Rozdział VII

1.2K 79 26
                                    

            Następnego poranka, Aurora zbudziła się od odgłosów intensywnej, głośnej burzy, która rozpętała się na szkockich wzgórzach Hogwartu. Krople deszczu mocno uderzały o wysokie okna znajdujące się w sypialni Prefekt Naczelnej, a złowroga melodia grzmotów wybudziłaby nawet martwego ze swojego głębokiego snu. Momentami mogła nazwać odgłosy kropel wody jako piękną muzykę, uspokajający rytm powolnie natrafiający na szyby w zamku. Teraz jednak, Krukonka powstała nagle z łóżka do pozycji siedzącej, oddychając szybko. Nie wiedziała dlaczego, lecz coś było zdecydowanie nie tak. Czuła w głębi duszy dziwną, niepokojącą zmianę, aczkolwiek nie była w stanie konkretnie jej nazwać. Miała wrażenie, że ogarnął ją głęboki strach, odczuwała bolesne kołatanie serca, z każdą kolejną sekundą coraz mocniej uderzającego w klatkę piersiową. Dopiero po kilku minutach uspokajania się zrozumiała, że nie odczuwa wszechogarniającego, męczącego wykończenia spowodowanego brakiem snu oraz charakterystycznego wrażenia piasku pod oczami, z którym była zaznajomiona od najmłodszych lat.

Spojrzała z paniką na pobliską szafkę nocną, po czym ze zgrozą dostrzegła pustą fiolkę po Eliksirze Słodkiego Snu. Została całkowicie opróżniona, co było już jedną, ogromną motywacją do wściekłości oraz czystego przerażenia swoim zachowaniem. Nigdy nie wypijała wywaru w całości, wydzielała go na kilka kropel każdego dnia tak, by móc spokojnie usnąć, niżeli zostać zbitą z nóg prosto na poduszki. Odkąd zaczęła przyjmować ową miksturę, nigdy nie zdarzyło jej się opróżnić jednej nocy całej fiolki. Z uwagą dodawała małą porcję do kielicha, aby eliksir starczył czarownicy na przynajmniej tydzień.

Do Aurory zaczęły powoli wracać wspomnienia zeszłego wieczoru, przez co ujrzała oczami wyobraźni figurę Toma Riddle'a. Starała się w całości przejść przez ich rozmowę, lecz niektóre fakty zostały ogarnięte mgłą wykończenia, jakie wtedy towarzyszyło uczennicy. Przypomniała sobie o tym, iż to Ślizgon podarował jej dany eliksir, prosząc o zwrócenie go Slughornowi. Jeżeli ponownie o to zapyta, będzie zmuszona wymyślić kłamstwo i łgać chłopakowi prosto w oczy, co nie mogło być łatwym zadaniem. Po chwili zrozumiała także, iż mieli spotkać się tego wieczoru, ponownie w tym samym miejscu. W opuszczonej klasie na siódmym piętrze, w której Riddle dowie się o wszystkich planach, jak i marzeniach Sullivan.

Postanowiła zdjąć z siebie kołdrę i zerknąć na umieszczony niedaleko łóżka zegar, by następnie przygotować się na zajęcia. Lecz jak zauważyła z ogromnym przerażeniem, nie zdąży już na chociażby połowę lekcji. Aurora zaspała, dodatkowo zaspała naprawdę ciężko. Tego dnia rozpoczynałaby szkołę o godzinie dziewiątej, a obudziła się w samo południe. Zamarła w bezruchu, nie wiedząc, w jaki sposób powinna się teraz zachować. Nie zdołała przypomnieć sobie ostatniego momentu, gdy dotknęło ją coś podobnego oraz równie żenującego.

Nie mogła jednak dłużej siedzieć bezczynnie, zerwała się raptownie z materaca, po czym biegiem zaczęła przebierać w mundurek. Wspomogła się zaklęciami, którymi w sekundę zapięła guziki koszuli i związała włosy tak, jak zawsze. Nie chciała, aby cokolwiek w jej wyglądzie wyglądało inaczej, by którakolwiek osoba zaczęła mieć podejrzenia dotyczące stanu Aurory. W ostatnim momencie, postanowiła jednak wspomóc się makijażem dla szkolnej Uzdrowicielki. Zamiast zakrywania ciemnych kręgów pod oczami, jeszcze bardziej je przyciemniła. Sprawiła, że usta stały się sine, a cała karnacja jaśniejsza, o niezdrowym odcieniu.

Zapakowała w ostatnim momencie książki do jedynego przedmiotu, jaki jej tego dnia pozostał, czyli Zaklęcia. Spojrzała pobieżnie na srebrny zegarek na nadgarstku, by upewnić się, że miała wystarczająco czasu. Wyszła pośpiesznie z dormitorium, kierując swe kroki do Skrzydła Szpitalnego.

Wkroczyła do środka po kilkuminutowej drodze, poszukując wzrokiem młodej czarownicy, która niedawno zajęła posadę szkolnej Uzdrowicielki. Madame Pomfrey stała niedaleko swojego gabinetu, a dopiero po dłużej chwili ujrzała Aurorę. Dziewczyna specjalnie garbiła się, ukazując na twarzy niezadowolony, zmęczony wyraz. Przed wkroczeniem do środka sprawiła, że jej jasnobrązowe włosy wyglądały na niechlujnie zaplecione w warkocza, co miała zamiar poprawić tuż po opuszczeniu pomieszczenia.

Bogowie • Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz