- Powinniśmy porozmawiać – powiedział Magnus, ze wszystkich sił starając się, by jego głos brzmiał pewnie. Był aktorem, do jasnej cholery! Powinien umieć udawać emocje! Jednak kolejny raz przekonał się, że dobrze zrobił idąc w branżę porno. Gdyby poszedł w „normalne" aktorstwo nie wzięliby go nawet jako statystę w reklamie papieru toaletowego. Zamiast spokojnego, pewnego siebie mężczyzny przypominał raczej rozhisteryzowaną nastolatkę, która stanęła właśnie oko w oko ze swoim crushem. I na dodatek musi mu powiedzieć, że jest w ciąży. Innymi słowy, profesjonalizm, jeśli kiedykolwiek istniał, wyemigrował właśnie na Syberię hodować białe niedźwiedzie. Chociaż... Czy na Syberii żyły białe niedźwiedzie? Nagle bardzo zapragnął to sprawdzić. A zaraz potem dowiedzieć się wszystkiego o tych zwierzakach, nauczyć na pamięć i w ogóle zrobić doktorat z zoologii, jeśli to opóźniłoby jego rozmowę z Alekiem.
- Powinniśmy – zgodził się Alexander stojąc twarzą do okna. Światło sączące się z żyrandola uniemożliwiało Magnusowi dostrzeżenie odbicia ochroniarza. Nie wątpił jednak, że jego twarz, Alec widział bez żadnych zniekształceń. Rzeczywistość znów zagrała nie fair. Dlaczego tylko on był tak bardzo odsłonięty?
- Więc... - zaczął i zaraz urwał, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Może gdyby odbyli tę rozmowę rano, zaraz po przebudzeniu, a nie czekali z nią cały cholerny dzień, byłoby łatwiej.
- Więc... - powtórzył Alec i też umilkł.
Przez chwile stali tak w milczeniu, które z każdą minutą ciążyło im coraz bardziej. W końcu Magnus nie wytrzymał.
- Dalej cię boli, co? – spytał o pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy, a która nie wiązała się bezpośrednio z ich problemem.
- Trochę – przyznał Alec dotykając ramienia pokrytego warstwą jakiegoś białego mazidła, jakie poleciła im aptekarka. Uprzednio o mało nie dostając zawału na widok Alexandra. Podobnie zresztą jak reszta ekipy filmowej, o dziwo łącznie z Raphaelem. Chyba tylko dzięki temu nie dostali opierdolu za spóźnienie na plan. A nawet pozwolono im zwolnić się wcześniej, żeby zająć się palącym, niemal dosłownie, problemem.
Magnus nawet nie podejrzewał, że w mniej więcej kontrolowanych warunkach, można nabawić się tak poważnych oparzeń słonecznych. A Alecowi udało się w dodatku wyhodować nabrzmiałe ropą pęcherze na karku. Które właśnie teraz starał się przebić kciukiem i palcem wskazującym.
- Zostaw! – zrugał go.
- Ale to swędzi!
- To znaczy, że się goi! – Bez zastanowienia podszedł do mężczyzny i złapał go za nadgarstek, uniemożliwiając tym samym gmeranie przy karku. – Zostaw! – powtórzył. – Mam cię związać? – zapytał i dopiero kiedy Alec się zarumienił, (co wyglądało nieco komicznie przy spalonej na raka twarzy mężczyzny) dotarło do niego, jak zabrzmiały jego słowa. Niech będzie przeklęty Raphael i jego fetyszyzm! – Ja... Nie...
Dokładnie ten moment wybrał Jace Herondale, aby wparować im do pokoju. Oczywiście bez pukania.
- Hej! – Stanął jak wryty. – A co tu się dzieje?!
Fakt. Pozycja w jakiej się znajdowali mogła budzić różne skojarzenia. Tym bardziej biorąc poprawkę na magnusową profesję.
- Odgrywamy scenę z jednej książki – powiedział Bane puszczając nadgarstek Aleca. – Tę, w której mega przystojny, mądry, utalentowany i skromny książę morduje, z zimną krwią, młodszego brata swojego szefa straży, za brak poszanowania królewskiej prywatności.
Usiadł na łóżku i chwycił telefon. Po chwili w pokoju rozbrzmiała tandetna melodyjka z jakiejś głupawej gierki z gatunku tych, które gdy im tylko pozwolisz, zawładną twoją komórką i życiem.
CZYTASZ
Utracona niewinność
FanfictionPewnego dnia, do biura agencji ochrony Shadowhunters, przychodzi znany producent filmów dla dorosłych - Raphael Santiago - z dość niecodziennym zleceniem. Dwójka jego aktorów: Magnus Bane i Camille Berlcourt, jest w niebezpieczeństwie. Ktoś grozi im...