10

7 3 0
                                    

Gdy się obudziłam Shoter jeszcze spał. Powoli i ostrożnie zeszłam z łóżka żeby go nie obudzić. Wzięłam jakieś ubrania z szafki chłopaka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się u dresy i koszulkę, oczywiście wszystko było za duże ale jako tako się trzymało i wyglądało też nie najgorzej. Wyszłam z łazienki i po cichu poszłam do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś. Gdy weszłam nie zastałam nikogo. Wzięłam z lodówki jajka i zrobiłam sobie jajecznicę. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść w między czasie sięgając po sok do lodówki. Gdy tak jadłam śniadanie chciałam wyjąć telefon z kieszeni ale przypomniałam sobie, że przecież mam ciuchy Shortera. Odstawiłam talerz do zlewu i poszłam do pokoju, kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam, że chłopaka nie ma. Nie przejęłam się tym bo pewnie poszedł do łazienki. Wzięłam swoją torebkę z zamiarem wyjęcia z niej telefonu... ale tam go nie było. Stwierdziłam, że pewnie zostawiłam go w pokoju w tym barze. Zostawiłam karteczkę dla Shotera z następującą informacją:

Zostawiłam telefon w barze, więc jak coś wiesz gdzie mnie szukać. Ze śniadaniem nie czekaj już jadłam.
Kocham Cię Kaori
PS: Biorę motor

Zostawiłam liścik i wyszłam. Wsiadłam na krwisto-czerwony ścigacz i ruszyłam. Miałam prawo jazdy ale zostało w domu. Dom. Jak ja dawno w nim nie byłam - pomyślałam i przyspieszyłam. Za parę minut byłam jedną przecznicę dalej od baru. Nie będę podjeżdżała pod same drzwi, bo nie wiem czy nie ma w środku Arthura. Zostawiłam motor, wzięłam kluczyki i poszłam w stronę baru. Gdy przechodziłam koło jednej uliczki jakaś ręka złapała mnie i zaciągnęła do niej.

- Znowu się spotykamy.

- Serio kurwa?

Tak, to był Arthur o tyle dobrze, że był sam. Gdy przycisnął mnie do ściany od razu zjechał ręką na mój tyłek ale ją zabrał. No po paru sekundach...

- Widzę, że nie masz noża

- Jak byś nie zauważył to nie moje ubrania, a teraz przepraszam chciała bym pójść załatwić swoje sprawy które CIEBIE NIE DOTYCZĄ!

Na ostatnich wyrazach wydarłam się na niego i kopnęłam w piszczel. Chłopak nawet nie drgnął.

- Wiedziałem, że barman kłamie, trzeba było olać jego słowa i iść na górę

- No trzeba było, ale to już nie moja sprawa więc mnie puść do cholery!

- Bo co? Kopniesz mnie? Przywalisz? Oplujesz? A może dźgniesz? Ale to by było nie wykonalne no chyba że paznokciem, ale wątpię czy się uda.

- Nic z tych rzeczy.

- Ciekawie. Masz zamiar wymyśleć coś na poczekaniu?

- Tak dokładnie. Masz z tym jakiś problem?

- Ależ absolutnie pokaż co potrafisz.

Chłopak odsunął się ode mnie i złożył ręce w pięści. Zaskoczona podeszłam bliżej i też ułożyłam ręce na gardzie. (?)

- Będziesz się bić z dziewczyną?

- Z tobą zawsze

Uśmiechnął się ukazując światu swój okropny uśmiech. Po chwili ciszy postanowiłam uderzyć. Najpierw moja noga poleciała na jego bok ale nie udało mi się uderzyć bo odskoczył do tyłu. Potem on wyciągnął rękę i chciał mnie walnąć ale zasłoniła się gardą. Przechodząc tak i kręcąc się w kółko stanęłam obok kontenera. Oboje już trochę byliśmy poobijani. Zauważyłam kontem oka metalowa rurkę która stała oparta o wcześniej wymieniony kontener. Oczywiste było że sprawiedliwe nie wygrała bym walki więc postanowiłam grać nieczysto. W mgnieniu oka wzięłam rurkę i ruszyłam na Arthura. Uderzyłam go najpierw w nogi, żeby upadł a potem zaczęłam bić go po tłowiu.

Banana Fish (Poprawki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz