Rozdział 2

8.1K 40 0
                                    

Cały weekend spędziłam na rozmyślaniu na temat naszego szalonego piątku oraz internetowych rozmowach z przyjaciółmi. Cała nasza trójka miała kompletny, aczkolwiek bardzo pozytywny, mętlik w głowach. Pisaliśmy o tym, że co chwilę przed oczami pojawiają nam się przebłyski naszych zabaw. Nie mogliśmy też uwierzyć w to, jak szybko minęła tamta noc. Wszystko trwało kilka godzin, a mieliśmy wrażenie, jakby to była tylko chwila. Każde z nas szczerze przyznawało, że ma ochotę na zgłębienie tego tematu, kontynuację, próbowanie nowych rzeczy. Nie mogliśmy nadziwić się, jak magiczny był pocałunek we troje. Jak zaskakujące było to, że tworzenie króciutkich scenek, poprzez wymyślanie zadań tak bardzo nas podniecało. Mieliśmy ochotę zamknąć się w mieszkaniu i nie wychodzić przez całe dnie. Z jednej strony czuliśmy, że to wszystko skończyło się za szybko, chcemy więcej i więcej, z drugiej śmieliśmy się, że była to najdłuższa gra wstępna w naszym życiu. Doszliśmy do wniosku, że właśnie tak powinno to wyglądać. Musimy dawkować sobie te doznania. W końcu mówi się, że im dłużej na coś czekamy, tym lepiej to później smakuje. Byliśmy gotowi to sprawdzić. W poniedziałek obudziłam się szybciej niż zwykle. Spojrzałam na zegarek. Było przed siódmą. Pracę zaczynaliśmy o dziewiątej i już nie mogłam się doczekać, aż spotkam Mateusza i Julkę. Przed położeniem się spać myślałam tylko o tym, że jak szybko zasnę, to zaraz wstanę i będzie poniedziałek. Uczucie podobne do ekscytacji przed porannym wyjazdem na wakacje. Wzięłam gorący prysznic i przetarłam zaparowane lustro. Spojrzałam w swoje odbicie. Miałam wrażenie, że moje oczy lśnią bardziej niż zazwyczaj. Wyglądałam na szczęśliwszą. Zastanawiałam się, czy inni też to zauważą. Złapałam za telefon i zobaczyłam wiadomość na naszej grupce:
Jula: Wiedziałam, że obudzę się przed budzikiem...
Zuza: Witaj w klubie. Ja już po prysznicu.
Jula: Niemożliwe, przyjedziesz punktualnie?!

Jej reakcja mnie rozbawiła. Faktycznie, zazwyczaj przyjeżdżam do biura spóźniona.

Zuza: Zaraz się okaże, że nasze ekscesy zrobią z nas przykładnych pracowników.
Mati: Ja też wstałem! Całą noc miałem porąbane sny...
Zuza: Chyba musisz zacząć je zapisywać. Widzimy się w biurze!
Odłożyłam telefon i skończyłam się szykować. Zjadłam śniadanie, założyłam ulubioną luźną białą koszulę, obcisłe dżinsy i czarne szpilki. Lubiłam ten zestaw, czułam się w nim seksownie. Do tego czerwona szminka i byłam gotowa stawić czoła nowej rzeczywistości. Całą drogę do pracy śpiewałam w samochodzie. Po tym zawsze można rozpoznać, jaki mam humor. W gorsze dni jestem cicha, nawet w wyłącznie swoim towarzystwie. W te dobre jestem pełna energii, rozgadana i śpiewam pod nosem. Ten poniedziałek zdecydowanie miał zaliczać się do tych udanych. Im bliżej biura byłam, tym większą czułam ekscytację. Przypominało mi to czasy liceum, gdy pełna motylków w brzuchu pędziłam do szkoły, żeby spotkać chłopaka, który mi się podobał. Weszłam do biura i przywitałam się z sekretarką. Nasza siedziba miała dwa piętra, a pokój, w którym pracowałam, znajdował się na najwyższym. Tuż za ścianą pracowali Mateusz i Przemek. Julka zajmowała stanowisko piętro niżej. Tam też znajdował się balkon, na którym zazwyczaj paliliśmy papierosy, gdy nie chciało nam się schodzić do ogrodu. Chwilę przed tym, jak zaparkowałam na firmowym parkingu, dostałam wiadomość na naszej grupie, którą mamy we czwórkę, że Przemek idzie na papierosa. Zakładałam więc, że właśnie na balkonie spotkam przyjaciół. Pewnym krokiem wkroczyłam do pokoju z wyjściem na naszą palarnię. Mój wzrok od razu padł na przeszklone drzwi, za którymi dostrzegłam przyjaciółkę. Musiała usłyszeć kroki, bo patrzyła w moim kierunku. Nasz luz automatycznie minął. Poczułam, że jeśli szybko się nie uspokoję, to wybuchnę śmiechem. Po jej minie mogłam wyczytać, że ma dokładnie tak samo. Odwróciła wzrok i patrzyła na swojego rozmówcę, który był poza zasięgiem moich oczu. Wiedziałam, że jest tam Przemek. Ale czy Mateusz też? Czy dam radę się z nimi przywitać i nie zdradzić swoich emocji? Czy zdołam zachować kamienną twarz? Rzuciłam szybkie „cześć" do współpracowników siedzących przy swoich stanowiskach i wzięłam głęboki oddech. Z uśmiechem Mona Lisy podeszłam do drzwi balkonowych i pociągnęłam je do siebie.
-Hej!- powiedziałam być może zbyt entuzjastycznie, ale Przemek, który towarzyszył Julii, nie zwrócił na to większej uwagi.
-Hej!- odparła chórem dwójka przyjaciół. Mateusza nie było z nimi.
-Co tam, jak weekend Przemek?- zapytałam najbardziej zwyczajnym tonem, na jaki mogłam się zdobyć. Cały czas unikałyśmy z Julką kontaktu wzrokowego, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-W porządku. W piątek miałem swój wieczór ze starymi kumplami ze studiów, trochę popiliśmy, standard. Lepiej powiedz, jak wasza impreza. Jula mówiła, że nieźle poszaleliście. Spojrzałam na przyjaciółkę. Domyślałam się, że Przemek próbuje wziąć mnie pod włos. Zawsze tak robił. Udawał, że coś wie, żeby wyciągnąć z nas jakieś pikantne opowieści. Z reguły jednak jego podejrzenia były błędne. Tym razem miał szansę usłyszeć specjalną historię, na szczęście jednak znaliśmy go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że to podpucha. Byłam pewna, że Julka nie puściła pary z ust.
-Nie wiem, co ci mówiła Jula, ale było całkiem spokojnie, zwłaszcza jak na nas. Skończyliśmy jakoś po drugiej, trzeciej?- rzuciłam nonszalanckim tonem w stronę przyjaciółki.
-Po drugiej. Przed trzecią byłam już w domu- odpowiedziała bez zająknięcia.
-No co wy, co się z wami stało? Impreza nie do piątej?- Przemek cały czas próbował.
-Też byliśmy zaskoczeni, ale w sumie byliśmy po całym dość intensywnym tygodniu pracy. Zuza zrobiła pyszną pizzę, najedliśmy się, spaliliśmy blanta i zachciało nam się spać- odparła Julka.
-Właśnie Przemek, musisz koniecznie kiedyś wpaść, jak będę robiła pizzę! Mam nowy super przepis- starałam się odciągnąć jego uwagę od imprezy.
-Łee, słabi z was zawodnicy. Myślałem, że poszaleliście. A na pizzę zawsze chętnie, dawaj znać.
Udało się. Przestał dopytywać. Skończyliśmy palić i każde z nas poszło na swoje stanowisko pracy. Zanim ruszyłam na górę, rzuciłam Julce pierwsze znaczące spojrzenie. Rumieniec zalał jej twarz. Uwielbiałam to w niej. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na fotelu i ponownie wzięłam głęboki wdech. Uff, udało się. Jedno z głowy, zostało jeszcze tylko spotkanie Mateusza i zejdzie ze mnie cały ten podniecający stres. Mój telefon zawibrował. To Jula pisała Matiemu o tym, co powiedziałyśmy Przemkowi, żeby trzymał się naszej wersji. Spojrzałam na zamknięte drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. Chciałam widzieć, jak Mateusz będzie je mijał, idąc do swojego pokoju. W ten sposób będziemy mogli przywitać się jak każdego ranka. Kilka minut później usłyszałam kroki, po czym dobiegł mnie męski głos:
-Cześć!- to Mateusz witał się z Julką i pozostałymi osobami na pierwszym piętrze. Wśród kilku różnych przywitań wyłapałam to jedno, najważniejsze. Ton przyjaciółki brzmiał całkiem naturalnie. Byłam z niej dumna. Męskie kroki pojawiły się na schodach. Wstrzymałam oddech. Wdech, wydech, Zuza. W końcu w moich drzwiach pojawiła się znajoma sylwetka. Odwróciłam twarz w jego stronę.
-Cześć- przywitał się z szerokim uśmiechem. Byłam sama w pokoju, więc nie musiał trzymać kamiennej twarzy.
-Hej!- odpowiedziałam z równie rozbawioną miną.
-Pospałaś?- zapytał jak gdyby nigdy nic.
-Tak, całkiem szybko wczoraj zasnęłam. A ty?
-Ja też. To super- z tymi słowami poszedł do pokoju, w którym czekał na niego Przemek. Okej, udało się. Zobaczyłam oboje przyjaciół, nie wybuchnęłam śmiechem, byłam w stanie sklecić w miarę logiczne zdania. Wspaniały sukces. Gadka szmatka poszła nam całkiem nieźle. Zajęłam się pracą, jednak co jakiś czas wracały natrętne wspomnienia, a fakt, że byłam w budynku razem z bohaterami tych myśli, wcale mi nie pomagał. Po jakiejś godzinie przyszła wiadomość.
Mati: Czy wam też jest tak ciepło?
Zuza: Chodźmy na fajkę.
Jula: Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że nie siedzę z Wami na piętrze. Jestem najsłabszym ogniwem. Boję się, że Przemek jak tylko spojrzy na mnie w Waszym towarzystwie, to się zorientuje. Mati, pytał Cię o coś?
Mati: Pytał, czy się całowałyście, jak zazwyczaj. Powiedziałem, że były jakieś podchody w tańcu, ale koniec końców nic się nie działo. Więc tego się trzymajcie.
Faktycznie, często na różnych imprezach zdarzało nam się z Julką całować, więc to pytanie Przemka było całkiem zrozumiałe. Jula: Okej. To dawajcie na balkon.
Po kilku sekundach usłyszałam ruch za ścianą. Chłopaki zebrali się, żeby iść na papierosa. Czekałam, aż jak zwykle po mnie zajdą. Chwilę później w moich drzwiach stanął Przemek.
-Chodź na fajkę, mała.
Uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziałam, że odbierze to jako reakcję na nazwanie mnie „małą", a nie jako nerwowy uśmiech, którym w rzeczywistości był. Wstałam i zarzuciłam na siebie płaszcz, a kolega zaczął już schodzić po schodach. Gdy wyszłam na korytarz, wpadłam na Mateusza. Gestem dłoni puścił mnie przodem. Jego zapach uderzył mnie w nozdrza i wyzwolił kolejną dawkę wspomnień.
-Jak tam?- usłyszałam jego ciche mruknięcie.
-Zakładam, że podobnie jak u ciebie- odpowiedziałam, na chwilę przystając na schodku, tak, żeby na mnie wpadł. Mężczyzna zaśmiał się cicho i bez dalszych słów wyszliśmy na balkon. Dołączyło do nas kilku innych współpracowników. Dzięki temu nie musieliśmy szczególnie uczestniczyć w rozmowie, która sama się kręciła. Rzucaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy, pilnując, żeby jedyna osoba, która może nas rozgryźć, czyli Przemek, tego nie zauważyła. W pewnej chwili przed moimi oczami jak żywe pojawiło się wspomnienie naszego pocałunku we troje.
-Zuza, mleko?- zapytał Przemek, czym wytrącił mnie z zamyślenia.
-Co?- nie do końca byłam w stanie się skupić.
-Mleko zostawiłaś na gazie?- zapytał z ironicznym uśmiechem. Chwilę mi zajęło, zanim zrozumiałam, o czym mówi. Dawno temu na jakiejś imprezie robiliśmy grupowe zdjęcie, na którym wyszłam zamyślona i śmieliśmy się, że wyglądam tam tak, jakbym właśnie zorientowała się, że zostawiłam gotujące mleko na gazie. Od tamtej pory za każdym razem, kiedy się zawieszałam, a zdarzało mi się to regularnie, gdy byłam zmęczona lub niewyspana, przyjaciele używali słowa „mleko".
-Ah, tak, mleko. Przepraszam, chyba jeszcze nie do końca się obudziłam- rzuciłam w odpowiedzi.
-No właśnie widzę- odparł kolega, przyglądając mi się badawczo. - Musisz wcześniej chodzić spać.
-Ewidentnie- odparłam, ucinając temat.
Ledwo zdążyłam wrócić na swoje miejsce, kiedy przyszła wiadomość.
Jula: Zuza, na co Ci się rozlało to mleko na balkonie, co?
Zuza: Rozpaliliście mnie tymi spojrzeniami. Kipiało.
Jula: Kurwa. Chodźcie tutaj. Zamkniemy się i nikt nas nie znajdzie.
Zuza: Będziemy musieli być bardzo cichutko. Najwyżej trzeba będzie sobie nawzajem zakrywać usta.
Jula: Porwijcie mnie, błagam. I tak nie jestem w stanie pracować.
Zuza: Powiedz słowo, a za godzinę będziemy u mnie.
Jula: RAZEM.
Poczułam jak zalewa mnie fala gorąca. To słowo już zawsze będzie miało dla mnie szczególne znaczenie. Podniecenie rosło z każdą kolejną wiadomością.
Mati: Dziewczyny... Nie macie pojęcia co się ze mną właśnie dzieje... Mam ochotę znowu tak długo się męczyć tymi niespełnionymi pragnieniami... Smyrać niekoniecznie ciało, ale właśnie głowę, nakręcać się. Wejść w ten stan nieważkości...
Zatkało mnie. Nie podejrzewałam przyjaciela o zdolność tak pięknego opisywania tego, co czuje.
Zuza: Smyranie głowy jest najbardziej podniecające. Będziemy budować to napięcie, aż będziemy na skraju wytrzymałości.
Mati: Alkohol, lekki blant...
Jula: I magia.
Mati: Okej, chyba za bardzo się rozmarzyłem. Zaraz będę miał SPORY problem w spodniach.

RazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz