Rozdział dwunasty - fakty z fikcji

16.3K 935 1.2K
                                    


George miał zamknięte oczy, słuchawki na uszach, leżał na swoim łóżku.

Słuchał Flightless Bird, American Mouth zespołu Iron and Wine, i choć normalnie słuchał piosenek z zupełnie innego gatunku niż ta, wciąż powtarzał ten utwór.

Czuł, jak emocje, których nigdy wcześniej nie odczuwał, zostają nagle przywołane przez starannie skonstruowanie melodyjnych dźwięków. Jak na chłopaka, który w życiu kierował się skupieniem i wyznaczonymi celami, nie był przyzwyczajony do bycia tak zbijanym z kursu przez wydarzenia, których nie potrafił wytłumaczyć.

Wierzył, że na wszystko jest jakieś uzasadnienie. Wiedział, że jeśli będzie się wystarczająco starał, wszystko, co znał, można rozwiązać za pomocą liczb i cichego geniuszu. Mocno wierzył w to że wszystko, co znał, jest tylko kolejną liczbą. Życie to były dane. Wszystko, czemu kiedykolwiek do czego się zobowiązał, było danymi. Jego praca, codzienna rutyna i całe jego życie to był tylko kolejnym algorytm, o którym wiedział, że jest rozwiązywalny na piórze i papierze.

Dlaczego więc jeden telefon nagle zrzucił wszystkie jego przekonania w dół wodospadu szaleństwa?

Mógł po prostu trzymać się kurczowo jedynej osoby w swoim życiu, która go kiedykolwiek obchodziła, ale czuł coś więcej. Pośród niemożliwości i niewiarygodnych okoliczności było uczucie, emocje, które powstały, po prostu dzięki wymianie słów na urządzeniu połączonym przez wyrwę w linii czasu.

Nie miał zamiaru biec do naukowca po wyjaśnienie, ani pisać o cudzie, jakim był ten stary telefon i pokazywać go światu.

To było prawie tak jakby chciał mieć Dream'a tylko dla siebie. Że ta więź została stworzona tylko dla nich, i że świat nie powinien o tym wiedzieć.

Głos Dream'a wyrzucił jego logikę do kosza, razem z całym tym gównem o dowodach naukowych i algorytmicznymi bzdurami. Był magnetycznym przyciąganiem, którego potrzebował, by uświadomić sobie, jak bardzo zepsuł swoje życie, swoje związki i wszystkie decyzje, jakie kiedykolwiek podjął, a wszystko po to, by pomóc sobie.

Więc leżał tam, zastanawiając się, dlaczego jedyna istota w jego życiu, która wydawała się go naprawiać, była kimś, którego nie mógł mieć.

Jako kogo chciał mieć Dream'a? Nie był pewien.

Nigdy nie był w przyjaźni, w której mógłby bezpiecznie wylać swoje wewnętrzne myśli w zamian za słowa pocieszenia i szczerej krytyki.

George i Dream ustalili harmonogram, według którego Dream miał dzwonić. Co wieczór o 20:00, a w weekendy wcześniej. George zerknął na zegar, mrużąc oczy i widząc, że na szczęście ma jeszcze dwie długie minuty czekania, zanim usłyszy zbawienną łaskę, jaką był dzwonek telefonu.

Minęły trzy minuty i chociaż George wiedział, że nie każdy telefon będzie na czas, czuł się trochę samotny.

Minęło dziesięć minut, potem trzydzieści, a następnie półtorej godziny.

Usłyszał pukanie do drzwi akurat w momencie, kiedy miał zamiar zrezygnować z czekania i zrobić kolację.

Położył małą figurkę na telefonie, więc jeśli zadzwoni, telefon się zatrzęsie, a figurka spadnie i gdyby George wrócił, a figurka leżałaby na podłodze, wiedziałby, że Dream dzwonił, kiedy go nie było.

Zmusił się do szybkiego zejścia na dół, nie chcąc przegapić rozmowy, gdyby taka kiedykolwiek nadeszła.

Otworzył drzwi i zobaczył Wilbura, z jego zwykłym notatnikiem w ręku, i Niki trzymającą butelkę jabłkowego wina.

Flowers from 1970 || Dreamnotfound ||TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz