Alec przewrócił się na drugi bok i... o mało nie spadł z kanapy.
- Cholera – zaklął cicho, żeby nie obudzić pozostałych domowników. Za bardzo przyzwyczaił się do wielkiego łoża, w sypialni gościnnej. Przeniesienie na kanapę w salonie, boleśnie mu to uświadomiło. Z tego wszystkiego, zaczął obawiać się powrotu do własnego mieszkania. Jego prywatne łóżko było niewiele szersze od tej sofy. Ciekawe czy tam uda mu się zasnąć...
Kogo on chciał oszukać? Tu wcale nie chodziło o łóżko tylko o... brak Magnusa. Musiał się, do tego przyznać, sam przed sobą. Tak bardzo przyzwyczaił się do wspólnych wieczorów z kubkiem herbaty, długich rozmów o niczym i tego, iż do snu otulał go zapach drzewa sandałowego, że teraz, gdy tego wszystkiego zabrakło, z dnia na dzień, nie potrafił usnąć. Cały czas czegoś mu brakowało, dzień wydawał się niepełny a cały następny drażnił tym, że w ogóle śmiał się zacząć.
Aleca przerażał stan, w jakim się znalazł. Przeczytał wystarczająco wiele książek i obejrzał dostateczną ilość filmów, by potrafić je nazwać. Zakochanie. Już nie zauroczenie a zakochanie. Zaledwie krok od miłości. Zakochał się. W mężczyźnie. Zrobił coś, co przyrzekł sobie, że nie zrobi nigdy. Tylko... To stało się samo. Bez jego udziału. Po prostu, obserwując Magnusa, odkrywając jego prawdziwe „ja", uświadamiając sobie, że wiele z tego, co robił było na pokaz... Poczuł, że ten mężczyzna jest mu drogi. A potem zaczęło się to cholerne przytulanie na kanapie. I Alec przepadł.
- Cholera – powtórzył siadając. I tak nie zaśnie a rzucanie się, z boku na bok, tylko go wkurzy. Jakby mało mu było zdenerwowania. Sięgnął po telefon, może trochę bezsensownej rozrywki zmiękczy jego mózg na tyle, że przestanie się zadręczać niepotrzebnymi myślami i zaśnie, chociaż na chwilę.
- Po diabła ja robiłem tę herbatę?
Pierwszy raz, wieczór spędzili wspólnie, po maratonie zwierzeń. I to było jeszcze w miarę naturalne. Potrzebowali tego, by nie oszaleć. Każdy z nich otworzył swoją duszę na tyle, by pozostawieni sami sobie, mogli wpaść na naprawdę głupie pomysły. Przynajmniej Alec był pewny, że by wpadł. Mógł, na przykład, zadzwonić do rodziców i powiedzieć im kilka słów za dużo. A to nie skończyłoby się dobrze.
Z wdzięczności za powstrzymanie go przed tą głupotą, następnego wieczoru, gdy parzył herbatę, spytał Magnusa:
- Chcesz?
Mężczyzna najpierw spojrzał na niego, jakby go obraził. Dopiero po chwili, i kilkukrotnym przewróceniu oczami, stwierdził, że w sumie to chętnie. Pięć minut później (Alec musiał się, w końcu nauczyć, że jeśli proponuje komuś coś do picia, to najpierw powinien się upewnić czy w czajniku jest wystarczająca ilość wody) siedzieli już na kanapie, każdy z własnym kubkiem. Tak blisko, że niemal stykali się ramionami a Aleca otumaniał zapach drzewa sandałowego.
Pozycja nie była ich świadomym wyborem a konsekwencją przywilejów, jakie posiadał Prezes Miau. Alexander wiedział, że Magnus gotów był strzelić focha stulecia, gdyby choć zasugerował przełożenie, rozłożonego niczym królewicz, kocura. Początkowo milczeli nieco zawstydzeni, jednak po chwili Bane rzucił jakimś zabawnym komentarzem i rozmowa potoczyła się, jak z górki. Nie poruszali jakiś konkretnym tematów, w zasadzie rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Alec, od lat, nie doświadczył czegoś takiego. Odkąd zdał sobie sprawę z tego, że jest gejem, odciął się od rodzeństwa, sprowadzając ich wspólne rozmowy do minimum. Czasem Izzy próbowała wciągnąć go w dyskusję na jakiś temat, ale on uparcie milczał. W końcu siostra się poddała, przyjmując do wiadomości, że jeśli ona będzie miała jakiś problem to zawsze może przyjść do Aleca, jednak nigdy nie wyciągnie, od niego, jakichkolwiek zwierzeń. Jace zrozumiał to dużo wcześniej. I szybciej skończył naciskać na brata.
CZYTASZ
Utracona niewinność
FanfictionPewnego dnia, do biura agencji ochrony Shadowhunters, przychodzi znany producent filmów dla dorosłych - Raphael Santiago - z dość niecodziennym zleceniem. Dwójka jego aktorów: Magnus Bane i Camille Berlcourt, jest w niebezpieczeństwie. Ktoś grozi im...