11

2.9K 167 528
                                    

Pov.Tommy

Siedziałem z Tubbo i przytulaliśmy się do siebie.Nie mogłem przestać płakać,a chłopak cały czas mnie pocieszał.Cholernie się bałem o Nancy.Co jeśli już nigdy jej nie zobaczę?Nie usłyszę?

-Tommy,będzie dobrze rozumiesz?Ona jest silna,poradzi sobie.

-Ale co jeśli ona już straciła za dużo krwi?

-Nie straciła,oddychała więc było to do opanowania.

-Mam nadzieję.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.Tubbo powiedział,że pójdzie otworzyć.Pokiwałem głową i zacząłem nasłuchiwać.

-Ranboo?

Jeszcze tego debila tu brakowało.Westchnąłem i prychnąłem pod nosem.

-Tubbo,dlaczego wychodzisz z domu nic nie mówiąc?-zapytał starszy.

-Przyszedłem do Tommy'ego,żeby go pocieszyć-usłyszałem jak obydwoje wchodzą do środka.

-Pocieszyć?

-Nancy jest w szpitalu.

Na dole zapadła grobowa cisza.

-Słucham?-zapytał.W jego głosie dało się wyczuć przerażenie-co się stało?

Pov.Tubbo

-Prawie sobie odebrała życie!-krzyknąłem czując w oczach łzy.

-Japierdole-mruknął pod nosem-nie mów mi,że przeze mnie.

-Nie tylko przez ciebie.Przez wiele osób.Przez wszystko.Za dużo emocji.Ona ma ledwo 16 lat!

-Cholera,tak bardzo chciałem ją przeprosić,ale nie wiedziałem jak!Ja nie chciałem kurwa jej zranić.Jestem egoistycznym debilem!Idę do niej-oświadczył wybiegając z domu.

-Tak jesteś!-krzyknąłem za nim poczym zamknąłem drzwi.

Po chwili tępego wpatrywania się w podłogę zawołałem.

-Tommy?

-Hm?-burknął

-Idziemy do szpitala.

___________

Pov.Ranboo

Chyba nigdy nie spierdalałem z tak szybką prędkością.Prawie potrąciłem jakieś dziecko na chodniku.Gdy dotarłem pod szpital stanąłem jak wryty.Co ja mam powiedzieć?Że bardzo mi przykro?To za mało.Że nie chciałem.Wyjdę na egoistę.

-Dzień dobry.Pan do kogo?-zapytał starszy mężczyzna.

-Ja do...Nancy Simoms.

-Jest pan z rodziny?-przyglądnął mi się podejrzliwie.

-J-jestem jej chłopakiem-oświadczyłem po chwili zawahania.

-Sala 178.

Pokiwałem głową i ruszyłem do schodów.Pomimo iż była winda to o ironio wydawało się,że zajmie to dłużej.Pod sale dotarłem zdyszany.Szybko się poprawiłem i zapukałem.Otworzyła mi pielęgniarka.

-Dzień dobry,jest pan z rodziny?-zapytała szorstko.

-Oh tak,proszę wpuścić tego chłopca-usłyszałem mamę Nancy.

-Dziękuję pani Simson.

Przywitałem się z nimi i po dłuższej chwili ciszy jej tata mruknął pod nosem.

-Więc to w tobie się zakochała...

-Tak...ja....ja chciałem cholernie przeprosić za moje egoistyczne zachowanie.Powinienem jej powiedzieć od początku...

-Przeprosisz ja jak się obudzi.

Pokiwałem smutno głową.Po chwili przyszła pielęgniarka i wyprosiła wszystkich z pokoju.Musieliśmy wszyscy wyjść.Pożegnałem się z państwem Simson i nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić poszedłem do domu.

Tam zastałem Tubbo.Wygladal jakby na mnie czekał.

-Hej-mruknął cicho-przepraszam,że tak na ciebie naskoczyłem.

-Nic się nie dzieje,miałeś prawo.

-Dzięki-brunet podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Musisz mi pomóc zerwać z Sally i-w ostatniej chwili ugryzłem się w język.

-I?-zapytał.

Poczułem jak moje policzki robią się lekko czerwone.

-Tak!Wiedziałem!KOCHASZ JĄ!CHOLERA WIEDZIAŁEM!!!!!-krzyknął.

-Ugh zamknij się.

-Co się stało?-zapytała mama schodząc na dół.

-Bo Ranboo-

-Cicho!-zasłoniłem mu szybko ręką usta.

-Przecież mnie możecie powiedzieć.

Westchnąłem męczeńsko i dałem chłopakowi się wygadać.

-Oh Ranboo-mruknęła moja mama z uznaniem.

-Mamooooo,stop proszę.

-Myślę,że jak wyzdrowieje to musisz powiedzieć.

-Ale jak.

-Normalnie,podejdziesz i powiesz.

-Łatwo wam mówić,cholera.

_______

Pov.Nancy

Otwarłam oczy i poczułam przyjemne ciepło na skórze.Uśmiechnęłam się przysłuchując przyjemnej ciszy.Rozglądnęłam się w około nie bardzo wiedząc gdzie jestem.Nagle do mojej głowy napłynęły wszystkie myśli i wspomnienia.

Poczułam okropne poczucie winy.

-Oh,obudziłaś się-usłyszałam uspokajający głos pielęgniarki-jak się czujesz?

-Na razie dobrze,ale nadal czuję się słabo.

Kobieta pokiwała głową,poczym oświadczyła,że moi rodzice niedługo tu przyjadą.Po chwili faktycznie byli na miejscu razem z Tommym.

Blondyn rzucił się na mnie i przytulił mocno.

-Hejka-zaśmiałam się cicho.

-Tęskniliśmy.

-J-ja nie wiem czemu to zrobiłam.

-Spokojnie,nie musisz się tłumaczyć.

-Słuchaj kochanie-powiedziała moja mama uśmiechając się od ucha do ucha-Ranboo chciał z tobą porozmawiać,zostawimy was samych.

Wyszli,a do sali wszedł wysoki chłopak z kwiatami w rękach.

_______________

POLSAT MUHAHAHAHAH

Też was kocham❤️😌✋

Ranboo|Siostra kolegi mojego brata|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz