Pov.Tommy
Była chyba siódma rano,gdy obudził mnie krzyk mamy.Szybko wyszedłem z łóżka i powlokłem się do niej.Była w pokoju Nancy więc zajrzałem do środka.Przeszedł mnie zimny dreszcz.Dziewczyna leżała w objęciach mojej matki,jednak na ziemi widać było kawałki szkła i krew.Nie mogąc wydusić z siebie słowa stałem jak wryty.
-Dzwoń po pogotowie!-krzyknęła załamana.
Zerwałem się szybko i nerwowo wciskałem numer alarmowy.Moje ręce trzęsły się jak nigdy.
-Halo?-w słuchawce rozległ się spokojny głos kobiety.Zdziwilo mnie,że w takich sytuacjach potrafili zachować spokój.
-Dzień dobry-mruknąłem szybko,zaraz jednak uświadamiając sobie,że wcale nie dobry-moja siostra krwawi,chyba przecięła się szkłem.
-Co dokładnie się stało?
-Na przecięcia na szyi i rękach.Cały pokój jest zakrwawiony.Cholera jasna.
-Dobrze,prosiłabym o twój adres-szybko odpowiedziałem drżącym głosem czując jak do oczu napływają mi łzy-Już wysłałam odpowiednie tam służby.
-Dziękuję,kurwa,boje się.
-Proszę wziąć głęboki wdech i wydech.
Zrobiłem tak jak powiedziała,jednak to nic nie pomogło.
-Czy możesz mi powiedzieć,gdzie twoja siostra ma obrażenia?
-Dwa na szyi bardzo głębokie i na rękach,ale nie wiem ile.
-Powiedz mi czy w pobliżu jest ktoś dorosły?
-Tak moja mama,siedzi tam przy niej.
-Nie rozłączają się dobrze?Jak masz na imię?
-Tommy.
-Dobrze Tommy,zostań na linii.
-Mhm-mruknąłem wchodząc do pokoju-za ile będą?
-Już prawie są,daj im jeszce minutę.
Czas dłużył mi się nieubłaganie i miałem wrażenie,że upłynęła wieczność za nim przyjechali.Wbiegli do domu i cudem odsunęli mamę od Nancy.W międzyczasie przyjechał tata.Wszyscy roztrzęsieni siedzieliśmy na korytarzu.
Jednak widok,gdy wynosili dziewczynę na noszach zmroził mi krew w żyłach.Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem przerażony na rodziców.
-Co z nią?-zapytał tata.
-Oddycha,ale nie wiemy co z nią będzie.Musimy zabrać ją do szpitala,mogą państwo jechać z nami,jednak syna nie możemy wpuścić na oddział jeśli nie ma ukończonych osiemnastu lat.
Westchnąłem ciężko.
-Ja zostanę w domu-mruknąłem pod nosem.
-Zadzwoń do Tubbo,niech z tobą posiedzi.
Pokiwałem głową i pożegnałem się z rodzicami jak i lekarzami.W domu panowała przerażająca cisza.Tak jakby nic się przed chwilą nie stało.Wziąłem telefon i chwilę wpatrywałem się w jego ekran.Co jeśli to moja wina?Co jeśli ona cały czas próbowała mi to pokazać,a ja to ignorowałem?Gdybym tylko bardziej się nią opiekował.Najgorsze jest to,że gdyby moja mama nie weszła dziś do jej pokoju to-
Nawet nie chce o tym mówić.Nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało.Jakby to było koszmarem.Jeśli nim był,wolałbym się już obudzić.Drżącymi rękami wybrałem numer Tubbo.
-Halo?
-Cześć Tommy!-jego entuzjastyczny głos jeszcze bardziej mnie przygnębił.
-Hej Tubbo,możesz przyjść?
____________
Za nim mnie znienawidzicie powiem,że od tego momentu wszystko zaczyna się układać!To znaczy nie tak od razu,ale będzie!
Miłego dzionka❤️✨😌
CZYTASZ
Ranboo|Siostra kolegi mojego brata|
Fanfiction- O mój boże, przepraszam Ranboo -usłyszałem lekko zaspany głos. Obróciłem się do tyłu i zauważyłem jak brunetka schodzi z mojego łóżka i podchodzi do mnie. -Nie powinnam tu wchodzić,ale nie skojarzyłam,że to twój pokój.Nie będę ci przeszkadzać.Jesz...