Epilog

1.7K 119 85
                                    


Magnus, po raz trzydziesty, poprawił muszkę. A po raz czterdziesty zastanowił się czy aby nie lepiej zamienić ją na krawat. Ale wtedy musiałby zdjąć szelki. A gdyby zdjął szelki konieczna okazałaby się zmiana spodni. Jak również koszuli. I butów. To nierozerwalnie wiązało się z koniecznością nałożenia nowego makijażu. Tylko czy miał na to czas? Może gdyby się pospieszył...

- Przestań!

Krzyk Catariny przebił się do jego mózgu niczym brygada antyterrorystyczna. Zamrugał kilkukrotnie.

- Co?

- O czymkolwiek teraz myślisz, natychmiast przestań!

Przyjaciółka podeszła do niego i oderwała jego trzęsące się ręce od muszki.

- Wszystko będzie dobrze. Wyglądasz fenomenalnie. Pierścionek jest cudowny. Alec cię kocha. W restauracji nie wybuchnie żaden pożar. Ani epidemia salmonelli.

Puściła mu oczko.

Magnus nie poczuł się ani trochę uspokojony. Do tej pory salmonelli nie brał pod uwagę a teraz, oczywiście, zacznie.

- Hej! Żartowałam!

- Wiem – powiedział tonem jasno dającym do zrozumienia, że wcale nie wiedział.

- Więc o co chodzi? – Udała, że tego nie słyszy.

Magnus westchnął ciężko i usiadł na kanapie. Oczywiście tak by nie pognieść spodni.

- Nie uważasz, że to za wcześnie?

Gdyby wiedział jaki wybuch śmiechu wywoła, nigdy nie zadałby tego pytania. Więcej! Nie wpuściłby Cat do mieszkania!

- Proszę cię! Chłopak widział cię nago podczas waszego pierwszego spotkania! Zamieszkaliście razem nim w ogóle zostaliście parą. A później, ile wam to zajęło? Tak z ciekawości?

- Miesiąc – burknął Magnus nieco zawstydzony.

- Widzisz! – krzyknęła z triumfem Catarina. – Gdyby biologia wam tego nie umożliwiała to już dzisiaj bujałabym małego berbecia i walczyła o tytuł Najlepszej Cioci Na Świecie z Isabelle Lightwood.

Magnus zachłysnął się powietrzem. Taka wizja bardzo podziałała na jego wyobraźnię. Oczywiście w pozytywnym sensie, jednak Catarina musiała dojść do innego wniosku, bo szybko porzuciła temat potomstwa.

- W waszym przypadku nie istnieje coś takiego jak „za wcześnie". A teraz idź już, bo się spóźnisz.

Nieco podbudowany Magnus uśmiechnął się do przyjaciółki, posłał jej całusa i wybiegł z mieszkania. Po czym zaraz do niego wrócił po pudełko z pierścionkiem leżące na stoliku. Drugi raz zaś, po wsparcie moralne i potwierdzenie, że zapomnienie pierścionka wcale nie jest złą wróżbą i znakiem „z góry", żeby sobie darował te całe oświadczyny.

Tylko pielęgniarska cierpliwość pozwoliła Catarinie nie zamordować przyjaciela.



Trafił idealnie, dzieciaki akurat wybiegały z klubu. Szczęśliwe, roześmiane i bardzo usatysfakcjonowane. Większość, gdy tylko zobaczyła Magnusa, od razu podbiegła się przywitać. I oczywiście zażądać małego magicznego pokazu. Nie potrafił im odmówić. Nawet jeśli oznaczało to ciągłe poszerzanie repertuaru – sztuczka ze znikającą monetą przestała bawić nawet tych najmłodszych.



Kończył właśnie najbardziej wymagający trik, gdy z budynku wyszedł Alec. Magnus zagapił się na ukochanego, który wyglądał bosko w ciemnogranatowej koszuli, którą mu ostatnio sprezentował i oczywiście całą puentę szlag trafił. Dzieciaki roześmiały się radośnie.

Utracona niewinnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz