Rozdział II

2K 125 16
                                    

            Aurora Sullivan od zawsze preferowała zajmowanie w klasie ostatnich, skrytych niemal ławek bądź stołów. Dodawało jej to pewności siebie, nigdy nie musiała martwić się wzrokiem innych uczniów, którzy obserwowaliby jej pracę oceniająco, czy też w potrzebie skopiowania zadania. Zwłaszcza na Eliksirach, gdyż każdy student na siódmym roku zdawał sobie sprawę z talentu Sullivan, nie dało się tego zaprzeczyć. Tym bardziej, gdy niemal na każdych zajęciach Slughorn wychwalał umiejętność, a także obszerną wiedzę dziewczyny, daleko wychodzącą poza szkolny materiał.

Na pierwszej w tym roku lekcji Eliksirów, Sullivan czuła się jak w niebie. Z początku obawiała się, że przez brak możliwości warzenia w ciągu wakacji zapomni pewne rzeczy, lecz była to już dla niej niczym niezwykle łatwa jazda na rowerze. Eliksir, jaki mieli sporządzić uczniowie to Wywar Żywej Śmierci, a nagrodą za perfekcyjnie wykonaną miksturę była pojedyncza, mała fiolka Felix Felicis. Gdy Aurora tylko usłyszała tą nazwę, jej zielone, jasne oczy w odcieniu wiosennej trawy zapłonęły w ekscytacji. Gdyby zażyła chociażby łyk tego wywaru, płynne szczęście pomogłoby czarownicy w prywatnym projekcie oraz poszukiwaniu wielu odpowiedzi na pytania, które od ostatnich kilku lat pozostawały ciągle bez żadnych wyjaśnień.

Momentalnie zabrała się do pracy, poruszając się sprawnie od wyposażenia Slughorna, z powrotem do stołu i kociołka. Z precyzją przygotowała wszystkie składniki, przecinając oraz miażdżąc nożem wszystkie ingrediencje z niezwykłą, niemal nadludzką dokładnością. Reszta uczniów domyślała się, iż nie mają żadnych szans z Sullivan, a od pierwszego zdania profesora wiadome było to, kto otrzyma Felix Felicis. Mimo świadomości o swej wyższości, Aurora nie dała po sobie poznać pewności siebie. Pracowała równie zawzięcie, co za każdym razem. Jedynie raz zerknęła w podręcznik, po czym wszystko stało się dla niej jasne i logiczne, a kolejne czytanie przepisu nie było czarownicy potrzebne.

Tęskniła za tym, jakie emocje wywoływały w niej Eliksiry. Gdyby nie mieszkanie w sierocińcu Greenfield's, byłaby w stanie wciąż kształcić się oraz eksperymentować w czasie tych dwóch miesięcy, które całkowicie zmarnowała na bezczynności, czytaniu mugolskiej literatury oraz lekcjach baletu, wobec którego odczuwała niezwykłą niechęć, lecz było to w sierocińcu obowiązkowym zajęciem dla większości dziewcząt. Jedynie pani Pemberly została wtajemniczona do sekretu Aurory, jednak wcale go nie zaakceptowała. Jakakolwiek forma magii była w Greenfield's surowo zakazana, a Sullivan nie mogła udać się po więcej ksiąg rozpisujących się na tematy, które ją interesowały. Przeczytała od deski do deski jedynie trzy lektury omawiające pewne potrzebne dziewczynie ingrediencje, zapamiętując je niemalże na pamięć. W czasie wakacji mogła pożegnać się z czarowaniem oraz warzeniem, dlatego też nieświadomie uśmiechnęła się pod nosem, gdy tworzony przez nią eliksir za każdym razem przybierał odpowiedni kolor, a także opary.

Mimo, iż nie zmrużyła zeszłej nocy oka, Aurora czuła szczęście i krążącą w żyłach adrenalinę. Zbyt dobrze znała się z bezsennością i zmęczeniem, by czynniki te były w stanie w jakiś sposób wpłynąć na jej pracę.

Po drugiej stronie pomieszczenia, uczennicę Ravenclaw uważnie obserwował Tom Riddle. Starał się utrzymać neutralny wyraz twarzy, lecz nie mógł tego osiągnąć przy widoku Sullivan. Potrzebował w tym momencie Felix Felicis niczym wody i powietrza, a mikstura ta pomogłaby mu w wielu chwilach życia. Wyobrażał już sobie sukcesy, jakie osiągnąłby pod wpływem płynnego szczęścia. Przed ciemnymi, aczkolwiek chłodnymi oczami widział moment, w którym pyta dyrektora Dippeta o możliwość wstąpienia na pozycję nauczyciela Obrony przed Czarną magią, a nawet i słyszał jego pozytywną odpowiedź. Odczuwał już wygraną oraz satysfakcję, lecz nim się to wydarzy, musiał idealnie wykonać zadany przez Ślimaka wywar.

Nie było to wcale łatwym wyzwaniem, zwłaszcza przy chaotycznie zapisanych w podręczniku instrukcjach. Zdawał sobie sprawę z tego, kogo musiał obserwować, by wygrać, a zwycięstwo miało być niezwykle ciężkim dla Toma zadaniem. Dopiero w pewnym momencie zorientował się, iż Aurora działa inaczej, niż według podręcznika. Tak właściwie to nawet do niego nie zaglądała, złapał ją na tym tylko i wyłącznie jeden raz. Riddle co chwilę spoglądał na książkę i porównywał widoczny tekst z ruchami Krukonki, odczuwając coraz gorsze zwątpienie.

Bogowie • Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz