Rozdział VI

1.3K 82 17
                                    

            Po niecałych dwóch miesiącach w Hogwarcie, Aurora zaczęła boleśnie odczuwać skutki sypiania każdej nocy niecałe cztery, czy też trzy godziny. Żadna noc nie była dla Sullivan łaskawa, za każdym razem przewracała się z boku na bok po kilka godzin bądź całkowicie rezygnowała z wypoczynku, aby z powrotem zasiąść do książek i oczekiwać wschodu słońca. Jedynym plusem całej tej sytuacji był fakt, iż zdążyła zrobić ogromny progres w swych poszukiwaniach, a jedna rzecz stała się dla czarownicy najbardziej klarowna – najpotrzebniejszym składnikiem poszukiwanego eliksiru musi stać się krew. Ta życiodajna substancja mogła być kluczową bazą owego wywaru, lecz Aurora wciąż nie zbadała skutków łączenia niektórych z nich. Dlatego też nie miała pojęcia, które zwierzę do tego użyć – Reema, Smoka, Salamandrę, czy też... Jednorożca, którego krew znana była z niezwykłej niedostępności oraz klątwy wiszącej nad osobą, która potencjalnie zdobyłaby ową ciecz, posiadającą ogromną ilość niesamowitych, potężnych właściwości. Rozmyślała również nad własną krwią, bądź krwią dziewicy, lecz te dwie rzeczy łączyły się ze sobą. Niektórzy z czarodziejów zdawali sobie sprawę z tego, iż tak czysta krew osoby magicznej posiadała skrytą potęgę, niemalże porównywalną do tej jednorożca. Zanotowała w dzienniku, by jak najprędzej to sprawdzić. Sullivan była w stu procentach skłonniejsza oddać własną krew, niż poszukiwać tego magicznego stworzenia, by nad jej imieniem ciążyła okropna, mroczna klątwa.

Krukonka stanęła także przed inną, niezwykle uporczywą kwestią. Problem ten zwał się Tom Riddle, a ona zobowiązała się do dzielenia z chłopakiem planami odnośnie przyszłych eksperymentów. Mimo, że w chwili zaciśnięcia z nim dłoni w geście przystania na ofertę fakt ten nie był aż tak niekomfortowy, teraz przynosił Aurorze wręcz bóle głowy. Obawiała się wyznania Ślizgonowi własnych marzeń oraz planów, czy pokazania stworzonych już zapisków. Z tego powodu obrała taktykę ciągłego unikania znajomego czarodzieja. Trwało to już drugi tydzień, w czasie którego psychika na równi ze zdrowiem psychicznym dziewczyny podupadała. Nie mogła wybaczyć sobie tego, iż wszystko to spowodowane było czymś tak błahym, jak brak snu. Aurora poczuwała się do kogoś zbyt ważnego i wybitnego, aby interesował ją sen. Mimo wszechogarniającego cierpienia, uważała bezsenność za szarego, słabego wroga, którego mogła zwalczyć.

Lecz rzeczywistość była tak naprawdę boleśnie inna. W poniedziałek po jednym z deszczowych, pochmurnych weekendów, Sullivan ubierała się w mundurek o samym świcie. Ruchy czarownice były niezdarne oraz niezwykle powolne. Nie chciała nawet patrzeć na swoją twarz w lustrzanym odbiciu, gdyż zaobserwowałaby niezdrowo ciemne, głębokie kręgi pod oczami krzyczące o stanie Aurory. Jej skóra poszarzała, a włosy nie wyglądały na tak idealnie ułożone, jak zwykle. Dłonie Krukonki drżały, nie wiedziała, w jaki sposób dalej ustać na własnych nogach. Żadna racjonalna myśl nie była w stanie przejść przez jej głowę, za co przeklinała własne imię. Jedyne, czego potrzebowała to krótki sen. Góra dwie, trzy godziny, a wszystko powróciłoby do normy. Odzyska siły, a świat znów stałby się realny, niżeli widziany niczym zły sen, z którego uczennica nie potrafiła się wybudzić.

A dla innych osób, taka forma drugiego człowieka była niezwykle na rękę. Tom Riddle obserwując wchodzącą do Wielkiej Sali Aurorę, garbiącą się i spoglądającą na podłogę poczuł, że będzie to odpowiedni moment. Z każdym kolejnym dniem obserwował z ukrycia słabnącą Sullivan, która wyglądała niemalże tak, jak gdyby uchodziło z niej życie. Do tej pory nie dowiedział się co za to odpowiadało, lecz chłopak znał rozwiązanie na nieodpowiedziane pytania.

Nigdy nie uważał swojego talentu do Legilimencji za coś nieodpowiedniego, czy naruszającego czyjąś prywatność. Niektórzy czarodzieje nie zdawali sobie nawet z tego, że Ślizgon wkraczał do ich umysłu w poszukiwaniu upragnionych informacji bądź ważnych wspomnień. A odkąd zaczął przyglądać się Aurorze, wiedział że prędzej czy później zechce użyć tego także na niej. Widząc jednak bijącą od czarownicy siłę, z początku odniósł wrażenie, iż szybko wyczułaby jego obecność. Dlatego też uważnie oczekiwał momentu, w którym ta stanie się na tyle nieuważna i słaba, by mógł zrobić to bez żadnych obaw o zdemaskowanie i zostawienie śladów.

Bogowie • Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz