25

1.5K 90 48
                                    

Magnus zacisnął mocno powieki i przywołał obraz Alexandra. Jeśli miał umrzeć to chciał, żeby ostatnią rzeczą jaką zobaczy na tym świecie, był właśnie Alec. Nic innego się nie liczyło. A do koncepcji „całe życie przeleciało mi przed oczami" zawsze nastawiony był raczej sceptycznie. Głównie dlatego, że większa część jego żywota obfitowała w wydarzenia, których nie chciał wspominać. A już szczególnie na łożu śmierci. Samo zejście z tego świata było wystarczająco okropne. Zwłaszcza, gdy był na nie zupełnie nieprzygotowany.

Skupił się na oszałamiającym błękicie i na tyle, na ile mógł, nastawił się na ból. Ten jednak nie nadchodził. Zamiast tego, do jego uszu dotarł kolejny huk. Nieco cichszy niż wcześniejszy wystrzał. A zaraz potem jeszcze następny.

Przezwyciężając strach otworzył oczy i aż zamrugał z wrażenia.

Richard leżał na podłodze a na nim siedziała Lily skuwając ręce mężczyzny kajdankami z różowym futerkiem. Magnusowi przyszło do głowy, że nie było to najlepsze rozwiązanie. Z doświadczenia wiedział, jak nietrwałe potrafiły być takie kajdanki. Jednak porozrzucana dookoła ziemia, resztki ceramicznej doniczki i stróżka krwi płynąca ze skroni powalonego Richarda uzmysłowiły mu, że Lily skuła mężczyznę raczej pro forma. Albo, żeby lepiej wypaść przed policjantami.

- Przestań się gapić jak ciele na malowane wrota i mi pomóż!

Usłyszał głos Ragnora. Wciąż nieco oszołomiony i zaskoczony tym, że żyje rozejrzał się dookoła. Przyjaciela zlokalizował dopiero po chwili, bo w sumie podłoga nie stanowiła pierwszego miejsca jego poszukiwań. A to właśnie na niej klęczał Ragnor. Tuż obok...

- Alec! – wrzasnął i padł obok ukochanego. Mężczyzna był nieprzytomny, lecz oddychał. Ciężko i płytko zarazem. W dodatku na jego ustach co chwila pojawiały się banieczki krwi a koszulka na piersi szybko barwiła się na czerwono. Ragnor starał się zatamować krwawienie jakimś zwitkiem szmat niewiadomego pochodzenia. Ze zdenerwowania przygryzał dolną wargę. Jego ręce, aż po łokcie upaćkane były we krwi.

- Alec... - powtórzył dużo ciszej i pogłaskał ukochanego po policzku. Był taki zimny... Łzy napłynęły mu do oczu; niechybnie by się rozpłakał, gdyby nie ostry krzyk Ragnora.

- Później się rozkleisz! Teraz uciskaj!

Początkowo Magnus nie wiedział czego się od niego oczekuje. Dopiero dłuższe wpatrywanie się w przyjaciela rozjaśniło mu nieco sytuację.

Położył drżące ręce na kłębie szmat. Materiał był nieprzyjemnie mokry, jakby cały już przesiąkł. Magnus starał się nie myśleć o tym, że to krew Aleca. Że jego ukochany właśnie się wykrwawia. Zamiast tego nacisnął mocniej. Alexander jęknął, ale nie otworzył oczu. Za to z jego ust pociekła stróżka krwi. Magnus poczuł, jak panika odbiera mu panowanie nad własnym ciałem.

- Uciskaj! – wrzask Ragnora znów podziałał motywująco. Wzmocnił wysiłki. Przecież nie może pozwolić Alecowi umrzeć! Nie w taki sposób! Nie teraz, gdy wszystko zaczęło się układać!

- Gdzie ta pieprzona karetka?! – Ragnor dalej wrzeszczał.

- W drodze. – Raphael właśnie wkładał telefon do kieszeni. – Podobnie jak policja.

Podszedł do nieprzytomnego Richarda i wciąż siedzącej na nim, zadowolonej z siebie Lily. Dziewczyna wyglądała jak pies, który wykonał wyjątkowo trudną sztuczkę i teraz czeka na pochwałę właściciela.

Hiszpan klęknął i obejrzał rozbitą głowę mężczyzny. Skrzywił się, kiedy krew ubrudziła mu palce. Szybko wytarł je w ubranie nieprzytomnego.

Utracona niewinnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz