka przy zachodzie słońca? — podpowiedział James.

— Tak! Albo jeszcze lepiej - przy gwiazdach! Wezmę świeczki, czerwone róże, czekoladę i koc! Mogę też wziąć gitarę. Chyba jeszcze coś nie coś pamiętam.

— Masz pomysł na piosenkę, którą mu zagrasz? Nie wypada, by to była jakaś najpopularniejsza, którą śpiewałeś miliony razy tysiącom dziewczyn.

— Ehh... Nie pomyślałem o tym. — Zamyślił się. — Remus lubi rock?

— Poczekaj chwilę. — James po tych słowach wyszedł, zostawiając Łapę przez chwilę samego. — Iris to z niego wyciągnie tak, żeby się nie zorientował.

♡♡♡

— Świeczek jeszcze nie zapalaj. Jeszcze las się zjara, zanim w ogóle się ściemni — pokierowała Iris, wraz z Syriuszem i Jamesem przygotowując randkę. Znaleźli balkon z cudownymi widokami, który mieli do dyspozycji. Znajdował się za lasem, nikt o nim nie wiedział. — Może by tak poustawiać też parę świeczek na barierce? A na czarnym kocu zajebiście będą wyglądać białe i czerwone płatki róż.

— Iris, jesteś genialna! Musi się mu spodobać.

— Masz już wybraną piosenkę? — zapytała, rozkładając wraz z Jamesem świeczki. Syriusz dekorował koc płatkami róż.

— Skoro Remus lubi rock to mam.

— Tylko go nie wystrasz.

♡♡♡

— Możesz otworzyć oczy — szepnął Syriusz, zdejmując dłonie z twarzy Lupina. Jasność pochodząca od zapachowych świeczek od razu przykuła uwagę Remusa.

— Jak pięknie... — Rozglądał się przez chwilę, podziwiając bajkowe miejsce. — Z jakiej okazji mnie tu przyprowadziłeś?

— Emm... To później. Usiądziesz? — zapytał, szarmancko oferując dłoń. Remus ze zdziwieniem ją przyjął i nim się obejrzał siedział wraz ze swoją miłością, oglądając gwiazdy. Jedli razem czekoladę, pijąc sok porzeczkowy. Wino odradziła mu Iris słowami: jak wrócicie najebani i zamkniecie się sami na piętrze to wcale nie będzie to wyglądać podejrzanie.

— Remus?

— Hm?

— Mogę się do ciebie przytulić? — zapytał szeptem Black, jakby nie chciał swoim głosem strącić gwiazd z nieba i obudzić śpiących liści.

— Yhym — odpowiedział cicho. Łapa wtulił się w jego ciepłą sylwetkę i oparł głowę na ramieniu Lupina. Siedzieli przez chwilę w ciszy, ale nie było niezręcznie. To był ten rodzaj milczenia, który leczył. Nie było nudno, a bardzo przyjemnie. Oderwał wzrok od gwiazd i podniósł jedną z leżących na kocu białych róż. Włożył ją delikatnie we włosy chłopaka, którego przytulał. Syriusz pogładził kciukiem usta Remusa, rysując na jego twarzy abstrakcyjne wzory. Przesuwał płynnie palec, zaznaczając jego kości policzkowe.

Sięgnął lewą ręką po małe, mugolskie pudełko. Nacisnął mały przycisk i po chwili ciszę wypełniły dźwięki radia. „I just wanna be somebody to someone, oh I wanna be somebody to someone, oh I never had nobody and no road home I wanna be somebody to someone” - zabrzmiało.

Tańczyli, trzymali się za ręce, śmiali się. Byli naprawdę szczęśliwi. Umieli cieszyć się z małych rzeczy, nie zważając na drobne niedociągnięcia. Nie ważne, że piosenka nie nadawała się na romantyczny taniec. Nie ważne, że mylili się w krokach, od czasu do czasu depcząc sobie po stopach. Reszta świata nie liczyła się. Byli tylko oni, muzyka, szczęście i wirujące w oczach płatki róż.

Po kilku uśmiechach piosenka skończyła się. Syriusz złożył na dłoni zielonookiego pocałunek. Zdezorientowany chłopak tylko popatrzył na niego i posłał mu nieśmiały uśmiech. Mógłby robić tak częściej - przemknęło mu przez myśli. Usiedli z powrotem na kocu. Lunatyk wykorzystał to, że Black patrzył w stronę gwiazd. Przyglądał się dokładnie jego ustom, myśląc o tym, jak smakują. Wziął głęboki oddech i mimowolnie uśmiechnął się, czując zapach świeczek. Powietrze wypełnione było wonią czekolady i wanilii. Z boku stała gitara. Na samą myśl, że Łapa mu coś zagra, Lunatyka ogranęło miłe uczucie.

— Widziałeś? Spadająca gwiazda — rozległ się cichy głos czarnowłosego. Syriusz był bardzo delikatny w stosunku do Lupina. Widać było, że nie chce go jakkolwiek skrzywdzić.

— Kolejna. — Wskazał na niebo. — Po co ci gitara? — zapytał i od razu skarcił się za to w myślach. Głupie pytanie. Po co gitara? Może będą smażyć na niej ziemniaki.

— Chciałbym ci coś zagrać... Wiesz, jesteś dla mnie bardzo ważny — wyznał szarooki. Popatrzył na niego z nietypową dla Blacka powagą. Stal zderzyła się z zielenią. Iskierki zaświeciły w ich tęczówkach, usta wykrzywił uśmiech. — Nie znam romantycznych piosenek, których jeszcze nikomu nie śpiewałem, więc... Mam nadzieję, że spodoba ci się to, co zagram. — Lupin z zaciekawieniem spojrzał na niego. Syriusz chwycił gitarę i po chwili rozległ się miły dla ucha jego głos:

— I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
I wanna be a good boy
I wanna be a gangster
'Cause you can be the beauty
And I could be the monster
I love you since this morning
Not just for aesthetic
I wanna touch your body
So fucking electric
I know you scared of me
You said that I'm too eccentric
I'm crying all my tears
And that's fucking pathetic

Nie była to piosenka, którą większość chciałaby usłyszeć od ukochanego. Wiele z poprzednich miłości Blacka wolało coś w stylu Titanica. Ale Remus nie był poprzednią miłością Syriusza i pokochał piosenkę, którą tamten mu podarował.

— Remusie Johnie Lupinie... Czy chcesz zostać moim chłopakiem? — zapytał Syriusz, kończąc piosenkę.

— Chcę. — Słysząc odpowiedź Lunatyka, Black uśmiechnął się szeroko. Jedną ręką przyciągnął go za talię, drugą przytrzymał kark wyższego. Ich usta spotkały się, przekazując niewypowiedziane słowa.

♡♡♡

Remus obracał się z boku na bok. Jedyne, co go uspokajało to równe oddechy Łapy. Black już spał. Lunatyk rozejrzał się. Ujrzał na szafce krótki liścik:

Gdy wyjdę cicho,
Nie mów nic.
Gdy miasto zaśnie,
Nie budź go.
Gdy odejdę,
Zostań.

Dnia nieparzystego, gdy księżyc w nowiu będzie widoczny, o godzinie, przez którą nie ma sensu mnożyć i dzielić. W mieście, w którym wszystko się zaczęło. Dokładniej - tam, gdzie mieszka ten, który jest zarazem niczym i wszystkim. Który był od zawsze, ale nigdy nie istniał.

Na zawsze Twój ♡
Syriusz Łapa Black

Lupin uśmiechnął się sam do siebie. Chodziło o ostatni dzień obozu, północ. Na Wzgórzu Wiatru. Poprawił palcami włosy i obrócił się na plecy. Zaczął wpatrywać się w sufit, rozmyślając o minionym dniu. Nigdy jeszcze nie było mu tak dobrze. Z Łapą czuł się najszczęśliwszy na świecie. Mózg Lunatyka nie przyswoił jeszcze informacji, że jest w związku z Syriuszem. Z uśmiechem na ustach, zasnął.

____
Cytat: "I wanna be your slave" Måneskin

In anticipation of a miracle ➳ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz