6.

1.3K 123 8
                                    

Rano od razu zacząłem przekopywać internet, a Niall zajął sie szukaniem odpowiedzi w kasiazkach. Zniósł mi do domu chyba całą bibliotekę miejską, jednak doceniam to ze tak sie zaangażował w pomoc Louisowi.
- Harry? - usłyszałem cienki głosik wiec oderwałem sie od laptopa i znalazłem przy moim chłopaku rybie.
- Coś sie stało? - usiadłem na łożku obok niego i zacząłem głaskać go po głowie. Wiedziałem jak to lubi.
- Zaczyna mnie nudzić to wszystko, powiedziałeś ze kiedy będę chciał wrócę do domu - zaczął a moje serce sie zatrzymało. Nie mogłem pozwolić mu wrócić - teraz jest ten moment.
- Ale jesteś tego pewien? - nie wiedziałem jak wybić mu to z głowy - to znaczy z Niallem cały dzień siedzimy i szukamy sposoby żeby ci jakoś pomóc, daj nam jeszcze trochę czasu. - chciałem go przytulić jednak on sie ode mnie odsunął
- Ale ja nie potrzebuje pomocy Harry. Nie ma możliwości żeby w jakiś magiczny sposób wyrosły mi nogi, taki sie urodziłem nie rozumiesz tego?
- Tak, uwierz mi przez dłuższy czas byłem pewny ze syreny tez nie istnieją - zakpilem, ale kiedy zobaczyłem minę bruneta od razu tego pożałowałem
- Chcę wracać do domu. Teraz. Nie możesz mnie tutaj trzymać wbrew mojej woli! - poniósł nieco swój głos
- Staram sie tobie pomóc! Na zewnątrz są tysiące ludzi którzy tylko marzą o tym żeby cię schwytać a potem zrobić nie wiadomo co!
- Harry! Mam coś! - na całe szczęście przerwał nam Niall, wiec ruszyłem w jego kierunku obrzucając Louisa ostatnim, srogim spojrzeniem.
- W samą porę - wypuściłem głośno powietrze, biorąc w ręce wielka książkę która miał przed sobą Niall
- A co? Nasza rybka sie niecierpliwi? - parsknął pod nosem
- Niall nie mów tak o nim. Nie mam ochoty jeszcze z tobą sie dzisiaj kłócić - zgromiłem go wzrokiem
- Dobra stary, żartuję rozluźnij sie trochę.
- Nie ważne, pokaz co masz.
- Przejrzałem twoje szafki i o dziwo masz wszystkie składniki i dobrze bo nie zamierzałem robić wypadu do supermarketu. Nie brzmi to apetycznie ale wiara czyni cuda - skrzywił sie nie co pokazując mi przepis.
Od samego patrzenia na składniki robiło mi sie nie dobrze tam było dosłownie wszystko. Przejrzałem go ponownie i zmarszczylem czoło
- Po co ziemia? - zdziwiłem sie
- Nie wiem nie pisałem tej książki - prychnął
- Mniejsza z tym zaczynajmy chce mieć to z głowy.
Przygotowanie mikstury samo w sobie było trudne a jej zapach powalał wszystko. Nigdy nie przypuszczałem ze będę robić za Harrego Pottera, ale dla tej istoty w moim salonie mogę zrobić wszystko.
- Niall czy wszystko zrobiliśmy dobrze? - spytałem przykładając szmatkę do twarzy żeby nie zwrócić śniadania
- Jestem pewny ze tak, tak powinno chyba być - oczy Nialla zaczynały lekko łzawić
- Tego nie da sie wąchać a co dopiero pić! - krzyknąłem z wyrzutem
- Chcesz żeby poskutkowało?! Mama mi zawsze powtarzała ze lekarstwo nie ma być smaczne ale ma leczyć.
- On nie jest chory Niall
- To była przenośnia, Jezu nie zaczynaj znowu
- Dobra, jak zamierzamy mu to podać?
- Jak to? Po prostu nalejemy do miski i niech wypije
- Żartujesz sobie. Kto o zdrowych zmysłach weźmie to do ust.
- Louis. Teraz. Zostaw to mnie - tak jak mówił przelał mieszaninę do małej miski i ruszył ku salonowi. To sie źle skończy.
Żeby nadzorować sytuacje i pilnować żeby nikt nikogo nie zabił tą miską wyszedłem zaraz za Niallem.
- Przyniosłem ci dzisiejszy obiad - wypowiedział wesoło Niall podając naczynie Louisowi.
Widziałem jak Louis cały zielenieje i mało nie spada z materaca kiedy poczuł ten zapach.
- No nie przesadzaj nie jest tak źle, starałem sie - zażartował Niall. Czy on potrafi zachować powagę chociaż przez chwile.
- Starczy Niall, moja kolej - klepnalem go w ramie i ostrożnie zabrałem miskę z jego rąk.
- Słuchaj wiem ze zapach do pięknych nie należy ale nie ma pachnieć, ma być skuteczne. - zająłem miejsce obok Louisa i obserwowałem jego nie odgadnioną minę - możesz to wypić dla mnie?
- Nie chcę tego pić, to jest obrzydliwe - pokręcił głową
- Proszę cię chociaz spróbujmy coś zrobić. To jest pierwsza i ostatnia mikstura. Niczego więcej ci nie podam.
- No nie wiem nie jestem przekonany - zaczął sie łamać
- Ufasz mi? Jeśli to do jutra nie zadziała pozwolę ci wrócić.
- Dobra - wziął ode mnie naczynie i obserwował przez chwile zawartość
- Śmiało, dasz radę - poklepalem go po plecach.
Przyłożył miskę do ust i przechylił, starając sie wypić jak najwiecej a jego twarz wykrzywiała sie coraz bardziej od okropnego smaku. W końcu udało mu sie wypić całą miskę
- Wow! Jestem z ciebie dumny! - zabrałem naczynie i podałem je Niallowi aby coś z nim zrobił najlepiej zakopał w ogrodzie już na zawsze, nie sadze żeby ten zapach kiedykolwiek zszedł ze ścianek.
- Nigdy więcej nie zrobię czegoś podobnego - wtulił sie we mnie i siedzielismy tak przez jakiś czas, dopóki nie poczułem jaki ciepły stał sie Louis.
- Hej, wszystko ok? Jesteś rozpalony. - podniosłem jego twarz na wysokość swojej i zobaczyłem ze ledwo kontaktuje
- Niall! Niall gdzie ty jesteś do cholery! - Niall wbiegł na moje słowa do pomieszczenia z kanapką w ręku.
- Co sie dzieje?! Nie chciałem wam przeszkadzać
- I postanowiłeś wyjadać całą moją lodówkę! Chodź tutaj z Louisem dzieje sie coś złego. - odrzucił kanapkę na bok i podbiegł do nas. Ciekawe kto to posprząta.
- Harry połóż go na łożku, musi leżeć - wydał polecenie a ja szybko je spełniłem.
- Nie czuje sie za dobrze Harry - było ostatnim co usłyszałem od Louisa zanim jego powieki sie nie zamknęły
- Hej! Louis zostań ze mną! Nie trać przytomności! - trzymałem jego twarz w obu dłoniach - Niall co spieprzyłeś?! - tym razem zwróciłem sie do blondyna
- Dlaczego niby zwalasz wszystko na mnie?! Zrobiłem krok po kroku wszystko tak jak trzeba!
- Coś musiało pójść nie tak. To ta pieprzona mikstura i mój uparty charakter! Przeze mnie on teraz umiera - oparłem czoło o brzeg łóżka to było dla mnie za dużo.
- Spokojnie Louis pomożemy mu. Obiecuje, nie pozwolimy mu umrzeć.
- Co masz zamiar zrobić? Nie możemy tak po prostu wezwać lekarza, nie możemy podać mu leków.
- Musimy zbić gorączkę, zrób lodowate okłady! - szybko ruszyłem zrobić to o co prosił Niall, ręce mi sie trzęsły i nie widziałem wszystkiego wyraźnie. W końcu znalazłem jakieś szmatki i zalałem je lodowatą wodą, dla upewnienia zrobiłem z nich woreczek i włożyłem do środka jeszcze trochę kostek lodu.
- Mam! - podbiegłem do Louisa i Nialla i od razy przyłożyłem to do głowy chłopakowi, nie miałem pojęcia jak zbić temperaturę srenie. - co teraz?
- Nie wiem... - Niall pokręcił głową
- To kto ma wiedzieć?!
- Nie wiem co jeszcze mu jest! Na razie wiemy ze ma tylko gorączkę. Jeśli ją zbijemy będzie po problemie.
- Nie mam czasu żeby czekać, sam ją zbiję - podniosłem Louisa z łóżka i ruszyłem ku łazience - Niall podaj mi tą wielką miskę - jak żałowałem w tym momencie ze nie miałem wanny. Przeklęty prysznic.
- Co chcesz zrobić?
- Podaj. Mi. Miskę - powtórzyłem dosadnie
- Teraz to ty możesz go zabić - nie pewnie jednak podał mi to o co prosiłem
- I tak umiera przeze mnie - napełniłem miskę wodą z temperatura podobna do tej jaką miał okład i powoli włożyłem do środka Louisa
- Harry to zły pomysł
- Dzisiaj mam same złe pomysły - głaskalem go po czole sprawdzając przy tym czy temperatura nie spada - Niall, to działa. Zbiłem mu gorączkę - zwróciłem sie do przyjaciela z lekkim nie dowierzeniem.
Niall podszedł do nas i sam sprawdził Louisa
- Faktycznie. Zabierzemy go stąd, nie może sie za bardzo schłodzić - wyjąłem go i owinalem delikatnie ręcznikiem.
- Nadal nie odzyskał przytomności - powiedziałem niosąc go spowrotem w stronę swojego łóżka.
- Poczekajmy do rana, może coś sie zmieni.
- Dzięki Niall. - przytuliłem przyjaciela i szybko poszedłem położyć sie koło Louisa przytulając go szczelnie do siebie.
- Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci sie przeze mnie stało - wyszeptalem w jego włosy.
Zasnąłem z obawą co przyniesie nowy dzień.

My Monster.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz