28

1.4K 101 50
                                    

Na początku przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału (jeśli to kogokolwiek obeszło). Wróciłam zajechana z urlopu a jeszcze trza było odbębnić pierwszą zmianę w pracy... Takie rzeczy powinny być zakazane przez Konwencję Genewską.

Jeszcze raz przepraszam.



28


- Nienawidzę cię – wysapał Alec padając na krzesło. – Z całego serca. – Sięgnął po stojącą na stole szklankę i opróżnił ją dwoma solidnymi łykami.

Magnus zachichotał.

- Ja jednak myślę, że mnie kochasz. – Odgarnął ukochanemu kosmyk włosów z czoła. Alec prezentował się cudownie w szytym na miarę czarnym garniturze i lawendowej koszuli. Co prawda trzeba było kupić nową; stara wciąż pozostawała za duża. Mężczyzna nadal nie wrócił do swojej zwyczajowej wagi, lecz jak na kogoś kto spędził tyle czasu w szpitalu i tak wyglądał całkiem dobrze. Przynajmniej na tyle by nikt postronny go nie zaczepiał i co rusz nie pytał o zdrowie.

Magnus miał swoje zdanie na temat wyglądu ukochanego. A było ono na tyle sugestywne, że mężczyzna niezwykle ubolewał nad faktem, że goście weselni tak wolno się upijają. Póki co uprowadzenie drużby pana młodego z pewnością nie uszłoby mu na sucho. Zwłaszcza jeśli jego celem byłby jakiś schowek na miotły. Toaletę skreślił już na samym początku. Raz próbował i mu starczy. Oby tylko Alec nie poznał tej historii.

Alexander chciał coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie pojawiła się Izzy. W obcisłej czerwonej sukience i z zaczerwienionymi policzkami wyglądała obłędnie. Na jej szyi pysznił się naszyjnik z rubinem – podarunek od Magnusa. Początkowo wzbraniała się przed przyjęciem prezentu. Dopiero kiedy wyjawił jej jego historię i powiedział, że w ten sposób pomaga mu się uporać z przeszłością, zgodziła się na obdarowanie. Naszyjnik bowiem miał być prezentem zaręczynowym dla Camille. I oczywiście, Magnus mógł go już dawno sprzedać w jakimś lombardzie, jednak coś go przed tym powstrzymywało. Kazał wykonać naszyjnik mając dobre intencje, chciał więc by nosząca go osoba o niego dbała.

Patrząc na Isabelle Lightwood Magnus wiedział, że lepszej decyzji nie mógł podjąć.

- Alec! – Dziewczyna zaczęła ciągnąć brata za ramię. – Chodź tańczyć.

Mężczyzna jęknął cierpiętniczo, jakby siostra wymagała od niego przynajmniej wykonania szpagatu z jednoczesnym żonglowaniem płonącymi pochodniami, po czym rzucił Magnusowi nienawistne spojrzenie. Ten odpowiedział jedynie wzruszeniem ramion. Przecież Alexander sam chciał nauczyć się tańczyć, żeby zrobić Izzy przyjemność. Nie przewidział niestety, że Isabelle odkrywszy ten prezent postanowi zajechać go na śmierć, na parkiecie. Nawet próba przekupstwa nic nie dała. Siostra nie zamierzała odpuścić. Tak jakby jej stopy przyrosły do parkietu. A on naprawdę nie miał już siły. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Taniec jednak nie był dla niego.

- Weź sobie Magnusa – burknął. Ku jego zdumieniu Izzy naprawdę zdawała się rozważać tę opcję. A kiedy Magnus wstał i ukłonił jej się szarmancko, była już kupiona. Bez oporów dała się poprowadzić na parkiet. I dokładnie wtedy, tak żeby wszechświat mógł przypomnieć Alecowi, że ogólnie to go nienawidzi, z głośników popłynęła wolna piosenka.

- Za jakie grzechy? – warknął. Na tym weselu chciał zatańczyć tylko dwa razy. Z siostrą, by zrobić jej przyjemność i wolnego przytulańca z Magnusem. A tymczasem, z własnej nieprzymuszonej woli, oddał swoje miejsce Izzy. Jedyne pocieszenie stanowił fakt, że nie tylko on był zły. Simon także gapił się na tańczącą parę jakby zrobili mu jakąś niewyobrażalną krzywdę. Na przykład zaspojlerowali zakończenie nowych Gwiezdnych Wojen.

Utracona niewinnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz