Pogoda była wręcz idealna na przejażdżkę. Słońce przygrzewało, rozświetlając swoim jasnym blaskiem okolicę. W lesie panował przyjemny chłód, a delikatny wietrzyk łagodził skutki upalnej pogody. Ptaki ćwierkały wśród koron drzew, dookoła wręcz roiło się od kolorowych kwiatów, które swoją barwą cieszyły oko. Dookoła panowała przyjemna cisza, zakłócana jeno przez odgłos kopyt Siwego, ale idealnie wkomponowywał się w leśną melodię. Cały krajobraz był baśniowy.
Siwy szedł leniwym stępem, kołysząc na swoim grzbiecie dwoje jeźdźców. Zamek majaczył już daleko za nimi. Jadwiga przywykła do kołysania, jednak nie odkleiła się od pleców Jogaiły. Kiedy zniknęli dwórkom z oczu, wręcz wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Poczuła wtedy cudowny zapach lasu i rumianku. I ewidentnie nie pochodził on z pobliskich kniei. Tuliła teraz policzek do jego łopatek i podziwiała baśniowe krajobrazy. Jogaiła patrzył przed siebie, jednak kusiło go, aby się odwrócić i spojrzeć na jej oblicze. Wszystkimi siłami się powstrzymywał, żeby tego nie zrobić. Przez głowę przeszła mu nawet myśl, aby posadzić ją z przodu, tak jak wtedy, gdy odwoził ją do zamku po spotkaniu z wilkami. Prędko jednak otrzeźwiał i odrzucił ten pomysł. Przyjemne dreszcze nawiedzały jego ciało, kiedy czuł jak się w niego wtula. Jej dłonie, splecione na jego brzuchu, rozlewały przyjemne ciepło po jego wnętrzu. Na całe szczęście powiewał lekki wietrzyk, który pozwalał mu zachować resztki trzeźwego myślenia.
- Mówiłaś pani, że lepszy z ciebie łucznik niż jeździec - zagadnął - Dlaczego?
Głos Jogaiły wyrwał ją z przemyśleń. Odsunęła głowę od jego pleców, aby mógł ją wyraźniej słyszeć.
- Jazda konna, jak i strzelanie z łuku, nie są zajęciem dla niewiasty. Wy podróżujecie wierzchem, ale nam każą jeździć kolebą. Nigdy tego nie rozumiałam. Zawsze tłumaczą się tym, że niewiasta może być przy nadziei. Nie miałam zbyt wielu okazji, by jeździć konno. Dlatego lepiej wychodzi mi strzelanie z łuku - zachichotała - Zawsze pomagało mi to rozładować emocje.
- Współczuję ci, pani. Tyle wspaniałych chwil cię ominęło przez jakieś głupie, dworskie zasady.
- Ale na szczęście znajdują się tacy, którzy mi takie chwile dają - odparła życzliwie.
Jogaiła odwrócił głowę i spojrzał na nią kątem oka. Uśmiechnęli się do siebie. Tą chwilę przerwał im jednak Siwy, który pociągnął Jogaiłę za wodze.
- Może trochę przyspieszymy? Twój koń ma na to wyraźną ochotę.
Jadwiga nie czuła się z tą propozycją zbyt pewnie.
- Nie wiem... - powiedziała z lękiem.
- Przy mnie będziesz bezpieczna - odpowiedział cicho - Musisz mi tylko zaufać.
Królowa w odpowiedzi ponownie się w niego wtuliła i mocniej ścisnęła w pasie. Jogaiła uznał to za ,,Tak". Ścisnął boki Siwego i ten momentalnie przeszedł do galopu, lekko przy tym podskakując. Jadwiga pisnęła i schowała twarz w kaftanie Jogaiły. Wierzchowiec jednak, zamiast gnać ile sił, biegł łagodnym i równym, a przede wszystkim powolnym galopem. Litwin chwycił wodze w jedną dłoń, a drugą przykrył te drobne, które, ciasno splecione na jego brzuchu, mocno się trzymały.
- Nic się nie dzieje, Jadwigo... - szepnął.
Nawet się nie zorientował, że zwrócił się do niej po imieniu. Kiedy dotarły do niej słowa Jogaiły, odważyła się rozluźnić odrobinę uścisk i podniosła głowę, wyglądając mu zza ramienia. Zaczęła się śmiać jak małe dziecko. Spojrzał na nią kątem oka. Była taka radosna i dziewczęca w swojej euforii. Ciepło mu się na sercu zrobiło, że sprawił jej radość. Warkocz Jadwigi tańczył z wiatrem, w pewnym momencie całkowicie mu się oddając i ciężka praca Margit poszła na marne. Włosy królowej powiewały teraz swobodnie na wietrze.
CZYTASZ
Zaklęta Róża (I Tom)
Fanfiction~Miłość jest wtedy, gdy bardziej martwisz się o kogoś, niż o siebie... A co by było, gdyby Jogaiła - zmęczony monotonnym życiem w mieście, którym wciąż chce sterować, uciekł z tej klatki i dostał się w sidła złej królowej Jadwigi? Jednak czy na pe...