~4~

283 38 33
                                    

"Widzę wyraźnie pełne rozczarowań twarze"

Dzień wyjazdu nieubłaganie się zbliżał. Przyjaciele cieszyli się, że spędzą te dwa tygodnie razem, ale Remus się trochę niepokoił i stresował. Przecież będzie tam tak wiele nieznajomych ludzi. Zaakceptują go takim, jakim jest? Byle tylko nie dopytywali o jego liczne rany po przemianach. Nie lubił o tym mówić. Tym bardziej co miałby powiedzieć o tym mugolom? Na szczęście w czasie obozu nie będzie pełnił, a Syriusz zawsze znajdzie jakąś dziwną wymówkę by wykręcić go z odpowiedzi.

Lupin na wspomnienie szarookiego mimowolnie się uśmiechnął. Nie potrafił przyznać się do tego sam przed sobą, jak bardzo lubi tego pchlarza. Za bardzo. Nie miał już nawet nadziei, że uczucie minie. Było zbyt silne. Trwało to od dwóch tygodni, a tak dokładniej to dopiero wtedy Lunatyk zrozumiał, że zakochał się w przyjacielu. Przyjacielu, który był głupim, nieskromnym idiotą, debilem... Był za to strasznie przystojny, tak pięknie się uśmiechał, pomimo wielu krzywd, których doświadczył. Lupin mógłby napisać cały wiersz o jego wadach, jak też całą serię o jego zaletach. Już jakiś czas temu zaczęło rodzić się w nim uczucie do Łapy.

Remus siedział na łóżku od dłuższego czasu i czekał na Blacka, bo chciał z nim porozmawiać. Rozmyślania Lupina nie mogły trwać jednak zbyt długo, bo zaniepokoiła go cisza. Syriusz nie dawał żadnego znaku życia. Wcześniej słyszał coś jakby wodę, ale nie skupił się na tym. Zawachał się. Tymczasem z Blackiem nie działo się nic złego, jednak brak dźwięków coraz bardziej niepokoił Lunatyka. Remus stwierdził że musi sprawdzić co tam się dzieje. A nuż coś mu się stało. Podszedł do drzwi i zaczął pukać w nie, lecz nie dostał żadnej odpowiedzi. Stwierdził, że wejdzie do łazienki, która nie była zamknięta na klucz. Gdy wszedł zobaczył Syriusza, który najwyraźniej właśnie wziął prysznic. Nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie to, że nie zdążył się całkiem ubrać. Nie miał na sobie dosłownie nic. Black nie zauważył, że ktoś naruszył jego spokój, ale mimo tego policzki zapiekły Lupina i przybrały czerwoną barwę. Szybko wyszedł, zmuszając się do oderwania wzroku od idealnej sylwetki Łapy. Nigdy nie przyznał się nikomu do tego. Już wtedy zaczął coś do niego czuć.

Nie dziwił się wcale, że tyle dziewczyn na niego leci. Właśnie, dziewczyn. Młody Black zawsze miewał tylko dziewczyny. To sprawiało, że stracił całkowitą wiarę, że czarnowłosy może kiedyś go pokocha. Czy czystokrwisty arystokrata mógłby pozwolić sobie na związek z chłopakiem, w dodatku wilkołakiem? I najważniejsze... Czy zechciałby kogoś takiego jak Remus? Trochę wstydliwego, mądrego, kujona, który wraz z nimi wpada w liczne tarapaty. Prawie tak pechową osobę jak sam Black. Z drugiej strony ich patronusy były podobne do siebie. Byli do siebie tak podobni, a jednocześnie się różnili. Oboje chłopaków skrzywdził los.

Remus tak jak Syriusz lubił pisać wiersze. W przeciwieństwie do Blacka preferował te białe, a Łapa - rymowane. Lupin nie był najlepszy w tworzeniu rymów. Szarooki gdy pisał poezję białą miał wrażenie że jest to niedokładne, nieskończone, pospolite.

Gdy Remus spotykał kogoś w dzieciństwie był obdarzany niemiłymi spojrzeniami ze strony dorosłych jak i nawet dzieci. Jako mały chłopiec nie był urodziwy. Był uważany za nieładne dziecko. Jak brzydkie kaczątko. Przez to nie lubił znajdować się wśród nieznajomych.

Ufał tylko kilku osobom. Samo pójście do szkoły stanowiło dla niego wielki problem i długotrwały stres. Przecież mógł zostać całkiem sam lub, co gorsza, posiadać wrogów. Likantropia też stanowiła dla niego problem. Kto normalny chciałby mieć przyjaciela wilkołaka? Jedyne co by na tym zyskał to niebezpieczeństwo i zszargane nerwy.

Wyprzystojniał przez te lata, ale nie potrafił na to w ten sposób spojrzeć. Jego wzrok zatrzymywał się nieustannie na licznych bliznach. Uważał, że są okropne, nienawidził ich. Trawiaste oczy, szczupła sylwetka, jasnobrązowe włosy - to wszystko potrafił zaakceptować. Ale blizny były dla niego koszmarem.  Ciągle myślał, że jest okropny. Ale to przecież z najbrzydszego kaczątka wyrasta piękny łabądź.

- Remus, Remus! - usłyszał głos znad siebie.

- Co, co się dzieje? - zapytał budząc się.

- Krzyczałeś coś przez sen - wyjaśnił James i wrócił do własnego łóżka w dormitorium.

Remus obrócił się na drugą stronę i próbował ponownie zasnąć. Black wstał przecierając zmęczone oczy. Jak reszta spał w samej bieliźnie, gdyż uważał, że piżama przeszkadza mu w spaniu. Przez to Remus doskonale widział całą, świetnie umięśnioną sylwetkę Blacka. Zarumienił się, czego na szczęście Łapa nie mógł zauważyć w mroku.

- Co ty...

- Ci... Śpi - powiedział wracając od łóżka Rogacza, upewniając się, że ich przyjaciel już zasnął.

Przysunął swoje łóżko do tego Lunatyka.

- Co ty wyprawiasz? - zapytał Lupin szeptem widząc wyczyny czarnowłosego przyjaciela.

- Idę spać - odpowiedział, jakby nie było to nic dziwnego.

Położył się i poczekał aż Remus zapadnie w sen. Gdy był już pewny przesunął się na kraniec najbliższy do chłopaka. Poprawił jego jasnobrązowe włosy, które wpadały mu na twarz i pociągnął na niego kołdrę, która zaczynała spadać na podłogę. Chwycił jego dłoń, a ich place splotły się ze sobą. Sam nie wiedział co robi, ale podobało mu się to. Ich dłonie pasowały do siebie, jakby stworzone, by tworzyć całość. Niedługo sam również zapadł w sen. Remus cicho mruczał coś pod nosem. Widocznie ten sen był już miły. Cała noc minęła im spokojnie i bardzo miło.

Przecież czego nie robi się dla przyjaciół. No tak, zawsze pozostaną tylko przyjaciółmi. Różnili się bardzo w wyglądzie, charakterze i poglądach. Mimo tego kochali się jak bracia. Mogli zawsze na sobie polegać. Gdy jeden z nich się smucił - działo to tak samo na resztę. Gdy jeden był w świetnym nastroju - inni również się uśmiechali. Działali zawsze razem. Jedynie tak im coś wychodziło. Kiedy któregoś z nich zabrakło podczas robienia kawału to żart nie udawał się tak, jak powinien.

Bo przecież przyjaźń nie polega na tym, by mieć takie same poglądy, ale na tym, by wzajemnie się wspierać i rozumieć bez słów. Lunatyk bał się, że kiedyś niechcący skrzywdzi ich przez swoją przypadłość. Nie kontrolował się, a oni chcąc mu pomóc narażali się na wielkie niebezpieczeństwo. Szczęście w nieszczęściu - jeszcze nigdy żaden z jego przyjaciół nie ucierpiał mocno podczas pełni.

Miał wątpliwości jak zareagowaliby na wieść, że podobają mu się chłopcy. A tak właściwie to podobał mu się tylko jego najlepszy przyjaciel. Obawiał się, że jeśli ktokolwiek, a szczególnie Black się o tym dowie ich dotychczas budowana przyjaźń legnie w gruzach. Nie miał pojęcia czy Syriusz jest nim jakkolwiek zainteresowany. Nawet jeśli tak nie było jego mózg podciągał wszystko do nadziei na miłość. Były to złudne nadzieje. Nigdy się to przecież nie zdarzy. Chyba, że stanie się coś niespodziewanego. Postanowił, że jedyne co może zrobić, to pozostać w oczekiwaniu na cud.

_____
Cytat: "Projekt nieznajomy nie kłamie" Sanah

In anticipation of a miracle ➳ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz