Rozdział 2

203 9 0
                                    

Sara pov.

Naszą ostatnią lekcją była biologia. Z panem Ackermanem, świetnie. Gdy wszedł do sali nagle zapanowała cisza. Wszyscy mieli porządek na ławkach i nikt nawet nie próbował poruszyć głową.

Szatyn usiadł przy biurku i zaczął sprawdzać listę. Gdyż skończył czytać zwrócił się do nas.

- Czyli są dwie nowe osoby. Tak? - zapytał oczekując odpowiedzi.

- Tak! - krzyknęli chórem.

- Powiedzcie mi czy w starej szkole przerabiałyście skład chemiczny organizmów? - zwrócił się do nas. (Ach pisanie tego z podręcznikiem od biologi było cudowne)

- Tak! - odpowiedziała Rinn w tym samym czasie co ja powiedziałam „Nie".

- No to tak czy nie? - zapytał zirytowany.

- Tak... - odpowiedziałam zrezygnowana.

- Czyli możecie napisać krótką kartkówkę. - powiedział wstając i zaczął rozdawać wszystkim kartkówki. ~ Świetnie ~ pomyślałam. - Macie 20 minut. Potem zrobicie w zeszytach zadania 1, 2 i 3 ze strony 46 w podręczniku na ocenę. ~ Jeszcze lepiej ~

Zaczęłam robić kartkówkę, a raczej chciałam zacząć. Niczego nie umiałam zrobić nawet na zadanie z odpowiedziami abc nie potrafiłam odpowiedzieć. Nawet nie strzelałam bo i tak bym nie trafiła. Postanowiłam przez 20 minut użalać się nad sobą i oddać pustą kartkę. Gorzej już być nie może.

Minęło 20 minut i każdy oddał kartkówkę. Zabrałam się za zadania i z podręcznika. Na moje szczęście Rinn jest świetna z biologi i dała mi ściągnąć. Niestety na kartkówce miała inną grupę więc byłam zdana tylko na siebie. Troszkę pozmieniałam te zadania i było jak moje. Oddałam dumna zeszyt i zobaczyłam że mężczyzna sprawdza prawie ostatnią kartkówkę. Świetnie jeszcze dziś będzie ocena.

Gdy wszyscy oddali zeszyty było 5 minut do dzwonka. Pan Ackerman zaczął rozdawać testy. Zazdroszczę tym co mają dwójki. Rinn miała 4, szczęściara. Ja oczywiście dostałam moją jakże pustą jedyneczkę. Po oddaniu testów wszyscy chcieli już iść do domu ja musiałam odsiedzieć swój szlaban.

- Mounston, ty zostajesz. - powiedział wstając od biurka i opierając się o jego brzeg. Stanęłam naprzeciwko niego trochę zdenerwowana ale nie dawałam tego po sobie poznać.

- Wiem profesorze.

- Myślisz że jestem głupi? - zapytał tak z dupy.

- A powiedziałam tak? Osobiście uważam że nie. - odpowiedziałam zmieszana.

- To czemu najpierw oddajesz pustą kartkę a potem oddajesz zadania zrobione na piątkę z tego samego tematu? - fakkkkkk

- Booooo...... No bo... - pierwszy raz nie wiedziałam co powiedzieć. W mojej starej szkole nikt nigdy nie zwracał uwagi czy ktoś ściąga.

- Ściągałaś. Nie zaprzeczaj.

- Nie zaprzeczam.

- Masz problem z tym tematem? - zapytał patrząc mi w oczy. ~ Czy ten koleś nie może rozmawiać bez nawiązywania kontaktu wzorowego? To krępujące ~ Jednak miał bardzo ładne oczy.

- Jak z każdym tematem z biologi. Dla mnie to czarna magia. Korepetycje mi za bardzo nie pomagają i nie wiem co mam dalej robić.

- Mogę ci pomóc z biologią. - w mojej głowie były scenariusze typu on daje mi odpowiedzi do zadań, kartkówek i wszystkiego.

- Z chęcią przyjmę propozycję. - uśmiechnęła się do niego.

- Na razie spróbujesz ze mną zrobić te zadania z podręcznika tak abym mógł postawić ci ocenę a jutro spróbujesz napisać kartkówkę jeszcze raz. Dzisiejszą ci unieważniam.

- Jejku dziękuję panu! - chciałam go przytulić ale się opamiętałam.

- Nie rozpędzaj się. Mam dziewczynę - powiedział lekko się uśmiechając.

- Ej! Ja nie jestem jedną z tych o się chowają po kątach i pana szpieguję.

- Dobra siadaj przy którejś z ławek. - powiedział a ja usiadłam w pierwszej ławce. Po chwili on się dosiadł na miejsce obok mnie. - Otwieraj podręcznik i przeczytaj pierwsze zadanie.

- Określ znaczenie pierwiastków biogennych dla funkcjonowania organizmów.- przeczytałam.

- Teraz wyszukaj w podręczniku. - powiedział.

- Tak to ja mogę sobie sama zrobić te zadania. - powiedziałam oburzona gwałtownie się poruszając przez co uderzyłam go moim kolanem o jego kolano. - Przepraszam. - zaczerwieniłam się mocno.

- Nie szkodzi ale zacznij robić zadania. - powiedział.

- Czym się pan interesuje? - zapytałam odrywając wzrok od książki.

- Ty kiedyś się weźmiesz za te zadania czy mamy tu siedzieć całą wieczność? - powiedział zirytowany.

- Oj mamy jeszcze ponad dwie godziny. To jak ma pan jakieś zainteresowania?

- Nie. A nawet jeśli to nie powiedział bym ci.

- Oj, ja mam. Kocham tańczyć i uwielbiam śpiewać ale nie dla publiczności. Wolę sama dla siebie.

- A mówisz mi to bo?

- Chcę zabić czas.

Resztę czasu spędziliśmy najpierw w ciszy potem mnie popędził do tych cholernych zadań. Zrobiłam je z nie małą trudnością dlatego trochę tym zdenerwowałam nauczyciela. Siedziałam z nim dłużej niż dwie i pół godziny ale przynajmniej zrobiłam te zadania. Na szczęście jutro mój piątek, piąteczek, piątunio i weekend!!!. Będę się lenić bardziej niż kiedykolwiek.

Romans z nauczycielem ~ Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz