PRZEPRASZAM ZA PRZERWĘ, JUŻ ŻYJĘ
za niedługo kolejny chapter będzie, bo wyliczyłam mniej więcej 6 części na jeden.
Nie pytajcie w jaki sposób ja to dziele wszystko bo to dziwne jakieś i sama nie wiem.
.・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・
.・。.・゜✭・
.・。.・
.・✫
.Kokichi
Ubrania, jedzenie, woda, jak i kilka innych potrzebnych rzeczy.
Wszystko spakowane w średniej wielkości, czarnej torbie.
Nie wierzyłem, że to robię. Ucieczka z domu, w którym tak czy siak mieszkam sam może z zewnątrz wydawałaby się głupim pomysłem, ale bałem się tu dłużej zostać. Zjebałem po całości, nie da się tego inaczej opisać. Wtedy w parku mogłem zrobić cokolwiek. Nie musiałem go krzywdzić. Jedyna osoba w tej głupiej szkole, która zwróciła na mnie uwagę prawdopodobnie mnie nienawidzi. Nie wiem nawet, czy próbował nawiązać ze mną kontakt bo mnie polubił, czy zrobił to dla śledztwa.
Zacisnąłem dłonie w pięści, a powieki mocno ścisnąłem.
Pewnie jestem poszukiwany, ale pod moim imieniem i nazwiskiem. Nie mam zamiaru ryzykować trafieniem do pudła, a zdobycie mojego adresu jest dziecinnie proste. Jeśli złapią mnie, ucierpią też inne osoby. Osoby mi najważniejsze, dla których odstawiam tę całą szopkę. Są za młodzi, by znaleźć stałą pracę, oraz może to być niebezpieczne z racji, że są poszukiwani. Muszę pomagać im w kradzieży, bo sam nie mam jak zapewnić im stałego dobrobytu.
Otworzyłem zaszklone oczy.
Wiem jednak, że wszystko pójdzie dobrze. Shuichi zapomni o mnie, zostawi mnie i D.I.C.E w spokoju. Znajdzie mordercę, zacznie chodzić z Kaede lub inna dziewczyną, a wszystko wróci do normy. Uśmiechnąłem się delikatnie, by samemu dodać sobie otuchy, gdyż nie miałem tu nikogo, kto mógłby to zrobić za mnie.
Wszystko się ułoży. Mam taką nadzieję.
Wstałem na równe nogi, a torbę zarzuciłem sobie na ramię. Wyjrzałem zza okno, za którym dobrze było widać jasny, pełny księżyc, a wokół niego wiele gwiazd. Chodzenie samemu w nocy może i jest niebezpieczne, ale nie mogę tu zostać. Niewiele myśląc, wyszedłem z salonu ruszając do drzwi wejściowych. Ubrałem swoje ulubione, już lekko poobdzierane martensy, oraz zarzuciłem na siebie cienką, wiosenną kurtkę w kolorze butelkowej zieleni.
Ostatni raz spojrzałem w swoje ledwo widoczne odbicie w lustrze przy komodzie. Moje ciemnofioletowe włosy były lekko rozczochrane, a po zaróżowionych policzkach i wystraszonym wyrazie twarzy można było stwierdzić, że sam nie byłem przekonany co do mojego planu.
Mimo to, rzucam wszystko dla ich dobra, bo to oni są najważniejsi.
Powtórzyłem tą myśl kilka razy w głowie, jednocześnie sięgając dłonią do klamki. Delikatnie otworzyłem drzwi, by nie być zauważonym. W końcu, ktoś mógł nawet teraz być na dworze, lub ta uporczywa stara raszpla z domu obok, która przepadała za siedzeniem przy parapecie wieczorami oglądając i oceniając innych miała teraz możliwość zobaczenia mnie, nieważne, że było dosyć ciemno. Mimo tych myśli, po dokładnym rozejrzeniu się po okolicy nikogo nie zauważyłem. Z dobrym nastawieniem, zamknąłem drzwi na klucz, założyłem kaptur i szybkim krokiem zacząłem kierować się wzdłuż chodnika, starając się patrzeć cały czas w dół, by na wszelki wypadek nikt nie zobaczył mojej twarzy.
Już wszystko umówiłem. Mój stary, jedyny przyjaciel powiedział, że pomoże mi w każdej sytuacji. Wie o wszystkim, bo wszystko mogę mu powiedzieć. Wiem, że mogę mu zawsze zaufać, a on nic nikomu nie powie. U niego postanowiłem zatrzymać się na jakiś czas. Szczerze, sam nie wiem co będzie dalej, na razie wszystko muszę na spokojnie przemyśleć.
Tak czy siak, w tym momencie zdałem sobie sprawę, że to nie czas na myślenie o tym, gdy znikąd usłyszałem za mną kroki. Tak jakby osoba idąca za mną pojawiła się niewiadomo skąd. Spiąłem się, a dłonie, które trzymałem w kieszeniach, żeby ochronić je przed wieczornym chłodem ścisnąłem w pięści. Odruchowo przyspieszyłem kroku, ufając swojej intuicji, że zaraz może stać się coś złego.
Nie minęła jednak sekunda, gdy nieznajoma osoba szarpnęła mnie za ramię, odwracając mnie w swoją stronę. Szykowałam się już do ataku, gdy w ostatnim momencie się zatrzymałem.—Nie musisz ode mnie uciekać, dupku. —dziewczyna mruknęła pod nosem i poluzowała chwyt na moim ramieniu. Było ciemno, ale doskonale ją rozpoznałem.
—Maki? Idiotko, dostanę przed ciebie zawału! —strąciłem jej rękę i dla wszelkiego bezpieczeństwa odsunęłam się od niej o krok. —O co znowu chodzi, że mnie zatrzymujesz?
—Shuichi cię podejrzewa. O to wszystko. —odpowiedziała od razu, na co ja zdezorientowany zamrugałem kilka razy.
—Myśli, że to ja jestem zabójcą? —spytałem, na co pokiwała głową na tak.
—Sama go na to nakierowałam. Wymyśliłam, że możesz znać mordercę i próbujesz przejąć jego winę na siebie. To pierwsze przyszło mi na myśl, gdy powiedział mi o swoich teoriach. Też o tym, że to ty go dźgnąłeś. —ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej.
—Ah, właściwie, to dziękuję... —chwilę musiałem się zastanowić nad tym, co właściwie chcę powiedzieć. —Czekaj... Dopiero teraz powiedział ci, że ja to zrobiłem?
—Na początku w szpitalu mówił, że nie pamięta kto go dźgnął. Widocznie bronił cię. Nie wiem dlaczego, ale coś musi być na rzeczy.
Patrzyłem na nią nie dowierzając. Moje wyrzuty sumienia powiększyły się o wiele bardziej, gdy dowiedziałem się, że Shuichi chciał mnie chronić. Nieważne dlaczego, nieważne jak bardzo pokręcone by to nie było. Chciał uchronić takiego dupka jak ja przed więzieniem. Gdyby teraz na to spojrzeć, całe moje przygotowania i wycieczka do przyjaciela były bezsensowne, skoro policja nadal mnie nie szuka.
Ale co jeśli to pułapka? Chciałbym, ale nadal nie mogę mu w pełni zaufać. Mógł tak tylko powiedzieć, żeby później mnie złapać, jednak wierzyłem, że tak nie było. W sumie jest na to za głupi, ale nie mogę niczego wykluczyć.
Poza tym, przyda mi się jakikolwiek większy kontakt z innym człowiekiem, mieszkanie samemu całe życie nie wyjdzie mi na dobre.
Szczerze, Saihara zaciekawił mnie tym. Jedyny problem będzie tu taki, że aktualnie bałbym się nawet spojrzeć mu w oczy, a co dopiero go znaleźć i o tym z nim porozmawiać.—Rozumiem. Dostał tą kartkę ode mnie? —odezwałem się po chwili.
—Tą, która była w mundurku? Tak myślałem, że to ty ją włożyłeś... Właściwie, to nieważne. Chciałabym jeszcze upewnić się co do jednej rzeczy. Nie będę cię o wszystko pytać, bo wiem, że na większość z pytań i tak nie odpowiesz, ale... Czy zrobiłeś to dla D.I.C.E?
Na jej pytanie uśmiechnąłem się delikatnie.
—Mamy umowę już jakiś czas. Wiesz, że są dla mnie najważniejsi. Dźgnięcie go było prawdopodobnie jedynym sposobem by uratować siebie i ich na ten moment. Przepraszam cię, ale śpieszę się. Chciałaś jeszcze coś wyjaśnić?
—Nie, to wszystko. Jeśli będziesz potrzebować pomocy – wiesz gdzie mnie znaleźć. Spłacę swój dług pomocą. —mimo, że to Maki, i mimo, że mówiła do mnie, brzmiała bardzo szczerze. —A teraz... Miłej nocy. I miłego pobytu, gdziekolwiek idziesz. Żebyś się nie zabił czy coś, chociaż byłoby miło. —po tych słowach odwróciła się i oddaliła w przeciwną ode mnie stronę. Ja jednak nadal zadowolony z całego przebiegu wydarzeń patrzyłem w miejsce, gdzie szatynka przed chwilą stała.
—Dobrej nocy... Pani skrytobójczynio.
CZYTASZ
Szlakiem Śmierci 「Saiouma」
Misterio / SuspensoCzasami nie możemy do czegoś dotrzeć. Myślimy cały czas nad rozwiązaniem do nękającej nas zagadki, jednak nie umiemy dojść do sedna sprawy. Co zrobić w takich przypadkach? Może główkować się nad rozwiązaniem? Ludzie są ciekawscy. Często spytają nad...